Afryka zawdzięcza Mistrzostwa Świata Polakowi

Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

Afryka zawdzięcza Mistrzostwa Świata Polakowi. Wiesław Pięta to historyk tenisa stołowego i częstochowskiego AZS, który opowiada, jak do tego doszło.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Redakcja PZTS: W sobotę 20 maja, po 84-letniej przerwie, rozpoczynają się drugie w historii MŚ w tenisie stołowym w Afryce. Dlaczego ten kontynent tak długo musiał czekać?[/b]

Wiesław Pięta: Turnieje mistrzowskie przez długie dziesięciolecia rozgrywane były tylko w Europie lub Azji. Dopiero w 2021 roku pierwszy raz gościł w Houston w Stanach Zjednoczonych. Międzynarodowa federacja ITTF, zrzeszająca aż 226 członków, nadrabia zaległości w globalnej promocji dyscypliny. Teraz wybór padł na Durban w RPA. Swego czasu był też pomysł z Melbourne i zapewne Australia doczeka się pingpongowego czempionatu. W 2026 roku minie 100 lat od pierwszej edycji MŚ. W 1938 roku wstępnym kandydatem do organizacji był Gdańsk.

Co wiadomo o pierwszych afrykańskich MŚ? Gospodarzem był Kair w 1939 roku, a reprezentant Polski Alojzy Ehrlich zdobył swój trzeci srebrny medal w singlu.

Wspaniałe mistrzostwa, a dużą rolę w przyznaniu organizacji Egiptowi odegrał właśnie Ehrlich. Był znakomitym zawodnikiem, ale też trenerem, działaczem władającym kilkoma językami. Obywatel świata, uczestnik kongresów ITTF.

Kilka lat wcześniej spotkał się na towarzyskim ping-pongu w Paryżu z królem Egiptu Farukiem I. Wtedy podczas przerwy kawowej usłyszał pytanie, czy możliwe byłoby przeprowadzenie międzynarodowych zawodów w Kairze? Na wiążące rozmowy król wysłał swojego przedstawiciela, prezesa egipskiej federacji pingpongowej. Ehrlich znał się z wieloma wpływowymi działaczami, w tym i z prezydentem światowej federacji Anglikiem Ivorem Montagu. Mimo młodego wieku liczono się z jego opiniami.

MŚ odbyły się w marcu 1939 roku, a Ehrlich już jesienią poprzedniego roku udał się do Egiptu.

Na statku płynącym z Francji były stoły pingpongowe zamówione przez Egipcjan, mógł grać w tenisa stołowego. Polak rywalizował z uczestnikami rejsu dla promocji, nie byli to zawodnicy, ale nasz legendarny zawodnik po prostu zarabiał na takich tzw. meczach pokazowych. Będąc już na miejscu zajął się przygotowywaniem reprezentacji Egiptu. Polskiej drużyny nie było na tych MŚ, ale co ciekawe, Polacy żydowskiego pochodzenia znaleźli się w składzie Palestyny. I proszę sobie wyobrazić, że doszło do meczu skonfliktowanych Egiptu i Palestyny. Wygrali gospodarze.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie

Dziś brzmi to niewiarygodnie, reprezentant naszego kraju przed drugą wojną światową trzykrotnie wystąpił w finale MŚ w singlu. Czego zabrakło aby wywalczył złoto?

Wydaje mi się, że odporności, trochę szczęścia. Zawsze był tym drugim, trochę jak Andrzej Grubba. W starych czasach mistrzostwa zaczynały się od meczącego turnieju drużynowego, a po nim rozpoczynał się indywidualny. Andrzej czy Leszek Kucharski rozgrywali mnóstwo meczów singlowych oraz w deblu i mikście. Niewiele zabrakło im do medalu igrzysk w Seulu i Barcelonie w grze podwójnej...

Inaczej wyglądała sprawa z Ehrlichem, bowiem w latach 30. w programie IMP była jedynie gra pojedyncza. Wszystkie konkurencje zagościły w nim dopiero od 1950 roku.
Ehrlich próbował występować z Emillem Schiffem, ale nie radzili sobie, bo nie trenowali debla (jeden ćwierćfinał).

