10 grudnia Krzysztof Włodarczyk będzie bronił interkontynentalnego pasa IBF. We wrocławskiej hali Orbita zmierzy się z Leonem Harthem, który do tej pory przegrał tylko jeden pojedynek.
Kibice trochę martwią się o "Diablo", bo jego ostatnie wywiady nie napawały optymizmem. Polski pięściarz zdradził, że rozwodzi się z żoną. Wcześniej natomiast przyznał, że żył zbyt rozrzutnie.
- Oszczędności? Szkoda gadać, nie chcę sam siebie dołować - mówił w "Super Expressie".
Jak do tego doszło? Nowe fakty w tej sprawie ujawnił Andrzej Wasilewski, który jest promotorem Włodarczyka. Przyznaje, że starał się pomóc podopiecznemu w oszczędzaniu, ale on nie potrafił się dostosować.
- Kiedyś zaproponowałem mu, żeby część jego gaży zostawała u mnie lub by mądrze zainwestował np. w obligacje państwowe lub nieruchomości. Za każdym razem jednak przychodził z żoną i prosił, by po raz ostatni wypłacić całość, bo mają pilne wydatki, a "następnym razem" będziemy odkładać - tłumaczy Wasilewski w "SE".
Oczywiście nigdy nie było "następnego razu", a efekt jest taki, że dziś "Diablo" nie ma oszczędności. Nie pomogła nawet znajomość z piłkarzem Tomaszem Iwanem, który też służył dobrą radą.
- Swego czasu Krzysiek trzymał się z Tomaszem Iwanem, który opowiadał, że piłkarze w Holandii odkładają przez karierę pieniądze na fundusz, które wypłacane są dopiero po karierze i liczyłem, że da mu to do myślenia. Nie miałem jednak prawa siłą wstrzymywać tych pieniędzy, w końcu to on je zarobił - dodaje promotor.
Włodarczyk ma 35 lat, zbliża się do końca kariery. Ostatnio coraz częściej mówi o przejściu do wagi ciężkiej lub spróbowaniu sił w MMA.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Rosjanin zdemolował rywala w pierwszej rundzie