Grupa Wagnera, po tym jak straciła możliwość rekrutowania najemników w rosyjskich więzieniach, zaczęła szukać bojowników wśród sportowców. Okazuje się jednak, że już teraz w szeregach prywatnej armii Jewgienija Prigożyna można znaleźć przedstawicieli świata sportu. Jest nim chociażby Hayk Gasparyan, pseudonim "Abrek", który pod koniec lutego wrócił do domu po sześciu miesiącach walki w Donbasie.
Odsiedział połowę wyroku. Wtedy pojawił się Prigożyn
Gasparyan w latach 2013-2019 stoczył osiemnaście walk w MMA, z czego wygrał ledwie sześć. Brak sukcesów w klatce sprawił, że Ormianin zszedł na złą drogę. Wziął udział w napadzie z bronią w Moskwie, za co został skazany na siedem lat kolonii karnej. W ten sposób trafił do ośrodka w Riazaniu, ale nie odsiedział całej kary. Skorzystał z oferty Jewgienija Prigożyna i trafił do Grupy Wagnera.
Były wojownik MMA wrócił właśnie do domu po sześciu miesiącach walk w Donbasie. W rozmowie z rosyjskim serwisem Fan powiedział, że zdecydował się skorzystać z oferty Prigożyna w celu "odzyskania dobrego imienia". Ani słowem nie zająknął się o tym, że dołączenie do prywatnej armii zapewniło mu zwolnienie z wyroku i sowite wynagrodzenie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: butelki, petardy i noże. Przerażające nagranie z meczu
- Broniłem naszej ziemi, naszej idei, naszych praw. Nie mogę jednak powiedzieć, że sprawiło mi to przyjemność. Po prostu nie jestem głupi, byłem tam, widziałem to wszystko i potrafię analizować fakty. Rozumiem, że wszystko prowadzi do tego, że jeśli my nie rozwiążemy problemu, to jutro oni przyjdą do nas - powiedział Hayk Gasparyan, powtarzając propagandowe kłamstwa Władimira Putina, jakoby Ukraina była zagrożeniem dla Rosji.
Gasparyan zapowiedział, że najpóźniej latem chciałby wrócić do Ukrainy, aby kontynuować udział w walkach. Po zakończeniu "specjalnej operacji wojskowej", jak propaganda kłamliwie nazywa rosyjską inwazję, chce wykorzystać zebrane doświadczenia, aby "kształcić dzieci".
Sankcje? "To mi schlebia"
Grupa Wagnera jest zaangażowana w wojnę w Ukrainie od samego początku, ale prywatna armia Prigożyna powstała dużo wcześniej. Już w 2014 roku brała udział w nielegalnej aneksji Krymu, wsparła separatystów w Donbasie, prowadziła też liczne walki w krajach afrykańskich - w tym w Syrii. Z tego też powodu dowódcy "wagnerowców" trafili na listę sankcyjną Unii Europejskiej.
Gasparyan jest jednak dumny z tego, że Unia Europejska postanowiła objąć go sankcjami. - Bądźmy szczerzy. Wszyscy patrioci z naszego kraju są na tej liście. To mi schlebia. Miło jest być na tym samym poziomie, co inne wybitne rosyjskie postacie. To coś w rodzaju znaku jakości - skomentował były wojownik MMA w propagandowej rozmowie z rosyjskim serwisem.
Zgodnie z sankcjami, Ormianin nie może podróżować do krajów UE. 31-latek nie uważa, aby to była strata. Rosja, jego zdaniem, ma znacznie więcej do zaoferowania niż Zachód. - Lepiej niech Europejczycy przyjadą do nas. Musimy stworzyć warunki, aby ludzie chcieli do nas przyjeżdżać. Mamy wszystko. Piękną przyrodę w Karelii (republika rosyjska - dop. aut.), na Dalekim Wschodzie czy Kaukazie. Nie rozumiem tego wszystkiego. Co jest w Europie, czego my nie mamy? - zapytał Gasparyan.
- Języki obce? Mamy ich bardzo dużo! Przyjedź do Dagestanu i zobaczysz tam wiele narodowości, każda ma swój język. My mamy wszystko, nie powinniśmy się martwić sankcjami - dodał członek Grupy Wagnera.
Jak wygląda życie w Grupie Wagnera?
"Wagnerowcy" od lat słyną z brutalnych metod. To oni dokonywali mordów na cywilach w Ukrainie i gwałtów na ukraińskich kobietach. Są też bezwzględni dla dezerterów. W ciągu ostatniego roku w sieci pojawiło się co najmniej kilka filmów, na których widać, jak członkowie prywatnej armii Prigożyna mordują uciekinierów. O tym nie dowiemy się jednak z propagandowego wywiadu byłego wojownika MMA.
Gasparyan stwierdził, że Grupa Wagnera "ceni każdą osobę" i "nie dzieli bojowników ze względu na narodowość, religię czy pochodzenie". - Najważniejsze jest, aby sprawdzić się na polu bitwy - zaznaczył.
Reguły postępowania w Grupie Wagnera mają być niezwykle jasne. Każdy bojownik ma doskonale rozumieć, czego się od niego oczekuje. Prigożyn zapewnia też najemników, że "otrzymają pieniądze na czas i w całości", co nie jest oczywiste w przypadku regularnej rosyjskiej armii. Miliarder zapewnia też wszystkich rekrutów, że "jeśli coś się wydarzy, to każdy z nich zostanie bohaterem, o którym wielu się dowie".
Do niedawna "wagnerowcy" mogli też liczyć na specjalne względy u Władimira Putina. Sam Hayk Gasparyan na początku 2023 roku otrzymał od moskiewskiego dyktatora Order Odwagi. Od tego czasu sporo się jednak zmieniło. Rosnące ambicje polityczne Jewgienija Prigożyna i konflikt na Kremlu sprawiły, że miliarder poszedł w odstawkę.
W ostatnich tygodniach Prigożyn wielokrotnie skarżył się m.in. na brak dostaw amunicji i winił za to władze ministerstwa obrony z Siergiejem Szojgu na czele. To przyczyniło się do potężnych strat "wagnerowców" w walkach o Bachmut. Od lutego oligarcha nie może też werbować nowych najemników spośród rosyjskich więźniów. Dlatego teraz zwrócił się w kierunku sportowców i stworzył specjalne centra rekrutacyjne na terenie kilku klubów w Rosji.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Puste stadiony w Rosji. Winna wojna i śledzenie kibiców
- Już nie tylko więźniowie. Grupa Wagnera werbuje sportowców