W pierwszej połowie maja Kamil Stoch przeszedł zabieg usunięcia narośli kostnej. Po kilku tygodniach rehabilitacji wrócił do treningów. Wszystko szło zgodnie z planem aż do startu w Wiśle, na inaugurację tegorocznego Letniego Grand Prix.
Jeszcze w treningach i w kwalifikacjach było bardzo dobrze. Stoch skakał daleko, nie odczuwał dolegliwości. Wygrał eliminacje i kibice ostrzyli sobie apetyty nawet na jego podwójny triumf. Tuż przed sobotnim zawodami dostali jakby obuchem w głowę.
Na operowanej kostce pojawiła się opuchlizna. Trenerzy i lekarze kadry nie chcieli ryzykować - wycofali Stocha z obu konkursów. "Niestety rano obudziłem się z niespodzianką, opuchlizną. Przez kilka godzin walczyliśmy żeby zmniejszyć obrzęk ale się nie udało. Serce pęka, bo kibice na skoczni a ja w hotelu" - napisał trzykrotny mistrz olimpijski i pokazał, jak wygląda zabieg na jego kontuzjowanej kostce.
Przez weekend sytuacja zbytnio nie poprawiła się. Po niedzielnym konkursie Michal Doleżal, trener polskich skoczków, nie miał dobrych informacji. - Obrzęk nie do końca zszedł z kostki, to nie wygląda jeszcze zupełnie dobrze. W poniedziałek Kamil jedzie do lekarza, żeby sprawdzić, jak to dokładnie wygląda. Tam będą decydowali, co dalej, ale na pewno przydadzą się dalsze badania, może rezonans magnetyczny - podkreślił Czech, cytowany przez sport.pl.
Czy rzeczywiście są powody do niepokoju? O to zapytaliśmy Rafała Kota, byłego fizjoterapeuty polskiej kadry skoczków. - Taka opuchlizna po starcie w zawodach czy po treningach może wystąpić. Nie ma sensu gdybanie, czy Kamil powinien startować w Wiśle, czy za szybko zaczął skakać. Po zabiegu nie było złych objawów, Kamil chciał startować, ciągnęło go do skoków, więc nie można na siłę stopować zawodnika - podkreślił.
- Lekarz kadry Aleksander Winiarski jest bardzo doświadczonym ortopedą. Na pewno szybko poradzi sobie z opuchlizną u Kamila. Myślę, że po kilku dniach wolnego nie będzie już po tym śladu - uspokoił Rafał Kot.
Mimo absencji Kamila Stocha, Polacy świetnie spisali się w Wiśle. Wygrali oba konkursy. O ile niedzielny triumf Dawida Kubackiego nie jest niespodzianką, o tyle sobotnie zwycięstwo Jakuba Wolnego mogło zaskoczyć. Były mistrz świata juniorów dwóch ostatnich zimowych sezonów nie miał zbytnio udanych. Teraz, tuż przed sezonem olimpijskim, znów zaczyna jednak pokazywać swój wielki potencjał.
- Skakał bardzo fajnie. Co ważne był powtarzalny, miał dobre wyniki zarówno w treningach jak i seriach konkursowych. Jego niedzielne 6. miejsce też należy ocenić bardzo na plus. Świetnie, że po słabszych poprzednich sezonach podniósł się - przeanalizował Rafał Kot.
W Wiśle poniżej oczekiwań skakał Piotr Żyła. W sobotę był 13., w niedzielę dopiero 24. Na razie jest zatem cieniem skoczka z zimy, gdy w wielkim stylu został mistrzem świata w Oberstdorfie i zachwycał w wielu konkursach Pucharu Świata.
- Nie ma osoby na świecie, która byłaby w stanie przewidzieć Piotra Żyłę. Ma swój cykl, swój tzw. świat i wie, jak dobrze przygotować się do zimowego sezonu. Jestem o niego spokojny. Kiedy przyjdą już ważne zawody, to na pewno będzie skakał na wysokim poziomie - zapewnił Rafał Kot.
Kolejny konkurs Letniego Grand Prix odbędzie się w sobotę 7 sierpnia we francuskim Courchevel.
Czytaj także:
Bez Stocha też można! Jakub Wolny najlepszy w Wiśle, Dawid Kubacki trzeci!
Dramatyczne sceny w Wiśle! Wielka mistrzyni zabrana karetką do szpitala
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak spędza wakacje dziewczyna Ronaldo