Eugenie Bouchard: Mam koalę, kangura, kukaburę oraz wombata

Eugenie Bouchard pokonała w ćwierćfinale Australian Open Anę Ivanović. - Zawsze wierzę w swoje umiejętności. Kluczem do zwycięstwa było podjęcie walki - mówiła zaraz po wywalczeniu życiowego sukcesu.

W tym artykule dowiesz się o:

12 miesięcy temu Eugenie Bouchard swoją przygodę z Australian Open zakończyła na II rundzie kwalifikacji. W tym roku jest prawdziwą rewelację turnieju i po zwycięstwie nad Aną Ivanović (5:7, 7:5, 6:2), wywalczyła awans do półfinału. - Kluczem do zwycięstwa było podjęcie walki. Ona grała naprawdę dobrze. Myślę, że w końcówce drugiego seta lepiej funkcjonował mój forhend. Starałam się ciągle być w grze - mówiła Kanadyjka.

- Sądzę, że byłam bardziej agresywna - kontynuowała 19-latka z Westmount. - Gdy piłka była jeszcze na środku kortu, starałam się mocno uderzać forhendem i przejmować kontrolę w punkcie. Nawet w trzecim secie, gdy ona serwowała naprawdę dobrze, cały czas starałam się to robić. To była walka, musiałam być agresywna. Myślę, że dobrze poradziłam sobie.

Kanadyjka przez cały pojedynek zachowywała stoicki spokój. - Próbowałam ciągle być spokojna i skoncentrowana. Po przegraniu pierwszego seta, nie czułam się zbyt pewnie, ale po prostu starałam się skupiać, próbować robić wszystko, by wygrać, wywierać na niej presję i być agresywna. Potem czułam, że gram coraz lepiej. To utrzymywało mnie w pozytywnym nastroju. W pierwszym secie byłam blisko, ale zabrakło mi kilku uderzeń - wyjaśniała.

- Zawsze wierzę w swoje umiejętności. Nawet, gdybym dziś wygrała w dwóch łatwych setach. nic by to nie zmieniło. Aby wygrać mecz, trzeba wygrać dwa sety, a ty nigdy nie wiesz, co wydarzy się na korcie. To bardzo ważne, aby koncentrować się na każdym kolejnym punkcie. W meczu zawsze są szalone wzloty i upadki. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, nawet jeżeli masz przewagę, możesz przegrać - dodała.

Bouchard, pierwsza od 40 lat kanadyjska półfinalistka turnieju wielkoszlemowego, w walce o finał zmierzy się z Na Li. - Ona jest wielką mistrzynią, wygrała już turniej wielkoszlemowy. To będzie naprawdę trudne. Grałam już z nią, dwa lata temu w Montrealu. Zagrałyśmy wówczas wyrównane spotkanie, ale to był mój jeden z pierwszych meczów na tak wysokim szczeblu. To będzie interesujące, znów zagrać z nią. Wiem, że jest solidna, gra bardzo dobrze z tyłu kortu. To będzie ciężki mecz, ale nie mogę się już go doczekać.

Kanadyjka ma w Melbourne oddanych fanów. "Genie Army", tak nazywa się grupa jej kibiców, jest na każdym meczu swojej idolki i po każdym zwycięstwie Bouchard otrzymuje od nich upominek, pluszową maskotkę - Mam koalę, kangura, kukaburę oraz wombata - wyliczała. - Nie znam ich osobiście, oni są stąd. Byli na moim pierwszym meczu, na korcie numer 15 i mieli koszulki z moja podobizną. Dają mi naprawdę świetne wsparcie.

- Zamierzam ich od teraz zabierać ze sobą na wszystkie turnieje - dodała półżartem nastolatka. - Czy spotkam się z nimi? Nie. Może na koniec turnieju.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!


Źródło artykułu: