W piątek (21 marca) Iga Świątek przystąpiła do rywalizacji w Miami Open. W pierwszej rundzie polska zawodniczka otrzymała wolny los. W drugiej wiceliderka rankingu WTA trafiła na dobrze sobie znaną Francuzkę, Carolinę Garcię.
Zanim spotkanie rozpoczęło się, doszło do niezwykle niecodziennej sytuacji. Obie tenisistki wyszły na rozgrzewkę, jednak po odbiciu kilku piłek Garcia przerwała grę i podeszła do sędzi, której przekazała pewne uwagi.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"
Chodziło bowiem o to, że naciągi na rakietach Francuzki były źle naciągnięte, wobec czego oddała je do ponownego naciągnięcia. - Przyznam się szczerze, że takiej sytuacji nigdy nie widziałem - mówił komentujący w Canal+ Sport Bartosz Ignacik.
- Chodziło o to, że Garcia gra dwoma różnymi naciągami. Pan, który przygotowywał jej rakiety, pomylił naciągi pionowe z poziomymi. Zorientowała się, że coś jest nie tak i szybko oddała rakiety do ponownego naciągnięcia - wytłumaczyła współkomentująca Paula Kania-Choduń.
- Takie rzeczy na takim turnieju nie powinny się absolutnie zdarzać, takie coś mogłam zaobserwować turniejach niskiej rangi w Turcji czy Tunezji, gdzie zdarzały się nawet kradzieże naciągów - dodała wyraźnie zaskoczona była tenisistka.
Przy stanie 4:1 dla Świątek, Garcia pytała sędzi, co z jej rakietami (31-latka do tego czasu grała rakietami z innym naciągiem). Sędzia zwróciła się do odpowiedniej osoby z komunikatem, że tenisistka oczekuje jak najszybciej choćby jednej rakiety z odpowiednim naciągiem.
- To jest coś niewiarygodnego - mówił Ignacik. Ostatecznie Garcia otrzymała rakiety tuż przed rozegraniem ósmego gema.
Z pewnością cała ta sytuacja nie pomogła Garcii dobrze wejść w mecz. Pierwsze cztery gemy pierwszego seta padły łupem Świątek, a cały set zakończył się zwycięstwem Polki 6:2.