Nie tak sezon olimpijski wyobrażał sobie 16. zawodnik klasyfikacji generalnej w sezonie 2020/21. W ciągu siedmiu startów tylko raz udało mu się ukończyć rywalizację w czołowej "30". Dwukrotnie nie przebrnął kwalifikacji i wszyscy zaczęli zastanawiać się, gdzie podziała się forma sprzed roku.
Po słabych występach w Niżnym Tagile, Ruce i Wiśle do Klingenthal nie pojechał. Udał się na treningi do Ramsau, by poprawić swoją formę. Do rywalizacji powrócił w Engelbergu i zajął 19. miejsce w kwalifikacjach. Wydawało się więc, że treningi przyniosły zamierzony efekt.
- Ten skok był całkiem fajny, ale nie jestem z niego usatysfakcjonowany, bo go spóźniłem. To denerwujące, gdy wiesz, że z tego można dużo dalej polecieć. Czujesz, że to już lepiej idzie, ale musi się wkraść taki błąd - mówił po kwalifikacjach dla Eurosportu.
ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat
Niestety był to jedyny dobry skok Polaka na szwajcarskiej ziemi. W pierwszym konkursie nie awansował do drugiej serii, a w drugim nie przebrnął kwalifikacji. Dla porównania rok wcześniej zawody na Gross-Titlis-Schanze ukończył na 7. oraz 15. miejscu.
- Często w skokach jest tak, że nie wiadomo czemu ktoś skacze, a ktoś nie skacze. Można wszystko idealnie przepracować, nawet lepiej, a jednak nie idzie. Andrzej od początku miał talent. Aspirował na dobrego skoczka. W tamtym roku błysnął formą. Być może przedobrzył. Chciał jeszcze lepiej, a wszystko poszło w drugą stronę. Może wkradły się też jakieś drobne kontuzje, o których nikt nie wie. Wpływają na to różne czynniki - stwierdził były skoczek narciarski Tomasz Pochwała.
W poprzednim sezonie 26-latek zdobył 473 punkty. Wcześniej miał ich zaledwie 105. Po raz pierwszy w karierze stanął również na podium zawodów Pucharu Świata. – Cieszę się bardzo, trochę emocje mną targają. Jestem szczęśliwy, strasznie chciałem stanąć na tym podium. Pierwsze podium w Zakopanem smakuje świetnie - podkreślił na gorąco w rozmowie z TVP Sport.
Po premierowym podium przyszła delikatna obniżka formy. Skoczek meldował się jednak cały czas w finałowej rundzie, zajmując miejsca w drugiej i trzeciej dziesiątce. Dzisiaj takie wyniki trudno sobie wyobrazić.
- Andrzej musi sobie poukładać wszystko w głowie. U każdego jest to kwestia indywidualna. Jednemu potrzebna jest przerwa, by zaczął dobrze skakać, drugi jak ma przerwę, to znowu nie będzie skakał. Podobno Kobayashi jest taką osobą, że jemu wystarczy tylko akcent treningowy i skacze. Jakby miał trenować jak niektórzy tytani pracy, to może by w ogóle nie skakał. Wszystko zależy od jednostki - podkreślił Pochwała.
Przed skoczkami przerwa świąteczna, a następnie prestiżowy Turniej Czterech Skoczni. Rok temu Andrzej Stękała zakończył rywalizację na wysokiej 6. pozycji. Obecnie jednak powtórzenie sukcesu wydaje się nierealne.
Czytaj także:
Ogromny kryzys znanego skoczka. Jest po prostu fatalnie
Narodziny przyszłego mistrza