Rok temu Zwonariowa w Australian Open osiągnęła swój pierwszy wielkoszlemowy półfinał, wygrała prestiżowy turniej w Indian Wells oraz wystąpiła w wielkim finale Turnieju Mistrzyń. Jednak powrócił też dawny koszmar, czyli problemy z kontuzjami. W meczu III rundy Wimbledonu z Virginie Razzano Rosjanka musiała skreczować z powodu kontuzji prawej kostki, przez którą opuściła cały sezon na kortach ziemnych. W listopadzie 2009 roku tenisistka z Moskwy przeszła operację usunięcia tkanki bliznowatej na prawej kostce. Do pełnej sprawności wróciła bardzo szybko. W styczniu doszła do 1/8 finału Australian Open, a w lutym wygrała turniej w Pattai i osiągnęła ćwierćfinał w Dubaju. Teraz w Londynie w drodze do finału pokonała Nurię Llagosterę, Andreę Hlaváčkovą, Yaninę Wickmayer, Jelenę Janković oraz w trzech setach Kim Clijsters i Cwetanę Pironkową i ma szansę zostać 38. triumfatorką wielkoszlemowego turnieju w erze otwartej. 25-letnia Zwonariowa nigdy nie była zawodniczką o najmocniejszej konstrukcji psychicznej, dawniej potrafiła niemal rozpłakać się na korcie po jednej zepsutej piłce, ale talent ma niewątpliwie olbrzymi. Jest zawodniczką wszechstronną, potrafiącą grać na wszystkich nawierzchniach. Już w 2003 roku doszła do ćwierćfinału Roland Garros, ale na kolejny tak dobry, a nawet jeszcze lepszy występ w Wielkim Szlemie czekała sześć lat. Przed rokiem walkę o finał Australian Open przegrała z Dinarą Safiną. I właśnie ten wynik pozwolił jej nabrać pewności siebie i nauczył ją bardziej kontrolować własne emocje na korcie.
Teraz Rosjanka w All England Club walczyć będzie o swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł. Naprzeciwko niej stanie rywalka najtrudniejsza z możliwych. Dla Sereny będzie to 16. wielkoszlemowy finał, walczyć ona będzie o czwarty triumf w Wimbledonie i 13. w całym Wielkim Szlemie, co pozwoliło by jej wyrównać osiągnięcie Billie Jean King. Ogromną siłą Amerykanki jest serwis, w ciągu dwóch tygodni w sześciu meczach zaserwowała 80 asów. Zwonariowa, której siłą jest kontratak, częściej chodzi do siatki niż liderka światowego rankingu. Rosjanka zdobyła przy niej 71 z 83 punktów (85,5 proc.), podczas gdy Serena 31 z 50 (62 proc.).
W 2004 roku w Londynie triumfowała 17-letnia wówczas Maria Szarapowa, która w finale szokująco łatwo pokonała właśnie Serenę. Poza tym jeszcze tylko jedna Rosjanka grała w finale Wimbledonu (Olga Morozowa, 1974). Zwonariowa by powtórzyć wyczyn Szarapowej będzie musiała poradzić sobie z piekielnie mocną Sereną, z którą wygrała tylko raz w sześciu spotkaniach. Dobrą przeprawę miała w grze podwójnej, w parze z Jeleną Wiesniną wyeliminowała w półfinale siostry Williams, które w Londynie triumfowały cztery razy, w tym w dwóch poprzednich sezonach. Czy to jej pomoże uwierzyć, że w singlu Serena też jest do pokonania?
Zwoonariowa w sześciu meczach rozegrała 115 gemów (wygrane/przegrane 75/40), tylko o trzy więcej niż Serena (76/36) i spędziła na korcie tylko o 11 minut więcej niż Amerykanka. Williams przeszła jak burza przez dwie pierwsze rundy (Michelle Larcher de Brito, Anna Czakwetadze) tracąc tylko pięć gemów, ale potem w II secie opór stawiła jej Dominika Cibulková oraz w całym meczach Szarapowa, Na Li i Petra Kvitová. Amerykanka ma szansę po raz drugi wygrać Wimbledon bez straconego seta (dokonała tego w 2002 roku).
80 asów do tej pory to rekord, na dodatek Serena pobiła swój własny sprzed roku, gdy posłała 72 asy. Zwonariowa zaserwowała dotychczas 23 asy i ta różnica nie uszła jej uwadze. - Serena serwuje mocno, ale też precyzyjnie - zauważyła Rosjanka. - Ona nie potrzebuje używać pełnej mocy. Potrafi obijać piłkę po liniach i to czyni z niej trudną rywalkę. Ale tenisistka z Moskwy optymistycznie też zauważa: - Ona przegrała dawniej kilka meczów, a to oznacza że zawsze można ją pokonać. Będę próbowała zagrać w taki sposób, by dać jej jak najwięcej powodów do zmartwień.
Rosjanka w siedmiu poprzednich startach w Londynie nigdy nie doszła dalej niż do 1/8 finału. Dla Sereny będzie to szósty finał, do tej pory przegrała dwa (2004, 2008). Poza tym nie wygrała jeszcze tylko jednego z 15 dotychczasowych wielkoszlemowych finałów (US Open 2001). Amerykanka na trawie legitymuje się bilansem spotkań 58-8 (6-0 w tym sezonie), Zwonariowa na tej nawierzchni wygrała w karierze 27 z 39 spotkań (6-1 w 2010 roku).
Serena: - Na papierze wygląda, że powinnam wygrać. Ale Wiera pokonała kilka dobrych zawodniczek, w dwóch poprzednich meczach odrabiała stratę seta, więc oczywiście jest wojowniczką. Naprawdę ciężko jest grać z takimi zawodniczkami, jak ona, w jej grze nie ma faktycznej słabości, wszystko wygląda na dosyć silne, od forhendu i bekhendu po jej poruszanie się. Myślę, że najważniejsze dla mnie to być pozytywnie nastawioną i nie wywierać na siebie zbyt dużej presji.
Zwonariowa: - Serena to znakomita zawodniczka, obrończyni tytułu. Choćby nie wiem co się działo muszę być agresywna i nie poddać się jej dominacji. Ale wiem, że gdy gram swój najlepszy tenis, mogę pokonać każdą zawodniczkę po drugiej stronie siatki. Zawsze w siebie wierzę i nie przejmuję się tym co wszyscy mówią - nigdy nie patrzę na jakiekolwiek szanse i porównania. Gram w finale Wimbledonu, więc jedno z moich marzeń już się spełniło.