Dwa nazwiska rozgrzewają kibiców. Któryś z nich będzie trenerem polskich skoczków?!

Newspix / Rafal Oleksiewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Adam Małysz
Newspix / Rafal Oleksiewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Adam Małysz

Wyniki nie bronią Michala Doleżala. Początek sezonu był fatalny, a z igrzysk kadra przywiozła tylko brąz, który i tak był sensacją. Czecha otwarcie krytykuje już nawet Adam Małysz. Szanse na to, że dalej będzie trenować Polaków, wydają się blaknąć.

- Z Michalem Doleżalem rozmawialiśmy telefonicznie (stan na 19 lutego - przyp. red.). Medal jest medalem i w jakimś stopniu zrekompensował wszystko, co w skokach działo się od początku sezonu. Ale to nie był sezon udany. Miejmy nadzieję, że podczas mistrzostw świata w lotach i innych konkursów Pucharu Świata uda się poprawić wyniki. W tym momencie trudno jest oceniać przyszłość trenera i sztabu - zaznacza w rozmowie z WP SportoweFakty dyrektor koordynator w Polskim Związku Narciarskim.

Małysz dodaje, że nie wie, czy wyniki mogą uratować trenera. Podkreśla, że to nie zależy od niego, ale przede wszystkim od zarządu, który podejmie informację. Legenda polskich skoków ma tylko głos rekomendujący.

- Trzeba się spotkać i porozmawiać na ten temat. Zastanowić się nad tym, dlaczego ten sezon jest tak nieudany. Oczywiście kolejne konkursy mogą rzucić nowe światło na ocenę, ale pod uwagę należy brać wszystko, nie tylko kilka ostatnich konkursów - zaznacza Małysz.

Otwarta krytyka

- Na pewno będą rozmowy odnośnie decyzji, które podejmowali trenerzy. Związek będzie przede wszystkim wymagać raportu z tego, co się wydarzyło przed igrzyskami. Skąd taki spadek formy? Skąd poszczególne działania? Jednak nie będziemy podejmować pochopnych kroków - informował w trakcie igrzysk dyrektor w PZN.

ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"

Uzupełnił jednak, że dla niego niezwykle istotnym czynnikiem jest progres młodzieży. A tego nie widać niemal wcale.

- Na to chcemy położyć szczególny nacisk. Musimy wiedzieć, jaki jest plan w tym zakresie. W zeszłym sezonie połączenie kadr funkcjonowało super. Przecież 11 naszych skoczków punktowało. W tym roku stwierdzamy dużą porażkę. Nie mówię tylko o podstawowej kadrze, ale znacznie większej liczbie naszych skoczków, która nie odnosiła sukcesów - bez ogródek mówił Małysz.

Były skoczek, choć nie wprost, otwarcie krytykuje więc część wyników pracy Czecha. Trudno zresztą o pozytywną ocenę, skoro poziom polskich skoków spadł drastycznie w krótkim czasie.

Doleżal wyznał niedawno, że połączenie kadr A i B było błędem. Przez niego nasi najlepsi skoczkowie mieli stracić swój wysoki poziom.

- Połączenie kadr to była decyzja również Michala, a nie tylko moja czy doktora Penitscha. Była wspólna. Chodziło o to, żeby podciągnąć młodych zawodników i tak się zresztą stało w pierwszym roku. Może taki stan rzeczy trwał za długo, trudno powiedzieć - ocenia Małysz - Nie rozmawiamy o tym, kto mógłby zastąpić Michala. Przede wszystkim należy porozmawiać z samym Michalem, który wyraził chęć dalszego prowadzenia kadry. Ale to musi być poparte nie tylko wynikami, ale tez konkretnym planem. A do Zakopanego nie mogliśmy go uzyskać. I to będzie celem rozmowy zarządu z trenerem. Dlaczego podejmował takie, a nie inne decyzje? Jaki jest pomysł na kadrę?

Kandydaci

Jeśli Doleżal nie utrzymałby swojego stanowiska, Polskę będzie mógł z pewnością objąć trener z głośnym nazwiskiem.

Wśród kandydatów są Rony Hornschuh, którego łączono z polską kadrą po opuszczeniu jej przez Stefana Horngachera, Werner Schuster, choć nie ma żadnych informacji o tym, aby chciał wrócić do skoków i Alexander Pointner znany z rządów twardej ręki.

Szczególnie wybijają się jednak dwa inne nazwiska. Pierwszym jest Kojonkoski. Mika po nieudanej przygodzie z kadrą Chin nie ma obecnie żadnej posady w światowym sporcie. Fin zdradził, że dostał kilka wstępnych propozycji. Na decyzję czekał jednak do zakończenia igrzysk.

Czy zaczeka dłużej? Jak najlepsze zdanie o fińskim cudotwórcy ma Małysz.

- To jeden z najlepszych trenerów na świecie. W wielu krajach dokonał wręcz cudów. Mam z nim kontakt, czasem spotykam podczas zawodów czy na kongresie FIS. Parokrotnie z nim rozmawiałem. To bardzo inteligentny człowiek, jest po dwóch fakultetach. Wie, co robi i na czym polegają skoki narciarskie. Porównuję go do trenera, który zawsze był i pozostanie w moim sercu - Hannu Lepistoe. To niesamowity trener i człowiek. Ale trzeba przyznać, Mika, wśród trenerów na świecie, to profesor - chwali Małysz.

Drugi ewentualny kandydat to Maciej Maciusiak. Kolejny cudotwórca, ale na razie wyłącznie na polskim podwórku. To on kilka lat temu pomógł będącym w dołku Dawidowi Kubackiemu i Maciejowi Kotowi. Wreszcie to on namówił na kontynuację kariery Andrzeja Stękałę.

- Maciej Maciusiak to jest talent. Do prowadzenia kadry należy mieć kunszt, fach, doświadczenie i umiejętności prowadzenia grupy. Do tego należy reagować na wszystkie zmienne w trakcie sezonu. Myślę, że Maciusiak większość tych zalet ma, sądząc po tym, ilu zawodników potrafił wyprowadzić z dołka - twierdzi Małysz.

Obecną formę polskich skoczków poznamy już w piątek 25 lutego, kiedy odbędzie się pierwszy konkurs PŚ w Lahti.

Źródło artykułu: