Medal? Tak, ale na normalnej skoczni. Sobota ma być polska

Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Dawid Kubacki

Potężne wyjście z progu ma dać przewagę Polakom na mniejszym obiekcie mistrzostw świata w Oberstdorfie. - Tam możemy pokazać siłę. O medal na dużej skoczni nie będzie łatwo - przyznaje Edward Przybyła.

Były międzynarodowy sędzia FIS i trener skoków narciarskich zaznacza, że istotne są wyniki z Rasnova. Tam skoczkowie rywalizowali na obiekcie normalnym i Polacy spisali się znakomicie. Kamil Stoch zajął drugie miejsce, Dawid Kubacki czwarte, a Piotr Żyła piąte.

- Przez cały sezon nie było zawodów na skoczni normalnej. W dodatku to ostatnie zawody przed mistrzostwami świata. Na mniejszym obiekcie mamy o wiele większe szanse niż na dużym. Norwegowie są w gazie. Japończycy i Słoweńcy zaczynają dobijać do czołówki. O medal w zawodach drużynowych i indywidualnych na dużej skoczni nie będzie łatwo. Na średniej jednak możemy pokazać siłę - podkreśla Przybyła.

Potężną moc odbicia zawsze prezentowali Kubacki, Stoch i Żyła. To oni mają największe szanse w sobotnim konkursie.

ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Poważny problem organizatorów MŚ. Atak wiosny w Oberstdorfie

- Kamil jednak musi się obudzić, bo w Zakopanem skakał słabo. W powietrzu wyglądał świetnie, ale przez próg się ślizgał. Nie dziwię się, że pojechał do Rasnova potrenować. Choć kiedyś wracanie zawodników z zawodów w środku sezonu było normalne. Tak przecież robiono choćby z Adamem Małyszem czy Piotrem Fijasem. Z drugiej strony teraz jest z tym większy problem choćby przez COVID-19 - przyznaje Przybyła. - Chłopaki pojechali do Rasnova prosto z Oberstdorfu, aby nie wracać do Polski. Gdyby Kamil nie wystartował w Rumunii, musiałby jechać osobnym samochodem, co robi się skomplikowane.

Według trenera niestabilność formy nie jest powodem do obaw.

- Wiadomo, że wszyscy chcielibyśmy, aby Polacy zajmowali pierwszych pięć czy sześć lokat, ale tak się nie da. Cały świat trenuje i każdy chce wygrać. Może się zdarzyć, że zajmiemy miejsca od czwartego do szóstego i dopiero byłby niedosyt - zaznacza Przybyła.

Przy tak wyrównanym poziomie w światowej czołówce medal można przegrać nawet przez lekki podmuch wiatru czy jeden punkt odjęty przez przeliczniki. Różnice są skrajnie małe.

- To nie jest narciarstwo alpejskie, gdzie wynik jest prosty. Tam ten, kto ma lepszy czas, wygrywa. W skokach na sukces składa się wiele czynników - reasumuje Przybyła.

Przypomnijmy, w pierwszych treningach w Oberstdorfie Polacy spisali się przeciętnie. Podczas obu serii najlepszy z Polaków był Kubacki. Zajmował szóste i siódme miejsce. Stoch był czternasty i ósmy, a Piotr Żyła dziewiąty i dwunasty. Pozostali reprezentanci Polski zajmowali niższe lokaty.

Źródło artykułu: