Ana Ivanović aż do majowych zmagań w Paryżu nie radziła sobie zbyt dobrze i notowała słabsze rezultaty w ważnych imprezach. W Australian Open przegrała w I rundzie z Lucie Hradecką, w Indian Wells i Miami wygrała po jednym meczu, a na nawierzchni ziemnej jej najlepszym rezultatem była III runda w Madrycie. Po siedmiu latach urodzona w Belgradzie tenisistka znów poczuła emocje związane z awansem do wielkoszlemowego półfinału.
[ad=rectangle]
- Awans do półfinału dał mi wiele szczęścia - powiedziała Ivanović. - Oczywiście miałam wiele okazji, aby zrobić jeszcze jeden krok do przodu. Cofając się jednak w przeszłość, dokładnie pamiętam, w jakim miejscu byłam przed turniejem i jak niewiele oczekiwałam. Widzę znaczny progres. Pracuję ciężko nad niektórymi elementami w swojej grze, a to daje mi wiele pewności siebie.
- Kiedy byłam młodsza, mój świat kręcił się przede wszystkim wokół tenisa i nie miałam czasu na reset. Nie miałam okazji, aby cieszyć się wolnym czasem. Jakieś dwa lata temu to wszystko uległo zmienia. Nieznacznie zmniejszyłam nakład pracy na korcie i starałam się doprowadzić swój umysł do porządku. Częściej wybierałam się na plażę, oraz wychodziłam na zakupy z przyjaciółmi. Właśnie tego typu rzeczy zrobiły znaczącą różnicę.
Serbska tenisistka chciałaby znaleźć się w ósemce najlepszych zawodniczek świata, które wystąpią w kończącym sezon turnieju w Singapurze. To właśnie wyjazd do azjatyckiego państwa jest teraz jej celem numer jeden.
- To jest mój cel na obecny sezon. Muszę znacznie poprawić poziom swojego tenisa w drugiej części sezonu, ponieważ w pierwszej nie prezentowałam się najlepiej. Będę się starała to osiągnąć. Uważam, że jest to możliwe. Będę pracowała ciężko każdego dnia i mam nadzieję, że tam pojadę - dodała.
Kolejna koleż Czytaj całość