Za nami fantastyczny konkurs Pucharu Kontynentalnego, kończący cały sezon zaciętej rywalizacji. 13 marca na Wielkiej Krokwi w Zakopanem świetnymi skokami popisał się Andrzej Stękała, który triumfował w zawodach. Ale ostatecznie to Thomas Lackner wygrał cały cykl.
W pierwszej serii Polak skoczył na odległość 133,5 metra, z kolei w finałowym akcie uzyskał ponad 140 metrów. Polski skoczek nad drugim Janem Bombekiem wypracował sobie przewagę 3,5 punktu. Tego dnia na najniższym stopniu podium stanął Ziga Jelar.
Puchar Kontynentalny to prawdziwy przedsionek wielkiego świata skoków, ale i także kuźnia talentów. To właśnie w tym cyklu zawodnicy walczą o to, aby dostawać coraz częstsze powołania na zawody Pucharu Świata.
Dwaj rywale w walce o marzenia
Choć Lackner ostatni konkurs w Zakopanem zakończył na ósmym miejscu, to i tak przez większość sezonu rozdawał karty w PK. W klasyfikacji generalnej zajął pozycję lidera z przewagą 13 punktów nad depczącym mu po piętach Joacimie Oedegaardzie Bjoerengu.
ZOBACZ WIDEO: #3 "Z pierwszej piłki". Pierwsze krajowe powołania Michniewicza, transfer Krychowiaka i wojna w Ukrainie
To dla niego dość dobry moment w karierze, ponieważ w poprzednich latach zbytnio nie zachwycał. Na jego koncie znajdują się trzy złote medale, dokładnie za wspomniany tegoroczny sukces, triumf w Alpen Cup 2011 oraz na mistrzostwach świata juniorów w tym samym roku.
Austriak ma już za sobą debiut w PŚ. Jednak pierwsze swoje punkty w "generalce" zdobył dopiero za drugim razem, lądując na czwartym miejscu w zawodach w Niżnym Tagile w 2020 roku. W dalszej części sezonu zajmował lokaty w trzeciej dziesiątce.
Jego największy rywal, czyli Bjoereng, to także skoczek, który poprzez wspomniany cykl może wywalczyć częstsze starty w "pierwszej kadrze" i w ten sposób pokazać się szerszej publiczności. Ten sezon zakończył przecież na drugim miejscu.
Na koncie 26-latka jest o wiele mniej sukcesów w porównaniu z austriackim skoczkiem. Norweg może pochwalić się zaledwie jednym medalem. Swój jedyny złoty krążek zdobył w 2015 roku, wygrywając drużynowy konkurs mistrzostw świata juniorów.
Zaledwie kilka dni później zadebiutował w PŚ, lecz swoje pierwsze punkty zdobył w nim dopiero rok później. Mogłoby się wówczas wydawać, że przed nim wielka, sportowa przyszłość, jednak później sporadycznie pojawiał się w zmaganiach o Kryształową Kulę.
W tym sezonie zanotował siedem startów, jednak ani razu nie zdobył punktów w klasyfikacji generalnej. W jego przypadku i tak można traktować to jako progres, ponieważ w ubiegłym roku tylko dwa razy wziął udział w zawodach tego cyklu.
Plan "B"
W tym sezonie dla Stękały PK pełnił rolę butli tlenowej. Do Zakopanego przyjechał prosto z mistrzostwa świata w Lotach w Vikersund. Po treningach w Norwegii sztab szkoleniowy zdecydował, że 27-latek nie wystartuje w kwalifikacjach do konkursu drużynowego. Nie znalazł się on także na liście przedskoczków testujących obiekt.
- Decyzja o powrocie z Vikersund do Polski była wspólna, nas wszystkich. Myślę, że wyszło mi to na dobre - stwierdził polski skoczek, cytowany przez skokipolska.pl.
Polak już wcześniej notował dobre skoki w tym cyklu. W Lahti zajął kolejno piąte i drugie miejsce. 12 marca na Wielkiej Krokwi dwukrotnie uplasował się na dwunastej pozycji, jednak jak się okazało, był to jedynie prolog do odniesionego triumfu dzień później.
Polski talent
Zawodnikiem, na którego warto zwrócić uwagę mówiąc o zawodach PK jest z pewnością Kacper Juroszek. W zakończonym sezonie zajął w "generalce" najwyższe miejsce spośród Polaków, dokładnie 15. lokatę. Od 16. Stękały dzieliło go 12 punktów.
21-latek z Cieszyna jest na samym początku swojej sportowej kariery. W PŚ zadebiutował dopiero w bieżącym roku, 25 lutego w Lahti. Uplasował się wówczas na 32. pozycji.
Poza debiutem, polski skoczek wystartował łącznie w czterech zmaganiach o Kryształową Kulę. Zajął w nich kolejno 40., 36. oraz 35. miejsce. Zaledwie raz nie zakwalifikował się do konkursu głównego.
Dla Juroszka to dopiero trzeci pełny sezon PK. W 2019 roku zakończył zmagania na 103. lokacie, z kolei rok później na 88.
Nie tylko pozycja dojazdowa. Ekspert dostrzegł inny problem w skokach Stocha
Jest ulubieńcem Putina. Boi się usunąć zdjęcie