28 czerwca 1996 roku w Osijek na świat przyszła Donna Vekić. To córka Igora oraz Brankici Vekić, którzy byli sportowcami. Jej ojciec grał w piłkę nożną, natomiast matka biegała na 100-400 metrów przez płotki.
Nic więc dziwnego, że Vekić od najmłodszych lat była związana ze sportem. Jako młoda dziewczyna jej marzeniem było tylko i wyłącznie zostanie gimnastyczką. Zaczęła je realizować już w wieku czterech lat.
W końcu jednak zdecydowała się spróbować swoich sił w innym sporcie, a konkretnie tenisie. Ten momentalnie sprawił, że Chorwatka porzuciła marzenie związane z gimnastyką, by rozpocząć karierę w innej dyscyplinie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie
- Po raz pierwszy zaczęłam grać w tenisa, gdy miałam sześć lat. Wcześniej dwa lata uprawiałam gimnastykę i bardzo mi się podobało. Podczas mojego pierwszego treningu tenisowego skręciłam kostkę, ale już w kolejnym dniu wróciłam do gry. Lubiłam grać i nie chciałam mieć żadnej przerwy - mówiła w jednym z wywiadów 26-latka.
16 lat i już wielkie osiągnięcie
Vekić na długo zapamięta 2012 rok. To właśnie wtedy zaczęła rywalizować w turniejach rangi WTA. Już na początku zawodowej kariery udało jej się dotrzeć do finału turnieju WTA Taszkent. Dzięki temu została najmłodszą tenisistką, która popisała się takim osiągnięciem w wieku zaledwie 16 lat.
Już w kolejnym sezonie po raz pierwszy w karierze zakończyła rok z miejscem w pierwszej setce. Chorwatka uplasowała się na 86. miejscu, co było jej rekordem życiowym. W końcu nigdy wcześniej nie plasowała się w światowym rankingu WTA tak wysoko.
Premierowy tytuł w nieudanym sezonie
W 2014 roku przyszedł pierwszy triumf w imprezie rangi WTA. Vekić okazała się najlepsza w turnieju WTA Kuala Lumpur, gdzie w finale pokonała byłą już tenisistkę ze Słowacji, Dominikę Cibulkovą.
Mimo że w roku tym wygrała swój pierwszy turniej, całokształt sezonu nie był dla niej udany. Dodając do tego słaby początek 2015 doszło do tego, że Chorwatka spadła na 177. miejsce w rankingu. Ostatecznie zdołała zakończyć go na 105. lokacie.
Następnie Vekić zanotowała serię dziesięciu turniejów rangi WTA z rzędu, od lutego do sierpnia, w których odpadła już w pierwszej rundzie. Stąd też decydowała się na liczne występy w imprezach ITF, odnosząc przy tym piąty w karierze sukces.
Po trzech latach znów to zrobiła
W 2017 roku 26-latka powtórzyła sukces z Kuala Lumpur i okazała się najlepsza w imprezie WTA Nottingham. W finale jej wyższość musiała uznać kolejna była już tenisistka, Brytyjka Johanna Konta. W lipcu Chorwatka zameldowała się na 45. miejscu w rankingu, był to jej najlepszy wynik w karierze.
Mimo że Vekić zakończyła tamten sezon na niższej lokacie, to w kolejnym roku poprawiła swój wynik. W końcu zameldowała się ona na 34. pozycji, dzięki czemu była już blisko czołowych tenisistek na świecie.
Do historii przeszedł dzień 4 listopada 2019 roku. To właśnie wtedy chorwacka tenisistka zameldowała się w czołowej dwudziestce rankingu, zajmując 19. miejsce. Jednak od tamtego czasu nigdy nie udało jej się przebić tego wyniku.
Afera z udziałem Chorwatki
Rok później zrobiło się głośno o Vekić i to nie z powodu jej wyniku. Oskarżyła ona swoją rywalkę, Amandę Anisimovą o wezwanie trenera jako posunięcie taktyczne, kiedy przerwała rywalizację w środku tie breaka podczas turnieju WTA Rzym.
"Naprawdę teraz?" - powiedziała sfrustrowana Vekić. Anisimova natychmiast w swojej obronie argumentowała, że na jej ręce pojawiły się pęcherze.
"To się po prostu stało. Gdybym upadła, to też stałoby się nagle" - stwierdziła Amerykanka. Ostatecznie to ona triumfowała w tym spotkaniu, zwyciężając po dwóch tie breakach. Później w mediach społecznościowych opublikowała zdjęcie swojej dłoni, by pokazać, że to co mówiła miało miejsce.
