Pierwotnie na niedzielę zaplanowany był tylko finał singla, ale z powodu opadów deszczu na ostatni dzień przeniesiono również jeden półfinał - Jelena Rybakina kontra Ludmiła Samsonowa. Na jego zwyciężczynię czekała już Jessica Pegula (pogromczyni Igi Świątek), a to oznaczało, że Amerykanka będzie miała przewagę w meczu o tytuł.
Samsonowa zaliczyła w niedzielę skuteczny powrót i pokonała w półfinale Rybakinę 1:6, 6:1, 6:2. Po zakończeniu spotkania Rosjanka dostała około dwie godziny na regenerację i przygotowania do finału. Wydarzenia na korcie pokazały, że ten czas okazał się niewystarczający. Pegula zmiotła z kortu rywalkę w zaledwie 49 minut i została mistrzynią zawodów w Montrealu (więcej tutaj).
Po takim finale pozostał duży niesmak. Nic dziwnego, że pokonana Samsonowa miała wielkie pretensje do organizatorów. - Starałam się dać z siebie wszystko co najlepsze, ale to było niewystarczające. Szczerze mówiąc, chciałabym mieć więcej czasu po półfinale, ale organizatorzy stwierdzili, że to niemożliwe, więc jest OK. Nie miałam czasu na regenerację, ponieważ byłam w sali fizjoterapeutycznej i próbowałam owinąć taśmą całe moje ciało, a zajęło mi to godzinę - mówiła na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co oni wymyślili?! Zobacz, co robią ci koszykarze
Podczas turnieju w Montrealu Rosjanka dwukrotnie miała sytuację, że musiała grać po dwa mecze w jednym dniu. Tak było w piątek, gdy najpierw w III rundzie pokonała Arynę Sabalenkę, a następnie w ćwierćfinale Belindę Bencić. Tak również było w niedzielę, gdy zmierzyła się kolejno z Rybakiną i Pegulą. 12. rakieta świata przyznała, że układanie planu gier nie wyszło organizatorom dobrze. - To dziwne, że ludzie o nas nie myślą - stwierdziła.
Samsonowej wtórowała w niedzielę Rybakina, która zakończyła udział w zawodach na półfinale. Kazaszce poszło przede wszystkim o wydarzenia, które miały miejsce w nocy z piątku na sobotę. Mistrzyni Wimbledonu 2022 zmierzyła się w ćwierćfinale z Darią Kasatkiną. Panie stoczyły trzysetowy bój, który aktualna czwarta rakieta świata rozstrzygnęła wynikiem 5:7, 7:5, 7:6(8). W Kanadzie dochodziła wówczas godzina 3:00 rano.
- Czuję się zniszczona z powodu planowania gier w turnieju i całej tej sytuacji. Nie jestem z tego powodu specjalnie zadowolona, ale tak właśnie jest. W takich sytuacjach tenisistki nie mogą wiele zrobić. Pogoda nie była pomocna. Nabawiłam się kilku kontuzji, ale staraliśmy się z nimi poradzić i zobaczyć, jak z tego wyjdziemy - mówiła na konferencji prasowej.
Rybakina ma również pretensje do WTA. - Mam nadzieję, że to ostatni raz, ponieważ było to trochę nieprofesjonalne od... nie mogę powiedzieć, że od strony organizatorów turnieju, bowiem myślę, że najważniejsza jest tutaj WTA - stwierdziła tenisistka.
Czytaj także:
Kolejne wyzwanie Igi Świątek. Polka może zagrać z Aryną Sabalenką
Pierwsza taka sytuacja u Huberta Hurkacza od trzech lat. Wraca Novak Djoković