Droga Sary Errani do finału halowego turnieju w Paryżu była... niecodzienna. Po otrzymaniu wolnego losu w I rundzie, w drugiej po zaledwie czterech gemach skreczowała jej rywalka, Magdaléna Rybáriková. W kolejnym pojedynku włoska finalistka Rolanda Garrosa rozegrała dramatyczny trzygodzinny maraton z Carlą Suárez, w którym obroniła piłkę meczową.
W sobotę ponownie powtórzyła się sytuacja z II rundy turnieju. Errani szybko wyszła na prowadzenie 5:0 w pojedynku z Kiki Bertens, po czym Holenderka poddała spotkanie z powodu kontuzji pleców.
- Z dnia na dzień plecy bolały mnie coraz bardziej - przyznała po meczu Bertens, która chciała wrócić do domu już po przegranych eliminacjach (w turnieju wystąpiła jako "szczęśliwa przegrana"). - Gdy wstałam dziś rano, było jeszcze gorzej. Próbowałam wszystkiego, czuję się nieszczęśliwą szczęśliwą przegraną - powiedziała holenderska tenisistka.
Errani powalczy w niedzielę o siódmy singlowy tytuł w karierze (jedenasty finał) i o pierwszy na kortach halowych. Włoszka wystąpi także z Robertą Vinci w finale turnieju gry podwójnej, po walkowerze w półfinale.
Przeciwniczką włoskiej tenisistki będzie znakomicie spisująca się pod dachem Mona Barthel. Niemiecka tenisistka, która wcześniej wyeliminowała Vinci oraz Marion Bartoli, w sobotę rozprawiła się z nadzieją gospodarzy (którzy po raz pierwszy w tym tygodniu licznie pojawili się na trybunach paryskiej hali), Kristiną Mladenović.
Niemka w całym spotkaniu była przeważającą zawodniczką. Atakowała śmielej, mocniej i skuteczniej. Nie popełniała seryjnie prostych błędów jak ćwierćfinałowa przeciwniczka Francuzki, Petra Kvitová i dominowała na korcie. Po przegraniu pierwszej partii 6:1, Mladenović w drugiej odsłonie prezentowała się solidniej, a przy stanie 3:2 miała trzy szanse na przełamanie rywalki. Przy pierwszej z nich przestrzeliła agresywny return, a przy kolejnych już tylko odprowadzała wzrokiem uderzenia kończące Barthel. Niemka wywalczyła kluczowego breaka przy stanie 4:4, a potem do zera utrzymała podanie.
- Spodziewałam się trudniejszego spotkania. Ciężko mi uwierzyć, że jestem już w finale, czuję się naprawdę wspaniale - mówiła po meczu Barthel, która w pojedynku zanotowała 26 uderzeń kończących przy zaledwie 12 błędach. - Nigdy nie grałam z Errani, wiem tylko, że będę musiała wyjść na kort i starać się grać po swojemu, wywrzeć na niej presję - oceniła Niemka.
Paryski finał to największe osiągnięcie w dotychczasowej karierze Mony Barthel. 22-letnia Niemka wystąpiła wcześniej w dwóch finałach głównego cyklu rozgrywkowego w australijskim Hobart: w 2012 roku zwyciężyła w imprezie, zaś w bieżącym sezonie uległa w decydującym pojedynko Jelenie Wiesninie.
Open GDF Suez, Paryż (Francja)
WTA Tour Premier, kort twardy w hali, pula nagród 690 tysięcy dolarów
sobota, 2 lutego
półfinał:
Sara Errani (Włochy, 1) - Kiki Bertens (Holandia, LL) 5:0 i krecz
Mona Barthel (Niemcy) - Kristina Mladenović (Francja, WC) 6:1, 6:4
Robert Pałuba
z Paryża
robert.paluba@sportowefakty.pl
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!