Z dużej chmury mały deszcz. Dopiero ósme miejsce Markusa Eisenbichlera to na pewno nie szczyt marzeń Niemców podczas konkursu na domowej skoczni w Willingen.
Sam zawodnik po zawodach nie był zadowolony, a wręcz sfrustrowany. - To nie było dobre. Gdybym wykonał dwa dobre skoki, byłbym wyżej. Cały czas jestem w pierwszej dziesiątce. To nie jest takie złe, ale wiem, że mogę więcej. I dlatego jest to takie denerwujące - przyznał w rozmowie z niemieckim Eurosportem.
Ten miał pretensje sam do siebie przede wszystkim o pierwszą próbę, w której uzyskał odległość 137,5 metra. W drugiej oddał skok o dwa metry dalszy. - Pierwszy skok nie był idealny, ale drugi był naprawdę dobry, ale straciłem prędkość na dole - przyznał.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach
Dobrą minę do złej gry starał się robić z kolei trener reprezentacji Niemiec Stefan Horngacher. Gdzie znalazł pozytyw? - Wszyscy w drugiej serii poprawili swoje wyniki - wypalił.
Trudno jednak uznać to za sukces. Do drugiej serii awans uzyskało tylko 3 z 6 Niemców. Oprócz Eisenbichlera byli to Karl Geiger (11. miejsce) i Pius Paschke (24. miejsce). Poza trzydziestką uplasowali się Constantin Schmid, Martin Hamann i Severin Freund.
W niedzielę odbędzie się drugi konkurs indywidualny w Willingen - początek zawodów o godzinie 16:15. Wcześniej odbędą się kwalifikacje (godz. 14:45).
Zobacz także:
To mógł wymyślić tylko Piotr Żyła! "Naczelny przeszkadzacz"
Michal Doleżal dosadnie po konkursie. "Te liczby nie muszą być prawdziwe"