Żal było na to patrzeć. Najgorsze walki w historii MMA. Jest również polski ślad

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Fani płacą za bilety i wymagają. Czasem jednak serwowana jest im rozrywka na wyjątkowo niskim poziomie. Ostatni przykład to gala Bellator 149. Również w naszym kraju oglądaliśmy żenujące pojedynki.

1
/ 9

Efektowne nokauty i poddania, cała gama technik z różnych stylów walki, nieprzewidywalność - za to kibice kochają MMA. Dyscyplina w ostatnim czasie zdobywa coraz większą popularność. Niektórzy twierdzą, że wkrótce zepchnie w cień boks.

Pojedynki w oktagonie lub w ringu przynoszą zwykle mnóstwo emocji. Jednak - jak w każdym sporcie - zdarzają się wyjątki. Nie każdy, kto wszedł do klatki lub między liny, zasłużył na miano prawdziwego wojownika. W efekcie zamiast ekscytującego pojedynku fani oglądali farsę. Zdegustowana publika reagowała gwizdami i buczeniem.

Wybraliśmy kilka pojedynków, o których kibice MMA pewnie woleliby zapomnieć. Pierwszy z nich odbył się kilka dni temu w USA.

2
/ 9

Kevin Ferguson - Dhafir Harris

Bellator uchodzi za ambitną organizację MMA, która walczy o czołowe miejsce w hierarchii tej dyscypliny. Jeśli chce dopiąć swego, musi unikać takich wpadek jak ostatnia. Mowa o jednej z walk na gali Bellator 149 w Houston. Zmierzyli się w niej Kevin Ferguson (znany jako Kimbo Slice) i Dhafir Harris (o pseudonimie Dada 5000).

Spotkało się dwóch wiekowych (Slice - 42 lata, Dada - 38 lat) zawodników o niezwykle skromnym arsenale umiejętności. Obaj zasłynęli z wrzucania do sieci filmów z walk ulicznych, które wygrywali. To, co zaprezentowali kibicom w klatce, przypominało właśnie taką uliczną bijatykę.

Żal było patrzeć na to, co wyczyniali. Walka trwała niestety "aż" 11 minut. Niestety, bo obu zawodnikom z czasem zaczęło brakować tchu. Gorzej trudy pojedynku zniósł Dada 5000, który na początku III rundy padł na matę bez ciosu przeciwnika. Przegrał przez... wyczerpanie. Później - po badaniach w szpitalu - okazało się, że w jego organizmie zgromadził się wysoki poziom potasu (to prawdopodobnie efekt zbijania kilkunastu kilogramów przed walką).

- To była jedna z najgorszych walk w historii MMA - zgodnie komentowały amerykańskie media.

Wcześniej oglądaliśmy kilka innych żenujących spektakli w tej dyscyplinie sportu.

3
/ 9

David Correa - Aaron Downey

Na gali Total Mayhem 3 w 2013 roku doszło do walki Davida Correi z Aaronem Downeyem. A raczej parodii walki.

Nie bardzo wiadomo, po co Correa wyszedł do ringu. Wyprowadził tylko jedno kopnięcie, a oprócz tego przez cały czas unikał walki. Niby próbował atakować nogi rywala, ale robił to tak nieudolnie, że efekt był jeden i ten sam - Dan lądował brzuchem na macie i wyglądał na kompletnie bezradnego.

Zasłaniał głowę przed ciosami, których... Downey nie zadawał. Znudzeni widzowie gwizdali i buczeli. W końcu Correa się poddał. Choć nie oberwał ani razu.

Na japońskich galach także zdarzały się dziwaczne pojedynki MMA.

4
/ 9

Mike Bernardo - Nobuhiko Takada

Sylwestrowe gale MMA w Japonii to już tradycja. W ostatni dzień 2001 r. w Saitamie odbyła się impreza pod hasłem Inoki Bom-Ba-Ye 2001. Wystąpiły na niej sławy, m.in. Jerome LeBanner, Mirko Filipović, Don Frye czy Cyril Abidi.

Imprezę rozpoczął pojedynek, który przeszedł do historii MMA. Południowoafrykański kickboxer Mike Bernardo i japoński zapaśnik Nobuhiko Takada przez 9 minut (trzy rundy po 3 minuty) robili wszystko, by... nie wyrządzić sobie krzywdy.

Sędzia nie miał wyjścia. Uniósł ręce obu zawodników, ogłaszając remis. To była jedyna walka nieżyjącego już (w 2012 r. popełnił samobójstwo) Bernardo w MMA.

5
/ 9

Heath Herring - Yoshihiro Nakao

Kolejny film z Japonii. Przedstawiający walkę, która jeszcze się nie rozpoczęła, a już się zakończyła. Mowa o gali K-1 Premium Dynamite, z 31 grudnia 2005 r.

Amerykanin Heath Herring i Japończyk Yoshishiro Nakao już przed rozpoczęciem pojedynku mieli sobie coś do wyjaśnienia. Zetknęli się głowami, a Azjata pocałował rywala w usta. Reakcja Herringa była natychmiastowa. Mocny prawy i... Nakao został ciężko znokautowany.

- Pocałował mnie jak homoseksualista. Nie jestem gejem, nie jestem gejem! - krzyczał Amerykanin.

