Iga Świątek w finale turnieju WTA 1000 w Rzymie pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę (6:2, 6:3 - więcej TUTAJ). Było to już 21. trofeum wywalczone w tourze przez 22-letnią tenisistkę z Raszyna.
- Pizza jest już zimna. Po finale nie miałam czasu nic zjeść, dzień jest dość intensywny. Ale zawsze tak jest, kiedy wygrywasz, więc dobrze jest mieć takie problemy - przyznała Świątek w rozmowie z dziennikarką WTA Insider Podcast.
Liderka światowego rankingu przyjechała na turniej w Rzymie po triumfie w Madrycie i jak podkreśliła w pierwszych rundach pomogło jej trochę doświadczenie. Polka wygrała dwie wcześniejsze edycje imprezy w stolicy Włoch.
- Czułabym się naprawdę źle, gdybym przegrała tutaj na początku turnieju. Myślę jednak, że liczy się doświadczenie, ta pewność, że moja gra wystarczy. Że nawet jeśli nie jest w 100 proc. doskonała, to wszystko będzie dobrze i być może wystarczy to na pierwsze mecze. Oczywiście to tenis, więc nie można niczego przewidzieć - dodała.
Po tych słowach Świątek do rozmowy dołączyła... Daria Abramowicz. - Przyznanie tego to jedno, a wykonanie tego to już inna sprawa - wtrąciła swoje trzy grosze psycholog.
Reakcja naszej tenisistki była natychmiastowa. - Dobrze mi się to udało! Właśnie powiedziałam, że teraz jedziemy do innego miejsca (do Paryża na wielkoszlemowy Roland Garros - przyp. red.) i będę bardziej zrelaksowana. Pamiętasz, rozmawiałyśmy o tym pierwszego dnia, kiedy tu (do Rzymu - przyp. red.) przyjechaliśmy. Że mam się uspokoić przed turniejem i pogodzić się z tym, że nie będę grała idealnie od samego początku" - odpowiedziała Świątek.
Zobacz:
Jest super! Rośnie przewaga Świątek nad Sabalenką
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: Polki nadal niepokonane! Holandia rozbita