Skąd informacja, że w MŚ 1939 Alojzy (Alex) Ehrlich sięgnął po brąz w parze z Egipcjaninem Helaiem.

Też o tym słyszałem, po sprawdzeniu archiwum ITTF okazało się, że to nie jest prawdą. Ehrlich miał prawdopodobnie szansę na medal w mikście, a chodziło o Pragę i rok 1936. Był już w ósemce, ale jego czeska partnerka... nie przyszła na mecz o medal. Więc bez gry awansowali ich przeciwnicy z Czechosłowacji. Nie był dobrym deblistą.

Muszę dodać, że Ehrlich był również dziennikarzem. Aby polscy kibice mogli się czegokolwiek dowiedzieć o wielkich zawodach, musieli czekać na jego korespondencję w Przeglądzie Sportowym. Inaczej nie dałoby się w miarę szybko nagłośnić sukcesów w MŚ. Od 1935 do 39 Polacy zdobyli 5 medali w singlu i drużynowo, a w każdym udział miał Ehrlich.

Od kiedy pan zajmuje się życiorysem najbardziej utytułowanego reprezentanta Polski w historii ping-ponga?

Już w latach 70. widziałem go na międzynarodowych zawodach w Łodzi, ale nawet nie zamieniłem słowa. Później, po 30 latach, zainteresowałem się jego życiem, niestety za późno. Urodził się 1 stycznia 1914 roku w Komańczy, miejscowości dziś położonej w powiecie sanockim. Chciałem tam się wybrać i sfotografować do jednej z moich książek m.in. rodzinny dom Ehrlicha, ale okazało się, że w czasie wojny wszystko zniszczono i nie ma śladu. Później mieszkał we Lwowie, a osiadł na stałe we Francji. Zawsze w jego sercu była Polska, chociaż ówczesne władze kraju go nie kochały. W historii tenisa stołowego zapisał piękną kartę. Ale muszę jeszcze wspomnieć o jego finałowym rywalu z Kairu, urodzonym w Austrii Richardzie Bergmannie. Jego ojciec był Polakiem, a muzeum ITTF w Szwajcarii, później przeniesionym do Szanghaju, widziałem zdjęcie Bergmanna podpisane "Poland".

W mojej rodzinie jako pierwszy historią tenisa stołowego zajmował się ojciec, który zbierał wycinki, dokumenty itp. Z kolei ja przywoziłem różne pamiątki, zdjęcia czy znaczki z igrzysk olimpijskich, zawodów międzynarodowych, jak mistrzostwa świata i Europy, z akademickich MŚ, Uniwersjad, Igrzyska Głuchych. Napisałem 20 monografii z historii tenisa stołowego i częstochowskiego AZS, a mam kilka pomysłów na następne, chociaż ciężko o materiały z lat 70., czy 80.

Jak udało się Ehrlichowi przeżyć wojnę? Zabrała mu najlepsza lata, bo w chwili wybuchu miał zaledwie 25.

Z tego co wiem, po MŚ w Egipcie zagrał jeszcze w turnieju w Rumunii, był też we Lwowie oraz w Krakowie, gdzie odebrał Złotą Odznakę za zasługi dla tamtejszego, okręgowego związku. Szykował się do wyjazdu do Indii, potem planował Nową Zelandię, Australię, lecz jego statek już nie odpłynął. Okres wojny był dla niego straszny, aresztowania, pobyt w obozach w Auschwitz i Dachau. W życiu prywatnym czy sportowym nie miał szczęścia, chociaż srebrne medale MŚ były wielkimi osiągnięciami, to jednak szczęśliwie przetrwał wojnę. Dużo rzeczy go chroniło, czuwała opatrzność. Strasznie był wychudzony, ciężko chorował, jednak doszedł do siebie. I już w MŚ 1947 w Paryżu było w najlepszej ósemce.

Jak potoczyły się losy jego kolegów z reprezentacji, która zdobyła brąz w 1935?