Początkowo ogłoszono dyskwalifikację Herringa, ale ostatecznie werdykt zmieniono na "no contest", uznając, że pocałunek Nakao też był faulem.

6
/ 9

Jose Canseco - Hong Man Choi 

W maju 2009 r. legendarny baseballista z ligi MLB - Jose Canseco - stawił czoła południowokoreańskiemu gigantowi (218 cm wzrostu). Choć to chyba zbyt mocne określenie.

Canseco (wówczas 44-latek) zapewniał przed walką (odbyła się w ramach turnieju federacji DREAM), że postara się wykorzystać dobrą pracę nóg, a w nadarzającym się momencie sprowadzi Choia do parteru i podda. Przeliczył się. Choć przeciwnik szybkością nie grzeszył, łatwo rozprawił się z baseballistą.

"Pojedynek" trwał tylko 76 sekund. Canseco wyprowadził kilka niezdarnych ciosów, a następnie uciekał przed Choiem. Kickbokser z Korei Południowej polował na niego cierpliwie. Aż w końcu dopadł w parterze i zasypał gradem ciosów.

Przenosimy się na krajowe podwórko.

7
/ 9
Fot. Piotr Charchuła/EDYTOR.net/Newspix.pl
Fot. Piotr Charchuła/EDYTOR.net/Newspix.pl

Rozochocony udanym debiutem w MMA - w kwietniu 2012 r. pokonał Marcina Najmana - litewski kulturysta powrócił do oktagonu na trzeciej gali federacji MMA Attack. W rocznicę zwycięstwa z "El Testosteronem" stanął do jeszcze bardziej szalonego pojedynku.

Rywalem Roberta Burneiki był Dawid Ozdoba, znany z występów jako tancerz erotyczny. "Hardkorowy Koksu" górował nad przeciwnikiem masą. Ważył 130 kg, podczas gdy Ozdoba tylko 83 kg.

Walka w katowickim Spodku zamieniła się w kabaret. Celnych ciosów było jak na lekarstwo. Ozdoba starał się unikać zagrożenia, Burneika gonił go po całym oktagonie, ale dogonić nie potrafił. Z upływem czasu było coraz nudniej. Obaj zawodnicy otrzymali ostrzeżenie, sędzia kilkakrotnie zachęcał ich do większej aktywności. W końcu nie wytrzymał. W III rundzie pokazał Ozdobie drugą żółtą kartkę, co równało się z dyskwalifikacją (za unikanie walki).

To była ostatnia gala federacji MMA Attack, a zarazem ostatni występ Burneiki i Ozdoby w MMA. I niech tak już zostanie.

8
/ 9

Piotr Witczak, znany jako Bonus BGC, zdobył popularność, zamieszczając w sieci różne filmiki. Przewijał się w nich temat sztuk walki. Bonus twierdził, że trenował MMA podczas pobytu w Norwegii. Chwalił się różnymi dziwnymi technikami: "bułą", "kołowrotkiem"... Przy okazji obrażał Marcina Różalskiego, jedną z gwiazd KSW.

W środowisku MMA mało kto traktował Witczaka poważnie. Mimo to dostał on szansę występu na gali Night of Champions 6, którą w 2014 r. zorganizowano w Poznaniu. Za rywala wybrano mu specjalizującego się w walce w stójce Andrzeja Michalczyka.

Podobnie jak w przypadku Burneiki i Ozdoby, także i w tym pojedynku mieliśmy ogromną dysproporcję wagową. Bonus BGC ważył prawie 113 kg, Michalczyk - ok. 74. Szybko wyszło na jaw, że internetowy bohater z prawdziwym MMA ma niewiele wspólnego. Na tle ruchliwego rywala niewiele pokazał. Michalczyk odebrał mu chęć do walki low kickami i kopnięciami na tułów.

W II rundzie Witczak pokazał sędziemu, że nie chce kontynuować walki. Później tłumaczył się, że powodem jego słabej dyspozycji była kontuzja kostki.

Na koniec walka z najbardziej prestiżowej federacji świata, po której jej szef odczuwał zażenowanie.

9
/ 9

"Spider" był wówczas u szczytu sławy. Dana White, szef UFC, cieszył się, że to właśnie Brazylijczyk będzie głównym bohaterem UFC 112 w Abu Zabi (w kwietniu 2010 r.). Chodziło o podbój nowego rynku. Tymczasem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich Silva zachowywał się wyjątkowo dziwnie.

Demian Maia nie był w stanie mu zagrozić. Jedynym jego celem było przetrwanie pięciu rund. - Miał chyba nadzieję, że zanudzi Silvę na śmierć - kpiły zagraniczne media. Brazylijczyk doskonale zdawał sobie sprawę z przewagi. Jednak zamiast poddać lub znokautować przeciwnika, zaczął... pajacować.

W czwartej i piątej rundzie legendarny wojownik krążył wokół rywala, prowokował go, wykonywał różne dziwne gesty. Zirytowało to szefa federacji. - To była hańba. Nie wiem, czy kiedykolwiek, od początku funkcjonowania tego biznesu, czułem się bardziej zażenowany. Pierwszy raz zdarzyło się, bym wyszedł podczas "main eventu" - przyznał Dana White.

Opracował (mf)

Zobacz wideo: Tak Zimnoch komentuje porażkę z Mollo

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)