Sprawa jest banalnie prosta. Człowiek pełniący taką funkcję nie ma prawa mówić, że ktoś powinien klękać na kolana i dziękować za to, że komuś coś zawdzięcza. Trzeba nazwać rzeczy po imieniu, mamy do czynienia z uprzedmiotowieniem ludzi, w tym przypadku kobiet. Mógłbym pójść dalej i pokusić się o subiektywne stwierdzenie, że Roger Federer i Rafael Nadal powinni klękać i dziękować za to, że pojawili się tacy tenisiści jak Pete Sampras i Andre Agassi, którzy zapoczątkowali rosnącą falę zainteresowania tenisem w USA i na świecie. Przecież Szwajcar i Hiszpan też w pewnym sensie są beneficjentami tego, co dokonali ci dwaj wielcy Amerykanie. Widzimy więc jak absurdalne są słowa, które padły z ust Raymonda Moore'a, byłego już dyrektora turnieju w Indian Wells.
Tyle lat próbowano sprowadzić do Kalifornii siostry Williams, które po incydencie z 2001 roku stale opuszczały ten turniej. Takie rzeczy pan Moore może sobie opowiadać przy piwie z kolegami, a nie publicznie. Zniweczył cały wieloletni wysiłek, aby turniej w Indian Wells odzyskał prestiż nadwątlony przez konflikt z Sereną i Venus Williams. Gdy człowiek na takim stanowisku mówi tak niesmaczne słowa musi się liczyć z konsekwencjami. Pamiętajmy, że to jest sport, który może być postrzegany wyłącznie w kategoriach subiektywnych, czyli albo nam coś odpowiada i się tym pasjonujemy albo szkoda nam czasu na oglądanie tego, co nas nudzi. Pan Moore uderzył nie tylko w cały kobiecy tenis, ale również w jego kibiców i bardzo dobrze, że zrezygnował z funkcji dyrektora. Nikt nie ma monopolu na obiektywną prawdę, a już na pewno nie w świecie sportu. To co powiedział pan Moore jest wyłącznie prawdą subiektywną, bo jest to pogląd, z którym można mocno polemizować.
Moore okazał brak szacunku tenisistkom takim jak Amelie Mauresmo, Justine Henin, Kim Clijsters, Ana Ivanović i Wiktoria Azarenka oraz oczywiście Serena i Venus Williams. Jeśli komuś obecne młode zawodniczki mają dziękować, to tylko tym wielkim damom, które wywindowały kobiece rozgrywki początku XXI wieku na niebotyczny poziom. Nikomu więcej nic nie zawdzięczają, bo kobiecy tenis podąża inną drogą, a męski ma wytyczony inny szlak. Inną, nie znaczy gorszą czy złą.
- Oczywiście nie widzę powodu i jakiejkolwiek przyczyny, aby kobieta musiała uklęknąć u stóp innego człowieka. Venus, ja i inne tenisistki to przykłady dla wielu ludzi, którzy mówią, że tenis zaczęli oglądać dzięki nam. Nie sądzę więc, że komentarze płynące od osób, które uważają, że powinniśmy publicznie dziękować Federerowi, Nadalowi i innym zawodnikom mają jakikolwiek sens - powiedziała Serena Williams. - Mamy obecnie wiele ciekawych tenisistek, których gra jest ekscytująca, a ludzie chcą płacić, aby nas oglądać. Tego rodzaju wypowiedzi i oświadczenia są mało prawdziwe i stanowią zamazanie rzeczywistości - dodała liderka rankingu.
