Niby losowanie korzystne, rywal mało wymagający, a jednak powtórka z rozrywki. Powinno być szybkie 3:0, skończyło się na kolejnym dreszczowcu (4:6, 5:7, 7:6, 6:3, 6:1). Marc-Andrea Huesler nigdy wcześniej nie przebrnął przez pierwszą rundę turnieju wielkoszlemowego (próbował pięć razy), tymczasem w pojedynku przeciwko Hubertowi Hurkaczowi już witał się z gąską.
Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Wrocławianin pozwalał rywalowi na wszystko. Choć uchodzi za najlepiej serwującego tenisistę świata, przegrał już pierwszy gem przy swoim podaniu. Gdyby Szwajcar udźwignął presję i utrzymał przewagę przełamania, zamknąłby spotkanie w trzech setach. Zadanie jednak go przerosło. Na szczęście.
Ostatecznie Hurkacz zdołał uchronić się od największej kompromitacji w karierze i klęski w konfrontacji z rywalem, który w tym sezonie przegrał dwa razy więcej spotkań, niż wygrał.
Sam Wojciech Fibak przed rozpoczęciem US Open podkreślał, że wierzy w awans Polaka do finału imprezy. Okrzyknął go nawet trzecim obecnie najlepszym tenisistą świata na kortach twardych (więcej -> TUTAJ).
Nic dziwnego. Po fascynujących bojach z liderem rankingu światowego Carlosem Alcarazem i zaciętej batalii z legendarnym Novakiem Djokoviciem na Wimbledonie można dojść do takich wniosków.
Hurkacz natomiast niezmiennie cierpi na tę samą przypadłość. Prędzej, tak jak w Cincinnati, błyskawicznie odprawi Stefanosa Tsitsipasa w nieco ponad godzinę, niż małym nakładem sił upora się ze zdecydowanie niżej notowanym i w ostatecznym rozrachunku dużo słabszym od siebie rywalem. Zwłaszcza w turnieju wielkoszlemowym.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozum na boisku. O tym golu będą chciały zapomnieć
Jedno trzeba Hurkaczowi przyznać. Z takich tarapatów, w jakie wpadł wychodzą tylko najwięksi mistrzowie. Polak przekuł frustrację, która go zalewała w siłę. Najpierw ofiarą padła rakieta, a wkrótce potem Huesler. Polak zmienił swoją grę o 180 stopni i rozbił Szwajcara w pył, choć zupełnie nic tego nie zapowiadało.
Potem zrobił to, co powinien zrobić na samym początku. Zachował zimną krew i zmiótł przeciwnika z kortu. Nie dał mu zamknąć spotkania, rozniósł do zera w tie-breaku i odebrał wszystkie atuty. Następnie wygrał kolejną partię, a w ostatniej pozwolił Szwajcarowi zgarnąć jednego gema na otarcie łez. Huesler nie istniał. Nie można było od razu?
Wtedy nie zostałaby zachowana tradycja. Do drogi przez mękę Hurkacza w początkowych rundach pozostaje się tylko przyzwyczaić. Parę lat temu podobnie mieli polscy szczypiorniści. Za to ostatnie sety mogą napawać optymizmem i z pewnością nie jednemu przywróciły wiarę. Hurkacz ma tendencję zwyżkową. Lubi się rozpędzać z meczu na mecz. Prognoza Fibaka wciąż może okazać się prorocza, a Nowy Jork odczarowany.
Trzeba mieć świadomość, że silniejsi rywale nie wybaczą takich kryzysów, jak ten z Hueslerem, który trwał dwa i pół seta. Niewykluczone, iż będzie miał on charakter symboliczny. Niekiedy los pisze najbardziej zdumiewające scenariusze. Jeśli Hurkacz, jako pierwszy Polak dojdzie do finału męskiego turnieju wielkoszlemowego, choć był o włos od sensacyjnego odpadnięcia w pierwszej rundzie, kibice będą wspominali tegoroczne US Open po wsze czasy. Do tego jednak bardzo daleka droga.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Świątek ma nad czym pracować. "Istnieje większe prawdopodobieństwo, że nie wygra US Open"
- Hurkacz wygra US Open?! Co za prognoza legendy. "Jest dla mnie trzecim tenisistą świata"