Obiekty do lotów nie wybaczają błędów. W jednej próbie można bardzo wiele zyskać, ale także stracić. Istotne jednak, by być bardzo skoncentrowanym, ponieważ każdy, nawet najmniejszy błąd może sporo kosztować.
3 lutego 2019 odbył się trzeci indywidualny konkurs na skoczni mamuciej w Oberstdorfie. W pierwszym ze zwycięstwa cieszył się Timi Zajc, a następnego dnia najlepszy okazał się Ryoyu Kobayashi. Kibice, a zwłaszcza polscy zapamiętali jednak szczególnie trzeci dzień rywalizacji.
W pierwszej serii pogoda nie sprzyjała zawodnikom. Wiał silny wiatr, a rozegrania konkursu nie ułatwiały również silne opady śniegu. Rywalizację rozpoczęto z opóźnieniem i już po próbach pięciu skoczków ją przerwano. Nad niemiecką miejscowością przechodziła burza śnieżna.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zimowa wyprawa żony skoczka. I to nie byle jaka!
Loty wznowiono dopiero po 40 minutach, gdy wydawało się, że warunki się ustabilizowały. Tak jednak nie było, a przekonał się o tym Czech Tomas Vancura. Skoczek dostał silny podmuch wiatru podczas lotu i z dużą prędkością uderzył o zeskok. Kibice zamarli, ponieważ upadek wyglądał groźnie. Na szczęście okazało się, że 22-latkowi nic poważnego się nie stało. Wstał o własnych siłach i pomachał do widowni zgromadzonej na trybunach. Można było zauważyć śmiech zawodnika.
- Po tamtym wydarzeniu miałem więcej szacunku do skoków narciarskich. Sam spowodowałem ten wypadek, popełniłem błąd w locie. Do końca sezonu czułem, że mam pewną blokadę. Później pomyłki przytrafiały się częściej niż zwykle - mówił Vancura po latach dla portalu skijumping.pl. W grudniu 2019 roku zakończył sportową karierę. Powodem był powracający ból pleców.
Pomimo groźnie wyglądającego upadku Czecha zawody kontynuowano. Po pierwszej serii prowadził Japończyk Ryoyu Kobayashi i wszystko wskazywało, że zmierza on po drugie zwycięstwo z rzędu.
Podczas decydujących prób w serii finałowej nadal mocno sypał śnieg. Fantastycznie w tej trudnej sytuacji odnaleźli się reprezentanci Polski. Skaczący jako pierwszy Dawid Kubacki uzyskał aż 228,5 metra. Metr bliżej lądował Kamil Stoch, jednak udało mu się wyprzedzić swojego kolegę z drużyny. Piotr Żyła także popisał się dobrą odległością - 220,5 metra. Tak właśnie przedstawiało się podium zawodów przed skokami ostatniej dwójki.
Na górze zostali prowadzący Ryoyu Kobayashi i plasujący się za jego plecami Jewgienij Klimow. Rosjanin wyszarpał 223,5 metrów, dzięki czemu wskoczył pomiędzy Stocha i Kubackiego. A Kobayashi? Zaledwie 206 metrów i strata podium. Z 32. zwycięstwa w karierze cieszył się podwójny mistrz olimpijski z Soczi. Na najniższym stopniu podium uplasował się Kubacki, a tuż za nim Żyła. W czołowej dziesiątce rywalizację ukończył jeszcze Jakub Wolny - po skoku na 211,5 metra został sklasyfikowany na szóstej pozycji. Był to fenomenalny pokaz siły biało-czerwonych. Niewiele zabrakło, by całe podium zostało zajęte przez reprezentantów Polski.
"Że też ciagle brakuje nam kropki nad i..." - pisał w mediach społecznościowych Adam Małysz.
Dla Kamila Stocha było to 32. zwycięstwo w karierze, ostatnie, które wywalczył na mamucim obiekcie. - Brakuje mi słów... To był zwariowany weekend z dużą dawką lotów, a i pogoda nie rozpieszczała nas na sam koniec. Pomimo śniegu i wiatru, czułem się dziś pewnie. Nie dało się odczuć żadnych czynników, które mogły przeszkodzić nam w dobrym skakaniu i czerpaniu radości z długich lotów. W końcu doczekałem się 32. zwycięstwa w karierze i warto było tak długo czekać. Cały czas chciałem być cierpliwy, ale bywały momenty, kiedy denerwowało mnie wszystko dookoła. Wiedziałem, że do dobrej dyspozycji brakuje niewiele, ale nadal coś umykało. Sami wiecie, że bywało różnie… Dziś czerpałem radość ze skakania, dobrze się bawiłem i wygrałem zawody -komentował zwycięstwo dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli dla TVP Sport.
Przed zawodnikami weekend lotów w Oberstdorfie. Po ostatnich tygodniach trudno spodziewać się tak dobrego wyniku biało-czerwonych jak trzy lata temu. Skoki są jednak nieprzewidywalne, więc kto wie - może Polacy na zakończenie sezonu sprawią niespodziankę?
Czytaj także:
- Pierwsza zmiana w polskich skokach! Koniec lukratywnego kontraktu
- Walczący o światła jupiterów