W niedzielę zakończyła się druga edycja turnieju WTA rozgrywanego w Warszawie. W finale Iga Świątek pokonała Laurę Siegemund, oddając jej zaledwie jednego gema. Przed rokiem BNP Paribas Warsaw Open odbywał się na kortach ziemnych, wówczas liderka rankingu przegrała w ćwierćfinale. Tym razem na obiekcie Legii położono hard. Tak ma też pozostać w kolejnych planowanych edycjach.
Nie wiadomo jeszcze, jaki będzie przyszłoroczny termin warszawskiego turnieju. Gdyby został rozegrany tak jak teraz, czyli w ostatnim tygodniu lipca, to pokrywałby się z igrzyskami olimpijskimi w Paryżu.
- Jeszcze nie było pytań, rozmów i konsultacji. Są igrzyska i wiemy o tym, że trzeba poważnie zastanawiać się nad terminem. Iga jest fundamentem tego turnieju. Oczywiście można zrobić edycję bez Igi, ale nie o to chodzi. Trzeba korzystać, że mamy wybitną tenisistkę w kraju - mówił Mariusz Fyrstenberg, dyrektor warszawskiej imprezy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za "kot"! Fantastyczne parady bramkarza
- Zależy nam na tym, żeby Iga zagrała tu przed albo po igrzyskach - dodał. Turniej olimpijski odbędzie się na kortach ziemnych tam, gdzie rozgrywany jest Roland Garros. Gdyby więc WTA w Warszawie miał termin przed igrzyskami, to lepsza byłaby nawierzchnia ziemna. Organizatorzy nie chcą jednak wracać do tej opcji i wolą hard court.
Edycja pełna wyzwań
W minionym tygodniu po raz drugi światowy kobiecy tenis po dłuższej przerwie zawitał do stolicy. Ponownie nie obyło się bez problemów, które nie zawsze były zależne od organizatorów. Karty rozdawała pogoda. Prognozy nie były optymistyczne, ale ostatecznie skończyło się całkiem dobrze.
Korty Legii nie mają sztucznego oświetlenia, więc można było grać do około godz. 20:00. - To trudny teren, żeby organizować turniej. Udało się, mieliśmy trochę szczęścia z pogodą i wyszło super. Wszyscy musimy się nauczyć, że mamy wielki turniej z wielką zawodniczką, a to pociąga za sobą wiele komentarzy. Kibice muszą zrozumieć pewne rzeczy - podkreślił były tenisista.
- Największym wyzwaniem było skasowanie w piątek meczu Igi. To była genialna decyzja supervisora. Spowodowała to, że mogliśmy puścić wszystkie deble, a w sobotę iść zgodnie z planem. Gdyby nie to, to bylibyśmy totalnie zakopani w meczach. Okazałoby się, że Wickmayer czy Noskova miałyby grać trzy mecze dziennie. Mogliśmy nie skończyć imprezy w niedzielę - wyjawił Fyrstenberg.
Ostatecznie tylko kilka meczów deblowych odbyło się w hali. Single zostały przeniesione, a w efekcie finały zostały rozegrane planowo w niedzielę i z tym nie było żadnego problemu.
Nauka dla kibiców
- Każdego dnia od wtorku mieliśmy na kortach około czterech tysięcy kibiców. To wybitny wynik, jak na WTA 250. Ten wyczyn na pewno pójdzie w świat - powiedział dyrektor turnieju.
Bilety na wszystkie dni były wyprzedane i trudno je było dostać nawet "z drugiej ręki". Zawirowania związane z pogodą wzbudziły dyskusje wśród fanów, którzy czuli się poszkodowani, że przez opady deszczu nie obejrzeli wszystkich zaplanowanych spotkań każdego dnia.
- W tym roku w porównaniu z innymi latami mieliśmy sporo szczęścia. Taka pogoda w lipcu to normalna rzecz w Polsce. Zmiany planu gier, niepewność - to codzienność, podobnie jest na świecie - mówił Fyrstenberg.
- Na całym świecie jest tak samo. Na Wimbledonie nikt nie dyskutuje, kiedy pada. Nie oddaje się pieniędzy za bilety, a ludzie przyjeżdżają z całego świata. Tenis jest zależny od pogody, musimy sobie zdawać z tego sprawę. Kibice nie wiedzą, uczą się. My też się uczymy, jak w takich sytuacjach postępować - dodał.
Cierpliwość gwiazdy
Większość kibiców na warszawskie korty zawitała z powodu Igi Świątek. Ta nie zawiodła, bo w świetnym stylu triumfowała w całym turnieju. Cierpliwie po meczach rozdawała autografy i pozowała do zdjęć. Fani nie mogli czuć się zawiedzeni.
- Widziałem ją w tym tygodniu bardzo zmęczoną. Mówiła o tym w swojej przemowie na korcie, że temat turnieju był przez pół roku poruszany u niej w domu. To wywoływało u niej dodatkową presję. Widziała, ile stresu to kosztuje wszystkich,. Wiedziała, jak bardzo zależy wszystkim, żeby ona grała i wygrywała - tłumaczył Fyrstenberg.
- Dlatego - wielki szacunek dla Igi. Grała inny niż normalny turniej. Rozumiała wszystko: problemy z pogodą, nie skarżyła się na to, że będzie musiała zagrać dwa razy jednego dnia. Dziękowała, że przekazaliśmy tę informację wcześniej i mogła się właściwie przygotować. Ma 22 lata, ale jest bardzo dojrzała, jeśli chodzi o tenisowe rzeczy. Jest bardzo skromna, doskonale rozumie tenis i zasady panujące na turniejach. Nie musiała grać tutaj. Rankingowo ten turniej nic jej nie dawał, finansowo - nie oszukujmy się - też nie, a mimo to dała z siebie absolutnie wszystko - dodał.
Świątek pokazała klasę również w momencie, kiedy w sobotę jej spotkanie z Yaniną Wickmayer zostało przerwane przy stanie 6:1, 5:5. Powodem były zapadające ciemności. - Rozmawiałem z nią pięć minut później na siłowni. Zachowała się profesjonalnie. Niejeden z nas by się zagotował. A ona po prostu spytała się mnie, kiedy może zagrać w sobotę - zakończył dyrektor BNP Paribas Warsaw Open.
Dla organizatorów turnieju WTA w Warszawie nadszedł czas na podsumowanie, a dla Igi Świątek na wylot do USA, gdzie zagra w Montrealu, Cincinnati oraz US Open.
Czytaj też:
Ważna informacja od ukraińskiej tenisistki. Czy to przełom?
Działania charytatywne czołowego tenisisty. Stworzy fundację