Atak z drugiego rzędu. Polacy wśród "czarnych koni" sezonu

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nie należą do ścisłej czołówki, ale zdaniem ekspertów mogą zadomowić się wśród najlepszych. W gronie skoczków, którzy mogą sprawić niespodzianki w Pucharze Świata, znajduje się dwóch Polaków.

1
/ 6

- Odrodził się jak Feniks z popiołów. Skacze powtarzalnie, jest mocnym punktem kadry - to opinia byłego fizjoterapeuty kadry, Rafała Kota. - W nogach ma petardę - dorzuca trener Jan Szturc. Piotr Żyła wychodzi na prostą po kłopotach w życiu osobistym i przeciętnym olimpijskim sezonie. Poprawił feralną pozycję dojazdową, popracował nad kierunkiem odbicia, nie traci swojej mocy na progu. Latem raz wygrał, dwa razy był drugi, w końcowej klasyfikacji zajął trzecią lokatę głównie dlatego, że odpuścił trzy konkursy. Na inaugurację w Wiśle może być najlepszym z Polaków.

2
/ 6

- U Austriaków pojawił się nowy pretendent do zwycięstw - uważa Sven Hannawald i wskazuje na Hubera. Były trener kadry Alexander Pointner także widzi w nim ogromny potencjał. 25-letni skoczek zaczyna spłacać kredyt zaufania. W październiku został mistrzem kraju, na igelicie jego forma rosła, wygrał ostatnie zawody w Hinzebach i był piąty w "generalce". Może być szczególnie groźny w Wiśle, obiekt im. Adama Małysza bardzo mu odpowiada. Przed rokiem zajął tam szóste miejsce, najwyższe w Pucharze Świata.

ZOBACZ WIDEO Kamil Grosicki: Wisi nad nami jakaś klątwa

3
/ 6

Mówi się głównie o wybuchu formy Piotra Żyły, a Dawid Kubacki nie musi być gorszy od starszego kolegi. W końcu latem zdobył mistrzostwo Polski, zaimponował samemu Kamilowi Stochowi. Jeszcze bardziej uwierzył w swoje możliwości i postara się wykonać kolejny krok naprzód w karierze. Barierę psychologiczną przełamał już rok temu, kiedy po świetnym lecie zaczął stawać na podium Pucharu Świata. Ominęły go problemy zdrowotne i powinien nieraz namieszać.

4
/ 6

Absolutne objawienie lata. Były kombinator norweski był uznawany za średniaka, tylko raz w loteryjnym konkursie w Innsbrucku zajął trzecią lokatę. Po w miarę udanej zimie 2017 (17. lokata w PŚ) przyszedł koszmarny sezon olimpijski i Rosjanina spisywano na straty, nikt nie spodziewał się, że zacznie odfruwać konkurentom. Na igelicie jako jeden z niewielu regularnie zagrażał Żyle i Stochowi, sześć razy był na podium i zgarnął triumf w końcowej klasyfikacji. Przed zimą zapowiada, że jest w stanie powtórzyć takie wyniki.

5
/ 6

- Jestem w tak stabilnej formie, jak jeszcze nigdy wcześniej. Wolę jednak, gdy inni są faworytami - podkreśla. Eisenbichler rzeczywiście jest w cieniu Andreasa Wellingera i Richarda Freitaga, choć potrafił zaskakiwać, w 2017 roku zdobył brązowy medal MŚ. Po sezonie olimpijskim czuje niedosyt, nie załapał się do srebrnej drużyny. Do tej pory jego głównym mankamentem była niestabilność. Błyszczał potem w treningach i kwalifikacjach, w konkursach czasami zawalał próby, czemu dawał wyraz w swoich reakcjach.

6
/ 6

To mogło być przełomowe lato dla reprezentanta Niemiec. Robi postępy od kilku lat, ale tak dobrze jeszcze nie skakał. Wygrał dwa konkursy w rumuńskim Rasnovie, w klasyfikacji przegrał tylko z Klimowem. W poprzednim sezonie ustabilizował się na pewnym poziomie, rzadko wypadał z drugiej dwudziestki, wygryzł z drużyny Eisenbichlera. Jego nazwiska bardzo często pojawia się w typowaniach "czarnego konia" nadchodzącej zimy.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)