Początki moich tenisowych zainteresowań to czasy Samprasa, który zachwycał mnie akcjami serwis-wolej. W tenisie początku XXI wieku moją wyobraźnię rozpalał czarujący na paryskich kortach Gustavo Kuerten, a później rywalizacja Federera z Nadalem, która zdominowała męskie rozgrywki w latach 2004-2010. W WTA takich klasycznych bitew było znacznie więcej. Wspomnę tylko o kilku, które mnie zachwycały najbardziej: mecze pomiędzy Henin i Clijsters, starcia obu Belgijek z Mauresmo i siostrami Williams, konfrontacje Sereny i Venus z Mauresmo, kończąc na starciach pomiędzy rywalkami wciąż obecnymi na zawodowych kortach, Sereny ze Swietłaną Kuzniecową czy Franceski Schiavone z Kuzniecową. Można wymienić naprawdę dużo takich wgniatających w fotel rywalizacji w kobiecym cyklu na przełomie wieków i jestem przekonany, że w najbliższych latach znowu tak będzie, bo pojawia się coraz więcej ciekawych, świetnie wyszkolonych technicznie zawodniczek. Panie same sobie ciężko zapracowały na pozycję, którą mają w obecnym tenisie. Nie ukrywam, że współczesny męski biały sport to nie moja bajka, ale po prostu wolę go oglądać mniej niż tracić czas na wyśmiewanie się z niego i z jego miłośników. Niech sobie oglądają ATP i się nim pasjonują, a ja będą dalej robił to samo podziwiając, w moim przekonaniu, coraz lepiej wyglądające WTA po kilkuletniej zapaści.
Wbrew temu co twierdzą kibice ślepo zapatrzeni w męski tenis, kobiece rozgrywki nie muszą się martwić o swój los. ATP też przeżyje, choć będzie mu się trudniej przeorganizować, gdy najpierw odejdzie Federer, a później zapewne w podobnym czasie rakiety na kołek odwieszą Nadal, Djoković i Andy Murray. Jestem przekonany, że w ATP będzie podobna sytuacja, jak w WTA po zejściu ze sceny Henin, Clijsters i Mauresmo. Jednak każda era ma swoich bohaterów, którzy czasem prędzej, a czasem wolniej się wyłaniają. Lepiej niech to zrozumieją i uzbroją się w cierpliwość, po odejściu coraz starszych gigantów, fani męskiego tenisa, którzy tak bardzo lubią podkreślać wyższość ATP nad WTA. Swoich kibiców mają zarówno kobiece, jak i męskie rozgrywki. Wcale nie znaczy to, że jedni są gorsi od drugich. Po prostu określone grupy fanów inaczej postrzegają tenisowe piękno. Mają do tego prawo i nikt nie jest uprawniony do tego, by im go odbierać.
Sport ma przede wszystkim dostarczań rozrywki i przeróżnych emocji. Chciałbym, aby każdy szanował wysiłek gigantów, ale także tych mniejszych, bo przecież nie każdy jest stworzony do osiągania największych wyników. Jeśli coś się nam nie podoba nie traćmy na to czasu, skupmy się na tym, co rozpala nasze zmysły. Choć ATP przestałem się ekscytować przez dominację Djokovicia to absolutnie nie zamierzam negować jego wielkości jako sportowca, choć i on przecież ma swoje słabości. Przez to, że gra tenis energochłonny zdarza mu się popełnić 100 niewymuszonych błędów w meczu. Mógł sobie jednak darować opinię, że mężczyźni w tenisie powinni zarabiać więcej niż kobiety, bo za czas jakiś, gdy Serba i innych obecnych gigantów już nie będzie, któraś z pań może to odwrócić w drugą stronę.
Cytując słowa ostatniego przeboju Marii Peszek: "inny nie znaczy gorszy lub zły, nie strzelaj proszę, pozwól mi być". Nie strzelajcie jadem do tenisistek oraz do tych, którzy fascynują się i ekscytują kobiecymi rozgrywkami. Pozwólcie im być zawodniczkami i kibicami tego samego gatunku, bo choć są to dwa różne światy, jest to ta sama dyscyplina sportu. Różnice być muszą, w końcu kobiety i mężczyźni to inne uwarunkowania fizyczne, przez co ich rywalizacja ma inny koloryt i inne piękno. Jednak zarówno panie, jak i panowie dostarczają wielu emocji i zapewniają rozrywkę różnym grupom kibiców. Są oczywiście tacy, którzy nie marudzą ani na WTA, ani na ATP. Tak naprawdę te dwa światy się uzupełniają i stanowią piękną całość. Apeluję o to, aby nie dzielić tenisa na lepszy i gorszy sort, bo ten sport powinien łączyć wszystkich kibiców, bez względu na to czy wolą ATP czy WTA. Wystarczy, że w innych dziedzinach życia takie podziały są dokonywane i nigdy to się nie kończy niczym dobrym.
Łukasz Iwanek
Zobacz więcej tekstów Łukasza Iwanka ->