Z niepokojem czekaliśmy na weekend ze skokami w Willingen. Wszystko przez zamazany obraz po skokach w Zakopanem i Lahti. W konkursach drużynowych wszystko było w porządku. Polacy zajęli 2. miejsca, a niewiele im zabrakło do dwóch triumfów. W rywalizacji indywidualnej było jednak znacznie słabiej.
Czy to początek kryzysu? Czy Polacy wyskakali się w Turnieju Czterech Skoczni i na drugą część sezonu zabrakło im sił? Zadawaliśmy sobie takie pytania. Eksperci i trenerzy uspokajali - nic złego się nie dzieje. Czekaliśmy jednak przede wszystkim na skoki Polaków w Willingen, które miały obronić tezę, że wyniki w Lahti i Zakopanem to tylko chwilowa obniżka formy.
Na razie Biało-Czerwoni obronili ten argument z nawiązką. W piątek skakali nawet ponad nasze oczekiwania. Murańka pobił rekord skoczni, a Stękała pierwszy raz w karierze wygrał kwalifikacje. Dzień później obaj już tak nie skakali, ale do głosu doszli liderzy, o których najbardziej się obawialiśmy.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach
Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła wciąż są w bardzo wysokiej formie i nadal, tak jak w pierwszej części sezonu, stać ich na walkę z najlepszymi. W sobotę zajęli odpowiednio 3., 5., i 9. miejsce. Ich wysoką formę potwierdziła przede wszystkim druga seria konkursu. W niej Żyła, Kubacki i Stoch nie trafili na dobre warunki. Każdy z nich miał wiatr w plecy. Mimo to poradzili sobie znakomicie.
Żyła uzyskał 141, Kubacki 140, a Stoch - w skrajnie niekorzystnych warunkach - 135,5 metra. Patrząc tylko na wyniki drugiej serii, Kubacki miał drugą notę, Żyła czwartą, a Stoch piątą. Wróciły zatem obrazki z początku 2021 roku, gdy trzech Polaków było w TOP 5 konkursu. Zawsze formę skoczka weryfikują przede wszystkim trudne warunki. Skoro w nich najlepsi Biało-Czerwoni lądowali daleko, to możemy być spokojni o ich formę w drugiej części sezonu i na MŚ w Oberstdorfie.
Powodów do niepokoju nie ma także w przypadku Andrzeja Stękały. W piątek pokazał, że stać go na niesamowite loty. W sobotę przegrał jednak z własnymi oczekiwaniami. Był liderem Willingen Six, śmiało mógł myśleć o pierwszym indywidualnym podium w karierze. Najprawdopodobniej chciał jednak aż za bardzo. Na progu i w locie brakowało takiej dynamiki jak w piątek. Nie jest jednak wykluczone, że już w niedzielę, bez presji, Andrzej Stękała wróci do świetnego skakania i też wróci do TOP 10, w którym był już sześciokrotnie w tym sezonie.
Szymon Łożyński
Czytaj także:
Kamil Stoch goni Markusa Eisenbichlera. Awans Dawida Kubackiego
Wielki pech Stocha i Kubackiego w finałowej serii. Tabela nie pozostawia złudzeń