Serwis nrk.no informuje, że pożyczki - w wysokości pół miliona euro - udzielił Norweski Związek Narciarski (NSF).
"Wszystko po to, żeby reprezentacja miała czas na zdobycie nowych kontraktów sponsorskich przed następnym sezonem" - czytamy.
Sęk w tym, że na ten moment... nie ma żadnych chętnych, a obecne umowy kończą się z dniem 31 maja.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ogromna zadyma! W ruch poszły pięści
Z artykułu dowiadujemy się, że gdyby reprezentacja norweskich skoczków nie zdołała zebrać pół mln euro do 1 maja, komisja skoków musiałaby znacząco obciąć budżet kadry. Teraz - za sprawą pożyczki - tego unika.
- Część z tej kwoty została już rozprowadzona, a część została zachowana jako bufor bezpieczeństwa. Reprezentacja otrzymuje teraz to jako pożyczkę, aby uzyskać dodatkowy czas, o który prosili, aby uzyskać umowy, nad którymi pracują - mówi prezes NSF Erik Roeste.
Ciekawostką jest fakt, że menedżer kadry narodowej skoczków, Clas-Brede Brathen, nie wiedział nic na temat pożyczki od Norweskiego Związku Narciarskiego.
- Jeśli problem zostanie rozwiązany i otrzymamy możliwość kontynuowania pracy nad procesami, w których się znajdujemy, jest to oczywiście satysfakcjonujące - powiedział w rozmowie z serwisem nrk.no.
Zobacz też:
Sportowcy, którzy zmieniali dyscypliny - rozpoznajesz ich na zdjęciach?
Miłość kwitnie. Co za zdjęcia Małyszów!