Od czasu, gdy Justine Henin odeszła na sportową emeryturę w tenisie kobiecym panuje posucha. Poziom rozgrywek WTA jest coraz powszechniej krytykowany, a po tym co pokazały tenisistki w Australian Open 2009 nie zostawiono na nich suchej nitki. Bez wątpienia brakuje obecnie takiej zawodniczki, która była by znakiem rozpoznawczym cyklu rozgrywek kobiet. Ciągle mocne są siostry Williams, ale im nie zawsze chce się grać w tenisa i często robią sobie dłuższe przerwy. To, że grająca nie najlepiej Serena Williams zdobyła w styczniu w Melbourne swój kolejny wielkoszlemowy tytuł świadczy jak najgorzej o tenisie kobiecym. Nikt nie był w stanie przeciwstawić się Serenie, która była daleka od swojej optymalnej formy. A jej finał z Dinarą Safiną to jeden z najgorszych meczów tenisowych w WTA Tour w ostatnich latach.
Wydawało się, że na razie nie ma nadziei na to, że coś w najbliższym czasie może się zmienić. Scenariusz był taki: Siostry Williams zdobywają kolejne tytuły, nawet gdy nie są w najwyższej formie, bo inne tenisistki przegrywają z nimi jeszcze w szatni. Młode gniewne nie są jeszcze gotowe na odgrywanie czołowej roli, bo młodzieńcza fantazja to nie wszystko. W tenisie trzeba potrafić zachować spokój w najważniejszych momentach, a to się nabywa z doświadczeniem.
15 lutego 2009 roku zdarzyło się coś, co sprawiło, że rozgrywki kobiece zupełnie nieoczekiwanie mogą nabrać nowego (starego?) blasku. Amelie Mauresmo grając swój najlepszy tenis w Paryżu wygrała pierwszy turniej od 2007 roku. Ktoś może powiedzieć, że to kolejny dowód na słabość kobiecego tenisa. Skoro mająca liczne problemy zdrowotne, myśląca wielokrotnie o zakończeniu kariery Francuzka wygrywa turniej to kolejny argument dla wszystkich malkontentów twierdzących, że w rozgrywkach WTA nie ma zawodniczek, które w każdej chwili mogą zastąpić dawne mistrzynie. Coś w tym jest, ale przyznam, że wolę oglądać taki tenis, jakim Amelie raczyła nas w Paryżu, niż tzw. tenis parowy, czyli oparty na sile, jaki pokazuje większość nastolatek.
Amelie grająca ofensywnie, atakująca slajsem bekhendowym, kończąca piłki uderzeniami wzdłuż linii i spisująca się znakomicie przy siatce to tenisistka, którą trzeba szanować i podziwiać. Bardzo fajnie, że Francuzka wróciła do swojej najwyższej formy, bo jest to zawodniczka grająca charakterystyczny dla siebie tenis, który bardzo ciężko naśladować. Amelie cieszy się ogromną sympatią na całym świecie, bo gra tenis na najwyższym poziomie technicznym. Jest to rodzaj tenisowej sztuki, którą opanować mogą tylko najwięksi mistrzowie.
Amelie Mauresmo w lipcu skończy 30 lat. Jest to zawodniczka, która ma za sobą liczne problemy zdrowotne. Dwa lata temu przeszła operację wycięcia wyrostka robaczkowego i po powrocie na kort długo nie potrafiła odnaleźć swojej dawnej formy. Wydaje się, że znalazła ją właśnie w Paryżu, w hali Pierre'a de Coubertina, w której triumfowała po raz trzeci. Oczywiście, jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale Amelie grającej tak efektownie i tak bojowo nastawionej tenisowy świat dawno nie widział. Triumfatorka dwóch turniejów wielkoszlemowych i dawna liderka światowego rankingu pokazała, że jeszcze nie można jej przedwcześnie skreślać.
"Mauresmo potrafi grać pięknie, uderza klasycznym jednoręcznym bekhendem i jest skuteczna przy siatce, ale czasy świetności ma już dawno za sobą" - mówił Wojciech Fibak rozczarowany porażką Agnieszki Radwańskiej z francuską tenisistką. Czy aby na pewno tak musi być? Przecież tenis to taki sport, w którym nigdy niczego nie można przewidzieć. Często dzieją się w nim rzeczy, które trudno racjonalnie wytłumaczyć. Na Mauresmo już wielu postawiło krzyżyk, być może sama Francuzka nie wierzyła, że jeszcze coś w swojej karierze wygra. Może jednak, ten paryski triumf będzie punktem zwrotnym w karierze tej wspaniałej, ale trochę pechowej tenisistki. Oczywiście Amelie osiągnęła by znacznie więcej, gdyby miała mocniejszą głowę. Jak wiadomo jej najsłabszą stronę jest odporność psychiczna, ale w przypadku tak wielkiej tenisistki, nigdy nie można powiedzieć, że czasy świetności ma już dawno za sobą. Wystarczy jeden impuls, by na nowo uwierzyła w siebie.
Patrząc na tak grającą byłą liderkę światowego rankingu można głośno powiedzieć: Amelie graj jak najdłużej, jesteś potrzebna kobiecym rozgrywkom. Nikt już nie gra i nikt długo nie będzie grał tak pięknie jak ty.