Pod nieobecność Agnieszki Radwańskiej i Magdy Linette, to Paula Kania urosła do roli tej najważniejszej postaci w drużynie. Pierwszego dnia presja punktów, jakie musi zdobyć sparaliżowała sosnowiczankę i w przegranym meczu ze sklasyfikowaną w czwartej setce Ching-Wen Hsu nie pokazała się z najlepszej strony.
W niedzielę, kiedy sytuacja ostygła już po wyrównaniu stanu pojedynku po niespodziewanym zwycięstwie Magdaleny Fręch, Kania poszła śladem 18-latki z Łodzi i od pierwszej piłki przeciwko Ya-Hsuan Lee postawiła na ofensywę. Za sprawą głębokich returnów już w gemie otwarcia przełamała Tajwankę, a przy dobrze funkcjonującym własnym serwisie do wygranej w I secie pozostało jej tylko utrzymywać własne podanie. Trzecia rakieta Polski wykorzystywała każdą okazję do zakończenia akcji, a także często łamała rytm wymian dropszotami.
Drobne problemy pojawiły się w gemie serwisowym Kani przy stanie 3:2, ale dwa świetne podania Polki rozwiązały sytuację na jej korzyść. Chwilę później sosnowiczanka równie dobrymi returnami zdobyła szansę breakpointową, a po efektownej akcji z udaną pracą w defensywie przypieczętowała drugie przełamanie. Dwa podwójne błędy serwisowe w ósmym gemie nie zbiły Polki z tropu i to ona kończącym krosem forhendowym po pół godzinie zwyciężyła w partii otwarcia.
Na początku drugiej odsłony w poczynaniach trzeciej rakiety Polski pojawiła się lekka zadyszka, a Lee zaczęła nabierać wiatru w żagle. Coraz częściej podejmowała ryzyko i już nie tak łatwo oddawała inicjatywę rywale. W grze zepchniętej daleko za linię końcową Kani zaczęły się pojawiać liczne błędy, nie tylko niewymuszone, ale i taktyczne.
Dzięki tej zmianie w taktyce Tajwanka w gemach serwisowych Kani pojawiły się pierwsze w meczu breakpointy. Polka za pierwszym razem zdołała opanować sytuację, ale za kolejnym została przełamana na 3:1. Natychmiastowa odpowiedź sosnowiczanki i przełamanie nie zraziły jednak Lee, która wkrótce pewnie sięgnęła po swoje, czyli wygraną w II secie.
Świetny okres w grze Tajwanki trwał też w decydującej partii. Po walce po raz kolejny wygrała gema serwisowego Polki, a sosnowiczanka nie miała szans, gdy piłkę do gry wprowadzała 20-latka z Tajpej. Było blisko prowadzenia 3:0, jednak Kania zdołała się przed tym wybronić. Lee wciąż grała agresywnie, ale różnica w liczbie wygranych punktów zaczęła się zacierać. Przy stanie 2:3 długimi returnami, podobnymi do tych z I seta, trzecia rakieta Polski wywalczyła upragnione przełamanie i na tablicy wyników znów ukazał się remis.
Tajwanka bardzo słabo radziła sobie w akcjach, w których musiała wejść w kort. Mały zasięg i słabe poruszanie się po korcie powodowały, że większość piłek, które ściągnięta do siatki po dropszotach rywalki musiała odgrywać po koźle. Przy stanie 4:4 szala zwycięstwa znów zaczęła się przechylać na stronę Lee, która za trzecią okazją przełamała serwis Polki. Ale sosnowiczanka tak łatwo skóry nie oddała i po przerwie odpowiedziała rywalce pięknym za nadobne, wyrównując na 5:5.
W 11. gemie emocje sięgnęły zenitu. Trzy błędy spowodowały, że Polka była o krok od objęcia prowadzenia, ale Tajwanka zdołała dogonić. W trakcie jednej z akcji, po dropszocie Kania krzyknęła "dawaj!", choć piłka jeszcze nie odbiła się dwukrotnie. Pretensje o brak reakcji sędziego miała kapitan tajwańskiej drużyny, Shi-Ting Wang. Punkt trafił na konto Polki, ale to zmotywowało Lee do jeszcze większej ofensywy. Trzy kolejne akcje 20-latka z Tajpej zakończyła winnerem i znów wysunęła się na prowadzenie.
186. rakieta świata znów stanęła przed szansą zakończenia meczu swoim podaniem, miała nawet piłkę meczową, ale znów Kania znalazła na to odpowiedź i sama po chwili prowadziła 7:6. Trzeba przypomnieć, że trzecie sety w meczach Pucharu Federacji rozgrywane są do dwóch gemów przewagi, bez tie-breaka. Podminowana Tajwanka coraz wyraźnie ustępowała pola rywalce i to Polka po 145 minutach walki miała szanse na zdobycie drugiego punktu dla swojej drużyny. Ale sam fakt meczbola to nie wszystko. Po długiej akcji Lee obroniła pierwszego, a przy drugim Kania nie miała szans po świetnym serwisie przeciwniczki.
Chwilę później 20-latka z Tajpej poszła po swoje. Wciąż to ona dyktowała tempo wymian, a korzystny wynik czterech z nich dał jej kolejne przełamanie. Przy 8:7 szybko wyszła na 30-0 i choć Kania próbowała kontrataku, to Tajwan zapisał po swojej stronie drugi punkt w barażu o Grupę Światową II Pucharu Federacji.
Reprezentacja Polski przegrała ostatecznie z Tajwanem 1:4 i tym samym nie utrzymała się w Grupie Światowej II Pucharu Federacji.
Polska - Tajwan 1:4, Hala Widowiskowo-Sportowa OSiR, Inowrocław (Polska)
baraż o Grupę Światową II, kort twardy w hali
sobota-niedziela, 16-17 kwietnia
Gra 1.: Paula Kania - Ching-Wen Hsu 3:6, 4:6
Gra 2.: Magdalena Fręch - Ya-Hsuan Lee 4:6, 6:0, 6:2
Gra 3.: Paula Kania - Ya-Hsuan Lee 6:2, 3:6, 7:9
Gra 4.: Magdalena Fręch - Ching-Wen Hsu 2:6, 6:4, 3:6
Gra 5.: Klaudia Jans-Ignacik / Katarzyna Kawa - Chin-Wei Chan / Chia-Jung Chuang 2:6, 6:7(1)
Kacper Kowalczyk z Inowrocławia