Nie milkną echa niedawno zakończonego turnieju w Warszawie. Triumf na stadionie Legii odniosła Iga Świątek. Polka w finale pokonała Niemkę Laurę Siegemund 6:0, 6:1. To pierwszy puchar zdobyty przez podopieczną Tomasza Wiktorowskiego na własnej ziemi.
Mimo że 22-letnia tenisistka ma już na koncie cztery sukcesy wielkoszlemowe, to do końca lipca tego roku pozostawała bez wygranego turnieju rangi WTA 250. Ten fakt uległ zmianie wraz z zakończonymi zmaganiami w stolicy naszego kraju.
Dla Świątek sukces w Polsce znaczy naprawdę wiele. Od początku turnieju powtarzała, że gra przed biało-czerwoną publicznością dostarcza dodatkowej dawki stresu. Ze spotkania na spotkanie napięcie malało, ale waga wydarzenia pozostawała dla raszynianki tak samo duża.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Dzieci Kardashian oszalały. Gwiazdor spełnił ich marzenie
Inaczej tę wygraną postrzegli niektórzy kibice oraz eksperci, którzy podkreślili, że fakt - Iga poradziła sobie z presją, ale nie należy przywiązywać do tego triumfu nie wiadomo jakiej wagi, bo przed nią duże ważniejsze wyzwanie - US Swing na czele z próbą obrony tytułu na US Open przez liderkę rankingu.
Zawodniczka odpowiedziała na wspomniane komentarze, ponownie zaznaczając, iż weekend w Warszawie należał do tych naprawdę wymagających.
- Co to był za tydzień...nie ukrywałam i nie będę ukrywała, że ten turniej był dla mnie ważny i trudny z wielu powodów. I właśnie dlatego jestem tak dumna. Przeczytałam gdzieś, że ten turniej jest nieważny wobec tych, które przede mną w Kanadzie i USA. Cóż...dla mnie był bardzo ważny i cieszę się, że poczułam tyle wsparcia i pozytywnej energii z Waszej strony. Dziękuję za to i do zobaczenia niebawem - czytamy na Instagramie Igi Świątek.
Czytaj także:
Skandal na meczu gwiazdy. Chamski kibic. "Zamknij się!"
Co za thriller w Waszyngtonie! Świetny dzień Ukrainek