Tomasz Świątek zrecenzował grę Igi. "To nie jest takie proste, jak wielu z nas się wydaje"

Getty Images / Stringer/Anadolu Agency / Na zdjęciu: Iga Świątek po meczu z Eliną Switoliną
Getty Images / Stringer/Anadolu Agency / Na zdjęciu: Iga Świątek po meczu z Eliną Switoliną

- Wielu kibiców nie zauważa, że w sporcie są wzloty i upadki, góry i doły - Tomasz Świątek komentuje krytykę skierowaną w jego córkę. Iga odpadła w ćwierćfinale Wimbledonu.

[tag=48999]

Iga Świątek[/tag] przegrała mecz z Eliną Switoliną (7-5, 6-7(5), 6-2). Ukrainka prezentowała się świetnie, ale Polka grała poniżej oczekiwań. Popełniała błędy, które ułatwiły zadanie rywalce.

- Nie powinniśmy krytykować Igi, bo turniej jest długi, każdy dzień przynosi coś innego, a tenis to sport, który nie jest możliwy bez przegrywania, każdy czasem przegrywa. Iga dała z siebie wszystko w trakcie ćwierćfinału. Ona zawsze walczy o zwycięstwo i tak też było na Wimbledonie - tłumaczy Tomasz Świątek w rozmowie z WP SportoweFakty.

I dodaje, że jako społeczeństwo przyzwyczailiśmy się do tego, że Iga wygrywa. Nie tylko poszczególne mecze, ale też całe turnieje.

ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #3. Mistrzyni z przypadku. Anita Włodarczyk odsłania kulisy

- Obecnie przegrana w ćwierćfinale Wimbledonu jest traktowana jak porażka, ale jeszcze dwa, trzy lata temu bralibyśmy ten wynik w ciemno. Od samego początku Iga mówiła, że trawa nie jest nawierzchnią, na której czuje się najlepiej. Progres jest, ale zwróćmy uwagę na czas, jaki miała Iga, aby przygotować się na trawę. Na Rolandzie Garrosie uzyskała najlepszy wynik. Grała od początku do samego końca. Inne dziewczyny już wtedy miały czas na to, aby przygotować się do zmiany nawierzchni, tymczasem Iga potrzebowała kilku dni odpoczynku po triumfie. Musiała zresetować głowę, odpocząć fizycznie i dopiero wtedy przejść na trawę. Przechodzenie z turnieju na turniej nie jest automatyczne - podkreśla Świątek.

Ojciec Igi zauważa, że córka grała jeszcze w Bad Homburg, również na trawie, jednak spotkania oficjalne to nie to samo, co warunki treningowe.

- Iga rozkręcała się z meczu na mecz podczas Wimbledonu, ale tydzień czy dziesięć dni treningu dałyby jej znacznie więcej korzyści. Wtedy moglibyśmy liczyć na to, że wynik w Anglii byłby lepszy, ale wtedy też nie mielibyśmy zwycięstwa w Rolandzie Garrosie, bo tak układa się kalendarz - twierdzi Świątek.

Według ojca światowej jedynki, Iga z roku na rok jest coraz dojrzalsza, coraz szybciej uczy się każdej nawierzchni. Mimo tego rezultat, który osiągnęła w Londynie, brałby w ciemno przed turniejem.

- Mam pełen szacunek do poziomu, do którego dotarła. Spotkanie ze Switoliną nie ułożyło się po myśli Igi, ale pamiętajmy, że każda przeciwniczka wychodząca na mecz z moją córką ma jeden cel - bić mistrzynię. Porównajmy mecz Svitoliny z Igą do półfinału z Vondrousovą. To jak dzień i noc. Czeszka nie postawiła Elinie wielkich wymagań, mecz był słaby, ale to właśnie tak działa. Nie da się w każdym spotkaniu pokazać wszystkich najlepszych umiejętności - zaznacza Świątek. - Wielu kibiców nie zauważa, że w sporcie są wzloty i upadki, góry i doły. Oczywiście, dąży się do tego, aby zwycięstw było jak najwięcej, ale nie ma możliwości, żeby topowy poziom utrzymywać nieustannie. Prześledźmy kariery Federera, Djokovicia czy Nadala. Tam też nie zawsze było kolorowo.

Uważa, że krytyka Igi pojawia się bezzasadnie. Ma nawet swoją teorię, skąd się wzięła.

- Nie jestem tego pewny, ale wydaje mi się, że część osób obstawiająca mecze i stawiająca na Igę, czuje frustrację z powodu przegranej. To może być powód krytycznych opinii. Z tego co wiem, pozytywnych jest i tak dużo więcej - wyznaje ojciec Igi.

Wimbledon to już jednak historia. Przewaga Igi w rankingu WTA topnieje. Coraz bliżej Polki jest Aryna Sabalenka, która ostrzy sobie zęby na numer jeden. Po londyńskim turnieju przewaga Polki nad Białorusinką wynosi 470 punktów.

- W momencie, kiedy skończył się Wimbledon i wszystkie dziewczyny przenoszą się na harda, szanse Igi i Sabalenki się wyrównują. Sabalenka faktycznie miała trochę przewagi nad rywalkami, całkiem nieźle grała na trawie, a i tak nie dotarła do finału. To nie jest takie proste, jak wielu z nas się wydaje. Najprostszą metodą, aby to zrozumieć, jest wzięcie rakiety do ręki, wyjście na najprostszy kort i zagranie kilku banalnych piłek. Wtedy nabiera się pokory do tego, co widzimy w telewizji - zaznacza Tomasz Świątek. - Iga jest świadoma tego, że po Wimbledonie mogła stracić jedynkę w rankingu WTA. Na pewno nie byłoby wielkiej rozpaczy, Iga nie kieruje się statystykami. Sabalenka jest teraz w świetnej dyspozycji fizycznej, gra bardzo dobrze, ale zobaczymy, co wydarzy się podczas US Open. Tam Iga sięgnęła po tytuł, Sabalenka będzie bronić półfinału.

Dawid Góra, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty