Nishikori, który przez dwa sety dzielnie walczył ze Szkotem, może być z siebie bardzo zadowolony. Został on pierwszy od 1932 roku japońskim tenisistą, który dotarł do ćwierćfinału Australian Open (wtedy w tej fazie imprezy zameldowali się Ryosuki Nunoi i Jiro Satoh). Murray odniósł drugie zwycięstwo nad mieszkającym w Bradenton na Florydzie 22-latkiem i o trzeci z rzędu finał w Melbourne powalczy z Novakiem Đokoviciem lub Davidem Ferrerem. Urodzony w Dunblane 24-latek, który może się pochwalić osiągnięciem półfinału we wszystkich wielkoszlemowych turniejach w erze otwartej jako jeden z zaledwie siedmiu tenisistów, ma spełnić nadzieje kibiców na Wyspach i zostać pierwszym brytyjskim triumfatorem Wielkiego Szlema od czasu Freda Perry'ego (m.in. triumfator Australian Open z 1934 roku). Czy pod okiem Ivana Lendla zdoła dokonać tego już teraz?
Póki co Szkot idzie przez turniej jak burza nie trwoniąc niepotrzebnie sił w początkowych rundach (co w poprzednich latach zdarzało mu się wiele razy). Murray, który sezon rozpoczął od zdobycia tytułu w Brisbane, po przegraniu I seta w meczu z Ryanem Harrisonem, stracił 33 gemy poza Amerykaninem odpierając Francuzów Édouarda Rogera-Vasselina i Michaëla Llodrę oraz Kazacha Michaiła Kukuszkina. W meczu z Nishikorim Brytyjczyk skończył bezpośrednio 36 piłek, stracił tylko osiem punktów przy swoim premierowym podaniu oraz obronił osiem z 10 break pointów. Szkot był też zabójczo skuteczny przy siatce, przy której zgarnął 21 z 25 punktów.
W drugim gemie I seta Nishikori roztrwonił prowadzenie 40-0 i Murray przełamał go bekhendem wzdłuż linii. W trzecim gemie Szkot uratował się po obronie dwóch break pointów, a w czwartym podobnej sztuki dokonał Japończyk. W piątym gemie rewelacyjny wychowanek Akademii Tenisowej Nicka Bollettieriego popisał się wspaniałym lobem odgrywając piłkę między nogami (punktu bezpośrednio nie zdobył, lecz wymianę skończył forhendem), jednak Murray wrócił z 0-30 i prowadził 4:1. W szóstym gemie wojownik z kraju samurajów odparł trzy break pointy, a w siódmym returnem bekhendowym sam uzyskał trzy szanse na przełamanie. Szkotowi z pomocą przyszedł serwis i od 0-40 zdobył pięć kolejnych punktów. Nishikori utrzymał się w tej partii po obronie dwóch piłek setowych (drugą obronił efektownym krosem forhendowym), lecz Murray seta przypieczętował gemem serwisowym na sucho.
Trzy pierwsze gemy II seta padły łupem zawodnika returnującego. Jako pierwszy własne podanie utrzymał Szkot (i to na sucho) i prowadził 3:1. W piątym gemie Brytyjczyk uzyskał break pointa odwrotnym krosem forhendowym, lecz Nishikori wybrnął z opresji. Konsekwentnie utrzymujący przewagę przełamania Murray w dziewiątym gemie odwrotnym krosem forhendowym uzyskał piłkę setową, lecz Japończyk zniwelował ją piękną kombinacją loba i woleja forhendowego. Szkot uzyskał jednak drugiego setbola i po błędzie bekhendowym rywala II partia dobiegła końca.
W drugim gemie III seta Murray przełamał Nishikoriego precyzyjnym minięciem bekhendowym (będący przy siatce Japończyk nie był w stanie przebić obronnego woleja na drugą stronę). Chwila dekoncentracji (dwa podwójne błędy) kosztowała Szkota utratę podania w trzecim gemie. Na koniec efektownym returnem forhendowym popisał się Japończyk, który w czwartym gemie oddał podanie na sucho. Wymęczony pięciosetówkami z Matthew Ebdenem i Jo-Wilfriedem Tsongą oraz zaciętym czterosetowym pojedynkiem z Julienem Benneteau wychowanek Akademii Tenisowej Nicka Bollettieriego do końca nie zdobył już żadnego gema, choć walczył dzielnie o pojedyncze punkty. W siódmym gemie Nishikori obronił pierwszą piłkę meczową wspaniałą wymianę (zagrał loba) kończąc wolejem forhendowym. Przy drugim meczbolu uderzył return w siatkę i po dwóch godzinach i 12 minutach Murray został trzecim półfinalistą.