Na razie, mimo wpadek z testami na początku sezonu i podczas TCS, Puchar Świata w skokach narciarskich broni się przed koronawirusem. Odwołano tylko azjatycką część zawodów. FIS szybko znalazł jednak zastępstwo. W lutym zamiast konkursów w Sapporo i Zhangjiakou odbędą się zmagania w Klingenthal (5-7 lutego) i Zakopanem (12-14 lutego).
Nieoczekiwanie, wielkie problemy z kalendarzem mogą mieć miejsce po mistrzostwach świata w Oberstdorfie. W czterech poprzednich sezonach skoczkowie walczyli w marcu podczas wyczerpującego Raw Air. To norweski turniej w czterech miejscowościach, w skład którego wchodzą cztery konkursy indywidualne, dwie drużynówki i cztery serie kwalifikacyjne. Skoczkowie skaczą przez 10 dni z rzędu, a do klasyfikacji zawodów brane jest aż 16 skoków. Dwukrotnie arcytrudny turniej wygrywał Kamil Stoch - w 2020 i 2018 roku.
Teraz polski mistrz może nie mieć okazji w ogóle wystartować w tych zawodach. Piąta edycja Raw Air, zaplanowana od 13 do 21 marca, stoi pod dużym znakiem zapytania. To efekt surowych restrykcji, jakie norweski rząd wprowadził, żeby walczyć z pandemią koronawirusa.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach
Pierwsze niepokojące sygnały o Raw Air pojawiły się na początku stycznia. Norweski rząd nie chciał zrobić wyjątku dla skoczków i wszyscy - po przylocie do kraju z MŚ - musieliby poddać się 10-dniowej kwarantannie. To mocno ograniczało szansę przeprowadzenia turnieju. Później pojawiło się zielone światło od rządu na zrobienie wyjątku dla skoczków. Po okazaniu negatywnego wyniku testu na koronawirusa, zawodnicy nie musieliby poddać się obowiązkowej kwarantannie.
Sielanka nie trwała długo. W Oslo, w szybkim tempie, zaczęła rozprzestrzeniać się nowa, brytyjska odmiana koronawirusa. Norweski rząd nie patyczkował się. W nocy z czwartku na piątek (28/29 stycznia) na dwa tygodnie zamknięto granice kraju, bez wyjątku dla sportowców. Tym samym gdyby Raw Air miało odbyć się na początku lutego, zawody nie doszłyby do skutku.
Na szczęście do planowanej daty norweskich zmagań pozostał jeszcze ponad miesiąc. Jest szansa, że rząd ponownie otworzy granice kraju. Nad Raw Air zebrały się jednak czarne chmury i turniej, a tym samym większa część kalendarza PŚ na marzec, stoi pod dużym znakiem zapytania.
- Krótko cieszyliśmy się z informacji, że Raw Air jest niezagrożone. Teraz znów jest niepewność. Musimy po prostu czekać na kolejne informacje w tej sprawie. My jako PZN nic więcej nie wiemy. Nie potrafię też określić, kiedy zapadną decyzje organizatorów - mówi WP SportoweFakty Jan Winkiel, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego.
- Jeśli jednak sprawdzi się czarny scenariusz i Raw Air zostanie odwołane, to FIS będzie szukał innych miejsc do rozegrania marcowych konkursów Pucharu Świata. Zakończenie sezonu już na początku marca raczej nam nie grozi. Pewne jest jedno - jeśli nawet FIS będzie szukał innych miejsc, Polska na pewno nie przejmie organizacji. Robimy PŚ w lutym w Zakopanem i na tym koniec w tym sezonie - dodaje.
Pozostaje zatem czekać, co za dwa tygodnie zdecyduje norweski rząd. Średnia dobowych zakażeń z ostatnich siedmiu dni w Norwegii wyniosła 269 przypadków.
Na razie nie ulega żadnej zmianie lutowy terminarz PŚ. Konkursy w Klingenthal, Zakopanem i rumuńskim Rasnovie mają odbyć się zgodnie z planem. Później skoczków czekają MŚ w Oberstdorfie od 23 lutego do 7 marca. Z kolei od 26 do 28 marca ma odbyć się finał Pucharu Świata w słoweńskiej Planicy. Na razie nie ma informacji, żeby te zawody mogły zostać odwołane. Problem jest tylko z Raw Air 2021.
Czytaj także:
Tyle Murańka zarobił za swój życiowy wynik. Coraz lepsze finanse Piotra Żyły
Od zamieszania testowego do życiowego wyniku. Poleciał dalej niż Adam Małysz