Po niedzielnym konkursie w Willingen nie tylko do pracy jury można mieć zastrzeżenia. Kontrowersyjnie w samej końcówce konkursu zachował się też norweski sędzia, który tego dnia był jednym z pięciu arbitrów oceniających styl.
Sytuacja wyglądała następująco. W finałowej serii prowadził Norweg Marius Lindvik po skoku na 144,5 metra. Na górze pozostał już tylko jeden zawodnik - Cene Prevc, który prowadził na półmetku zawodów po próbie na 148. metr.
W drugiej serii Słoweniec nie poleciał jednak już tak daleko. Uzyskał 133,5 metra. Wylądował telemarkiem, ale prawa narta mu dość mocno zakantowała. Oczywiście nie był to skok na 19 czy 20 punktów, ale na pewno też nie na ocenę 16,5, którą jako jedyny Cene Prevcowi wystawił... norweski sędzia.
ZOBACZ WIDEO: Była partnerka Milika przeszła metamorfozę. Trudno oderwać wzrok!
Pozostali sędziowie dostrzegli błąd Słoweńca, ale nie byli już tak surowi dla skoczka. Przyznali mu noty po 17,5 oraz 18 punktów.
Bardzo niska ocena Norwega (16,5) nie została zaliczona do końcowej noty Prevca, ponieważ po każdym skoku skrajna punktacja sędziów (najwyższa i najniższa) zostaje odrzucona.
Gdyby jednak Słoweńcowi zaliczono te 16,5 a nie dwie 17,5 i 18, to otrzymałby notę niższą o 1 punkt i w konsekwencji zajął 3., a nie 4. miejsce. W oficjalnych rezultatach Cene wyprzedził bowiem czwartego Japończyka Ryoyu Kobayashiego zaledwie o 0,9 punktu.
Konkurs wygrał Lindvik, drugi był Niemiec Geiger, a trzeci wspomniany Prevc. Najlepszy z Polaków Dawid Kubacki zajął 14. miejsce.
Czytaj także:
Kolejna dyskwalifikacja w Willingen
Groźny upadek polskiego skoczka w Willingen