Tenis. Marcin Motyka: Novak Djoković zdyskwalifikowany z US Open. Twarde prawo, ale prawo (komentarz)

PAP/EPA / JASON SZENES / Na zdjęciu: Novak Djoković i poszkodowana arbiter liniowa
PAP/EPA / JASON SZENES / Na zdjęciu: Novak Djoković i poszkodowana arbiter liniowa

Novak Djoković został zdyskwalifikowany z US Open za trafienie piłką arbiter liniowej. Serba ukarano bardzo dotkliwie, ale - jak głosi jedna z najbardziej znanych sentencji prawniczych - "Dura lex sed lex".

To była wyjątkowo niekorzystna sekwencja zdarzeń. Novak Djoković zmierzał po zwycięstwo w pierwszej partii meczu IV rundy US Open 2020 z Pablo Carreno. Prowadził 5:4 i 40-0. Ale Hiszpan obronił pierwszego setbola, trafiając forhendem w ostatnie milimetry kortu. Oddalił także kolejne dwa i obronił serwis. W kolejnym gemie Djoković przewrócił się i musiał poprosić o interwencję fizjoterapeuty. Po wznowieniu gry został przełamany, po czym wystrzelił piłkę. Pechowo trafił jednak w arbiter liniową.

Na korcie pojawili się sędziowie turnieju, a Djoković wiedział, że nie czeka go nic dobrego. Po kilkunastu minutach narady zapadła decyzja - za naruszenie nietykalności cielesnej sędzi, Serb został zdyskwalifikowany.

Symbol

Dla mnie wystrzelenie piłki przez Djokovicia było symbolicznym zobrazowaniem kłębiących się w nim negatywnych emocji. I nie tylko z powodu obrotu spraw na korcie. Ostatnie miesiące to nie był bowiem dla Serba dobry czas. Afera z cyklem Adria Tour, rozmowy na Instagramie z kontrowersyjnym Chervinem Jafariehem, wizyta w Bośni u wątpliwej reputacji archeologa Semira Osmanagicia - za to wszystko w prasie i w internecie był mocno krytykowany. Również powołanie Professional Tennis Player Assocation (PTPA) - pierwszego niezależnego stowarzyszenia zawodowych tenisistów nie zostało odebrane pozytywnie w środowisku. On sam wprawdzie przekonywał, że nie ma to na niego wpływu, ale trudno sądzić, by tak było w istocie.

ZOBACZ WIDEO: Lotos PZT Polish Tour. Paula Kania-Choduń: Tenis w końcu sprawia mi przyjemność

W niedzielę Djoković poniósł kolejną konsekwencję zachowania. Owszem, nie zrobił tego celowo. Z pewnością nie chciał zrobić krzywdy arbiter. Do Nowego Jorku przyjechał po 18. tytuł wielkoszlemowy, a nie by strzelać piłkami po trybunach i bandach reklamowych. Ale chwila nieodpowiedzialności kosztowała go bardzo dużo.

Każdy jest równy

Nie rozumiem opinii, że Serb został ukarany zbyt surowo. Regulamin turniejów wielkoszlemowych mówi jasno: "za naruszenie nietykalności cielesnej sędziego tenisista zostaje zdyskwalifikowany". I nie ma znaczenia, czy jest to pierwszy gracz świata, czy 101. Pod tym względem każdy jest równy, a renoma czy popularność tenisisty nie ma żadnego znaczenia.

Czy gdyby to Carreno dopuścił się takiego zachowania, komentarze byłyby takie same? Że nie powinien zostać zdyskwalifikowany? Że to było niezamierzone? Że arbiter - na szczęście - poważnie nie ucierpiała? Mocno wątpię.

"Dura lex sed lex" ("twarde prawo, ale prawo") głosi jedna z najbardziej znanych sentencji prawniczych, której autorstwo przypisuje się Ulpianowi Domicjuszowi. W tej sytuacji sędziowie turnieju się do niej zastosowali. I uważam, że postąpili właściwie. Z łatwością można sobie przypomnieć tenisistów, którzy w ostatnich latach byli dyskwalifikowani za naruszenie nietykalności sędziów liniowych (chociażby Denis Shapovalov czy David Nalbandian).

Gdyby w niedzielę w sprawie Djokovicia decydenci postąpili inaczej, powstałby niebezpieczny precedens i zostałby wysłany sygnał, że najwięksi mogą więcej. Również w przestrzeganiu przepisów.

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora ->>

Źródło artykułu: