Iga Świątek i Caroline Garcia grały ze sobą 8 kwietnia w Indian Wells, wówczas mecz trwał niewiele ponad godzinę, ale polska tenisistka straciła tylko dwa gemy. Teraz po pierwszym secie też wiele wskazywało na to, że spotkanie potoczy się podobnie, ale tak się nie stało. Ostatecznie obie spędziły na korcie o pół godziny dłużej niż wtedy. Pewna wygrana raszynianki była jednak zagrożona może tylko przez kilka minut.
W ciągu ostatnich 14 dni, czyli czasu, który upłynął od ostatniego starcia Polki i Francuzki, wiele się wydarzyło. Świątek starała się po tym zwycięstwie grać coraz lepszy tenis, żeby sięgnąć po pierwsze trofeum w tym roku. Ponownie jednak została zastopowana, tak samo jak w Dubaju, przez Mirrę Andriejewą.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Znakomita atmosfera w kadrze. Tak się bawią Hiszpanie
Rosjanka zaprezentowała się po prostu lepiej na przestrzeni całego spotkania i potem triumfowała w całym turnieju. Kamery wyłapały, jak w efekcie złości, Świątek uderzyła piłką w stronę chłopaka podającego piłki. Nie spodobało się to kibicom i ekspertom, rozpętała się dyskusja.
Po tym Polka postanowiła opublikować bardzo obszerne oświadczenie, w którym wyjaśniła, że od razu przeprosiła ball boya, czego już na nagraniach nie było widać. Dodatkowo opowiedziała o tym, że dalej rozpamiętuje sprawę swojej sprawy dopingowej i tego, że straciła w ubiegłym sezonie możliwość walki o punkty w turniejach w Azji, w efekcie straciła fotel liderki rankingu WTA (więcej o tym można przeczytać TUTAJ).
Tak emocjonalne wyznanie musiało sporo kosztować Świątek. Tenisistka rzadko dzieli się aż takimi przemyśleniami w swoich mediach społecznościowych. Byłam więc ciekawa, i pewnie nie tylko ja, jak zareaguje po takim wydarzeniu.
Niestety spotkanie z Caroline Garcią nie dało nam odpowiedzi na to, czy wyrzucenie emocji pomogło Idze Świątek. Francuzka od dawna jest bez formy i po odpadnięciu z Miami w rankingu live jest już na 99. pozycji. Brakuje jej przede wszystkim regularności w uderzeniach, popełnia ogrom błędów i czasami sprawia wrażenie, jakby brakowało jej treningów.
W piątkowym meczu w Miami miała dodatkowo pecha, bo źle jej naciągnięto rakiety. Kiedy w końcu otrzymała właściwe, zaczęła grać lepiej, ale nadal nie był to poziom, do którego przyzwyczaiła kibiców, kiedy była jeszcze w Top 10. Iga nie musiała wspinać się na swoje wyżyny. Na pewno bardzo dobrze serwowała, ale w wymianach bywało różnie, ale wystarczająco na tak dysponowaną przeciwniczkę. Kiedy obroniła piłkę setową w drugim secie, bardzo się ucieszyła, ale wyglądało to, jak uczucie ulgi. A potem wszystko potoczyło się dość łatwo.
To jasne, że w ciągu kilku dni Świątek nie wypracuje ze swoim teamem nowych rozwiązań, które całkowicie odmienią jej tenis. Może jednak być pewniejsza siebie, mieć mniej negatywnych emocji. Czy tak będzie? To pokażą mecze z trudniejszymi przeciwniczkami.
Następną rywalką Igi będzie Elise Mertens, a spotkanie zostanie rozegrane w niedzielę.
Dominika Pawlik, dziennikarka WP SportoweFakty