Andrzej Stękała w pierwszej serii poszybował na odległość 129 metrów. Jak się później okazało, był to najdłuższy skok ze wszystkich ośmiu oddanych przez reprezentantów Polski. W drugim lądował pięć metrów bliżej.
Między innymi dzięki jego postawie Polacy zajęli drugie miejsce, tracąc 5,9 punktu do pierwszych Norwegów. Trzecie miejsce zajęli Niemcy, mając 3,9 punktów straty do Biało-Czerwonych.
Andrzej Stękała był jak zawsze skromny przed kamerami TVP Sport. - Ile mogę, tyle robię. Póki dobrze skaczę, to chcę się tym bawić i mam nadzieję, że to będzie trwało aż do zakończenia kariery. Czuję, że jestem w dość dobrej formie. Czerpię z tego, jak najwięcej - podkreślił.
Mimo odległości, jego pierwszy skok nie był idealny. Wnioski już są wyciągnięte. - Wiem, że trochę z tyłu wylądowałem, że można ładnie skoczyć i wylądować, a mnie wcisnęło. Mam nadzieję, że kolegów to zdopingowało, kiedy zobaczyli, jaką odległość uzyskałem - powiedział.
W piątek odwołano treningi oraz kwalifikacje. - Tyle samo każdy oddał skoków. Tak się potoczyło. Nie było nam dane skakać, a dziś trzeba było od razu z marszu zrobić swoje. Starałem się to robić. Skocznię znam, ale trochę mnie zaskoczyła - dodał.
- Jutro jest kolejny dzień. Zrobię, ile dam radę. A co będzie? Spojrzymy później na wyniki - zakończył.
Czytaj też:
Puchar Świata w Lahti. To nowa broń polskich skoczków? Testowali ją Andrzej Stękała i Dawid Kubacki
Puchar Świata w Lahti. Kolejne podium Biało-Czerwonych do kolekcji. Znakomici Kamil Stoch i Andrzej Stękała
ZOBACZ WIDEO: Skoki. Kamil Stoch komentuje formę Stękały. "Życzę mu, żeby to trwało jak najdłużej"