Iga Świątek po raz czwarty w historii grała z Weroniką Kudermetową i po raz czwarty okazała się od Rosjanki lepsza. Tym razem w półfinale turnieju WTA 1000 w Madrycie pokonała ją 6:1, 6:1. Jak stwierdziła w wywiadzie dla telewizji Canal Plus, rywalka raczej niczym jej nie zaskoczyła.
- Trudno to ocenić, ale wydaje mi się, że w tym meczu było mało rytmu. Ja staram się skoncentrować na sobie, bo takie starcia nie są łatwe. Trzeba zachować koncentrację. Pierwszy raz rywalizowałyśmy na mączce. Na tej nawierzchni mam zawsze plan B. Byłam gotowa na to spotkanie i cieszę się, że wygrałam - podsumowała półfinał nasza tenisistka.
W tym spotkaniu Iga Świątek nie imponowała liczbą asów, bo nie zaserwowała żadnego. Jednak w premierowym secie rywalka przy jej pierwszym podaniu zdobyła tylko jeden punkt. - Na pewno muszę doszlifować ten element - przyznała Polka. - Jednak na mączce to nie jest taki "must have" jak na twardej nawierzchni. Mogę zawsze swobodnie zaserwować drugi serwis i robić nim przewagę, zwłaszcza jak umiem to zrobić różnorodnie.
W finale na rakietę numer jeden czeka już Aryna Sabalenka. Białorusinka przyznała, że chciała zmierzyć się z Polką w tym spotkaniu. Polska tenisistka też cieszy się na tę rywalizację. - Na pewno obie jesteśmy takimi zawodniczkami, które napędzają się do wzajemnego rozwoju. Motywujemy się wzajemnie, więc fajnie, że jest taka osoba i że ja jestem też jedną z tych, co są w czołówce i mogę grać w finałach - podkreśliła.
Iga Świątek wspomniała o jeszcze jednym aspekcie rywalizacji z aktualnym numerem dwa rankingu WTA. - Obie pokazujemy stabilność, jeżeli chodzi o formę i myślę, że to jest taki fajny przykład dla mediów, które przez wiele lat mówiły, że damski tenis jest niestabilny. My pokazujemy, że jest inaczej - zakończyła swoją wypowiedź Polka.
Czytaj także:
-> Białorusinka straszy Igę Świątek
-> Sensacja na koniec ćwierćfinałów. Stefanos Tsitsipas przegrał z lucky loserem
ZOBACZ WIDEO: Zrobiła to! Jechała rowerem nad przerażającymi przepaściami