Sobotni finał międzynarodowych mistrzostw Australii przyniósł kilka zwrotów akcji, ale Madison Keys wyszła z tego pojedynku jako zwyciężczyni. Amerykanka pokonała faworyzowaną Arynę Sabalenkę 6:3, 2:6, 7:5 i sięgnęła po premierowe mistrzostwo w Wielkim Szlemie. Z tego względu jej radość po triumfie w Melbourne była ogromna.
Wielkie emocje towarzyszyły również Białorusince. Na początku liderka rankingu WTA mocno przeżyła porażkę. Rzuciła swoją rakietą o kort, po czym go opuściła, aby trochę ochłonąć w szatni. Po powrocie na Rod Laver Arena Sabalenka uczestniczyła w ceremonii dekoracji.
26-latka została zapytana podczas konferencji prasowej o sytuację z rakietą. - Musiałam wyrzucić z siebie te negatywne emocje na końcu, żeby móc wygłosić przemówienie. Po prostu starałam się to puścić, być dobrą osobą i okazać szacunek - stwierdziła Sabalenka, która potem śmiała się podczas ceremonii dekoracji.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski dostał dziwną propozycję. "To zupełnie nie moja bajka"
Negatywne emocje tenisistki po przegranym wielkoszlemowym finale zdają się być czymś naturalnym. Tym bardziej jeśli zawody te są dla niej wyjątkowo ważne. Sabalenka mogła przecież wygrać Australian Open po raz trzeci z rzędu.
- Zdecydowanie było trochę frustracji, bo byłam tak blisko osiągnięcia czegoś szalonego - przyznała.
- Na tym etapie walczę o tytuły. Ale muszę być dumna z siebie, bo trzy finały z rzędu to coś szalonego. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wrócę jako lepsza zawodniczka i jeszcze raz zdobędę trofeum - dodała Sabalenka na konferencji prasowej.