Hillel Pohoryles został zastrzelony we Lwowie w 1942 roku, a Władysław Loewenhertz wyemigrował przed wojną do Australii. Mieszkał w Melbourne i tam dożył 90 lat. Byli oni przede wszystkim tenisistami, a ping-ponga trenowali zimą. To było powszechne wówczas zjawisko sportowe.

Kolejny uczestnik mistrzostw Simcha Finkelstein wyjechał przed wojną do Palestyny, później prowadził zakład jubilerski w Izraelu, gdzie zmarł w wieku 77 lat. Natomiast pochodzący z Tarnowa Schiff wrócił po wojennej zawierusze do Polski, jednakże usłyszał, że nie ma czego tutaj szukać. Przebywał w Palestynie, a śmierć poniósł w 1948 roku w wojnie arabsko-izraelskiej.

Ehrlich dożył 78 lat, a pochowany został w podparyskim Saint Denis. Opisywany był jako człowiek, który nie miał żony i dzieci, ale prowadził towarzyskie życie.

Prowadził ośrodek tenisa stołowego i tenisa w Saint Tropez, przyjeżdżali do niego Polacy, m.in. rodzina Calińskich. Uwielbiał gościć rodaków. Z zawodnikami dobrze żył, ale władza polska go nie chciała. I dziś jest taką postacią raczej zapomnianą.

Jeszcze w latach powojennych reprezentował Polskę w MŚ. W 1949 roku przyjechał na MP do Lublina, ale ktoś stwierdził, że nie ma polskiego paszportu, że jest rezydentem Francji i go zdyskwalifikowali. Szkoda, że nie wykorzystano jego potencjału w latach 60., czy 70., niebawem pojawiła się zdolna generacja pingpongistów, jak bracia Frączykowie, Woźnica, Baranowski, Czochański i inni. Niestety nie mogli skorzystać z wiedzy i doświadczenia Ehrlicha. Był Żydem, a to wielu przeszkadzało. W przeciwieństwie do Szwedów, których przygotowywał wprowadzając m.in. trening fizyczny. Wcześniej treningiem była sama gra, po 7 godzin dziennie. Nie było ani szkoleniowców, ani materiałów dydaktycznych.

Przy okazji, Polacy debiutowali w MŚ w 1934 roku, które odbyły się w grudniu 1933 w Paryżu. Raz zdarzyło się, że w jednym roku przeprowadzono dwie edycje czempionatu. Pierwsze w 1933 miały miejsce w Baden. Pierwotnie gospodarzem miał być Wiedeń, a że turniej rozgrywany był w czasie karnawału, to okazywało się, że nie ma sal dla pingpongistów. Dlatego przeniesiono zawody w okolice stolicy Austrii.

Na koniec, pańskie porównanie Ehrlicha z Grubbą, kto był lepszy?

Niesamowicie ciężko porównać obydwie sławy naszego tenisa stołowego. Oni grali w różnych epokach, uprawiali wręcz inne style. Gdybym miał jednak wybrać, postawiłbym na Andrzeja, który szczególnie w latach 80. zrobił bardzo dużo dla tego sportu w Polsce. Ehrlich też zapewne chciał, lecz mu to uniemożliwiono. O Grubbie pamięta się, choć też za mało. Dobrze, że jest Centrum Szkolenia PZTS jego imienia w Gdańsku i kilka szkół. Według mnie pierwszy jest Grubba, drugi Ehrlich, trzeci Leszek Kucharski, czwarty Lucjan Błaszczyk, a piąta Li Qian. Marzy mi się, aby doceniono Ehrlicha, przydałby się doroczny memoriał. W częstochowskim muzeum mamy jego imienia galerię sław polskiego tenisa stołowego, zdjęcia, manekina, rakietki itp. To wciąż niewiele jak na sportowca tej klasy. Wiele osób na świecie kojarzy Ehrlicha z meczu z MŚ 1936 z Rumunem Panethem Farkasem. Po 132 minutach minutach był remis... 0:0. Odbili piłkę łącznie ok. 12 tysięcy razy. To rekord, który nigdy nie zostanie pobity.

Przeczytaj także:
Wspomnienia Andrzeja Domicza. Celuloidowa piłeczka była skarbem

Komentarze (0)