Wplątana w skandal
W 2017 roku Vekić spotykała się ze szwajcarskim tenisistą, Stanem Wawrinką. Ten podczas meczu z Australijczykiem Nickiem Kyrgiosem usłyszał od niego, że jego partnerka go z Thanasim Kokkinakisem. Kyrgios jeszcze przepraszał, że musiał go poinformować o takim fakcie.
Za te słowa Australijczyk został ukarany z grzywną, a Chorwatka wciąż tworzyła szczęśliwy związek z Wawrinką. - Nie rozmawiałam z Kyrgiosem, ale to bardzo rozczarowujące, że dzieje się to w naszym sporcie. Mam nadzieję, że to się nie powtórzy, ponieważ nie jest to zbyt dobry wizerunek dla naszej dyscypliny - mówiła w jednym z wywiadów Vekić, odnosząc się do tego, o co oskarżył ją rywal jej ówczesnego partnera.
Ostatecznie Chorwatka rozstała się ze Szwajcarem w 2019 roku. Wydaje się, że słowa wypowiedziane przez Kyrgiosa nie miały na to wpływu, w końcu do tej decyzji doszło dwa lata później.
Zakończyła czteroletnią posuchę
Po czterech latach oczekiwania Chorwatka triumfowała w turnieju rangi WTA. Udało jej się zatrzymać 18-letnią Dunkę Clare Tauson i zdobyć tytuł w imprezie WTA Courmayeur. Udało jej się to osiągnąć mimo tego, że nie była nawet rozstawiona. Tymczasem 26-latka nie straciła nawet seta.
Tym samym po udanym starcie we włoskim Courmayeur, Vekić miała na swoim koncie trzy tytuły rangi WTA. Pierwszy udało jej się zdobyć w Kuala Lumpur, następnie triumfowała w Nottingham.
- Ten tytuł był dla mnie dowodem, że cała praca i wysiłek, jaki włożyłem, nie poszły na marne i że nadal warto trenować, pracować, inwestować w regenerację i wszystkie inne rzeczy, które nie są przyjemne, jak bycie na boisku. Jest to dla mnie zdecydowanie dodatkowa motywacja do wszystkiego, co ma nadejść - mówiła w jednym z wywiadów na temat tytułu w Courmayeur.
Tak zachowała się wobec Ukrainki
Sporym echem odbiło się spotkanie Vekić z Łesią Curenko. W nim doszło do niespodzianki, bowiem lepsza okazała się niżej notowana Ukrainka. Po zakończonym pojedynku doszło do skandalicznych scen.
Zwyczajowo zawodnicy podchodzą do siatki, dziękując sobie za grę, potem podają ręce sędziemu. Tym razem niepisane reguły zostały złamane. Chorwatka nawet nie spojrzała w stronę Ukrainki (więcej TUTAJ).
Zdenerwowana tym, co się stało na korcie, podeszła do swojej ławki, spakowała szybko swoje rzeczy, nawet nie spojrzała w kierunku rywalki. A Curenko czekała przy siatce dobrych kilkanaście sekund. Mało tego. Nawet przeszła na drugą stronę, zrobiła dwa kroki w kierunku Vekić, ale widząc, że to nic nie zmienia, w końcu się wycofała.
Publiczność widząc taką sytuację wyraziła swoją dezaprobatę. Po trybunach przeszło bardzo głośne "buczenie". Fani nie mogli zrozumieć, dlaczego właśnie tak zachowała się Vekić.
Nie ma dobrych wspomnień ze Świątek
Po raz pierwszy Chorwatka zmierzyła się z Igą Świątek w 2020 roku. Podczas trzeciej rundy Australian Open przegrała 5:7, 3:6. Ponownie obie tenisistki rywalizowały ze sobą miesiąc później w Dosze, wówczas Polka znów była lepsza (6:4, 7:5).
Zdecydowanie najwyższą wagę miał ich pojedynek w poprzednim sezonie podczas WTA San Diego. W amerykańskim turnieju doszło do chorwacko-polskiego finału, w którym Vekić po raz pierwszy w karierze zdołała urwać seta rywalce z Polski. Ostatecznie Świątek triumfowała 6:3, 3:6, 6:0, dzięki czemu to ona zdobyła tytuł.
Teraz czas na czwarte starcie w tej rywalizacji. Mecz Świątek - Vekić zaplanowano na poniedziałek, 15 maja. Początek tego pojedynku nie wcześniej niż o godzinie 20:30. Transmisja w Canal+ Sport, natomiast relacja tekstowa na żywo dostępna na WP SportoweFakty.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty