"Skandal w Lillehammer. Po końcu konkursu skoczków kibice poszli do domów. Jednak skoczkinie, których prawie nikt nie oglądał, mają dostać za swoje występy więcej pieniędzy niż skoczkowie. Jak długo tej komedii?" - napisał na Twitterze Janusz Korwin-Mikke.
I drugi wpis: "Jeśli skoczkinie chcą sobie skakać, bo lubią - to niech sobie skaczą: Bóg z nimi. Nie mają jednak prawa zmuszać nikogo, by je oglądał i domagać się jeszcze za to pieniędzy. A jeśli zależy im nie na skokach, tylko na widzach i pieniądzach - to niech skaczą topless!"
Po kolei.
Po pierwsze: pieniądze, które otrzymują sportowcy za swoje starty nie są jeden do jednego skorelowane z popularnością sportu. Bardzo uogólniając - tak jest. Ale nie należy traktować tego jako zasady.
ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta
Po drugie: skoczkinie nie skaczą tylko dlatego, że lubią. Sport niesie ze sobą znacznie więcej niż przyjemność, jaką czerpie się z jego uprawiania. Piękno rywalizacji, szlachetne zasady, jakie w nim obowiązują, to także części składowe sportu. Nie wspominając o oczywistej rywalizacji i udowadnianiu, w zakresie walki fair play, swojej wyższości nad przeciwnikami. Do tego należy dorzucić pieniądze, bo dla wyczynowych sportowców rywalizacja i wszystko, co się z nią wiąże, to także praca. Praca w sporcie to m.in. występy, a więc dawanie rozrywki widzom. Choć sport, tak czuję, to coś nieco wznioślejszego niż standardowa rozrywka traktowana jako odpoczynek po robocie.
Po trzecie: skoczkinie nikogo nie zmuszają do oglądania ich zawodów. Przecież właśnie dlatego publiczność wyszła - skokami kobiet się nie interesuje, więc nie widziała sensu, aby je oglądać. Zasada wolnego rynku, który w sporcie przecież też obowiązuje, a który tak umiłował Korwin-Mikke.
Po czwarte: skoczkinie nie domagają się pieniędzy. Nie słyszałem o przypadku, aby któraś ze sportsmenek szantażowała, groziła komuś lub głośno protestowała ws. zarobków.
Po piąte i chyba najważniejsze: większe pieniądze dla skoczkiń w ramach Raw Air są po to, aby przyciągnąć do tej dyscypliny sportu nie tyko publiczność, ale także same zawodniczki. Aby podpiąć pod skoki kobiet dopalacz, który wzniesie je bliżej poziomu skoków mężczyzn. Trudno bowiem, aby dyscyplina, która wciąż raczkuje, bo powstała stosunkowo niedawno (Puchar Świata kobiet rozgrywa się dopiero od dziesięciu lat) osiągnęła zaangażowanie sportsmenek, obfitość w emocje i wreszcie poziom sportowy, jak w przypadku mężczyzn, którzy rywalizują w skokach kilkakrotnie dłużej.
To sport wciąż na dorobku, ale rozwijający się wręcz zaskakująco szybko, bo kibice sportów zimowych na całym świecie, tylko w ciągu kilku lat, poznali nazwiska, które stały się pierwszymi ikonami tej dyscypliny. Potrafiły one zdominować rywalizację na tak długo i w taki sposób, że warto było o tym mówić i obdarzyć je potężnym kibicowskim szacunkiem.
Niestety w Polsce skoki narciarskie kobiet nie tyle raczkują, co dopiero próbują wydobyć się z nicości. I nadal im się to nie udaje. Jeśli wyniki reprezentantek Polski nadal będą utrzymywać się na takim poziomie, nie możemy liczyć na popularność tego sportu w naszym kraju. Ale jestem pewien, że gdyby sukcesy były, a skoki kobiet rozgrywano po zawodach mężczyzn np. w Zakopanem, kibice by zostali. A atmosfera ani trochę nie straciła na jakości.
Pieniądze są potrzebne, aby rozwinąć dany sport, choć skoczkinie i tak, na razie, nie mają szans w ogólnym rozrachunku zarobić tyle, co mężczyźni. Ale od czasu do czasu warto robić coś, co wywoła iskrę podnoszącą poziom ich sportu.
Jak w wolnorynkowym umyśle, bo chyba taki ma Korwin-Mikke, mogło zrodzić się oburzenie na sytuację, w której ktoś daje pieniądze temu, komu chce? Czy jest jakieś rozporządzenie, ustawa, jakakolwiek zasada nakazująca dawanie pieniędzy skoczkiniom?
Niepojęte, jak często zwolenników wolności, nawet tej szeroko pojętej, trzeba uświadamiać, że jej granice rzadko są tam, gdzie oni sami sobie je wyobrażają.
Poseł nie rozumie, że ludzie mają takie samo prawo do opuszczania trybun, jak do dawania pieniędzy temu, komu im się podoba.
Takie samo prawo mają skoczkinie, aby skakać. Takie samo prawo ma każdy z nas, aby skomentować coś w internecie. A że czasem wychodzi komentarz pokroju tych Korwin-Mikkego – trudno. Głosujący w wyborach jasno pokazują, że opcja myślowa reprezentowana przez tego pana podoba się zaledwie kilku procentom głosujących. Zresztą jeszcze niedawno była to liczba wręcz bliska błędowi statystycznemu.
Mam nadzieję, że skoki narciarskie kobiet będą się rozwijać jeszcze szybciej niż do tej pory. No i że wreszcie w Polsce będziemy mieć reprezentantki rywalizujące ze światową czołówką. Najwyższy czas.
A słów o skakaniu topless nie ma sensu komentować. To jedna z tych sytuacji, kiedy autor wpisu, w tym przypadku Korwin-Mikke, dokonuje czegoś w rodzaju autokomentarza.
Legenda japońskich skoków kończy karierę >>
Niesamowite wzruszenie Norwega. Rok temu walczył o życie, teraz wygrywa >>