Norweg był w Zakopanem nie do pokonania. Po pierwszym skoku wylądował na 135. metrze Wielkiej Krokwi, ale w drugim osiągnął zdumiewającą odległość 145,5 m.
Drugie miejsce wywalczył Anze Lanisek. Słoweniec stracił do Lindvika niewiele, bo 2,3 punktu. Na podium stanął też Robert Johansson. Jemu do pierwszej lokaty zabrakło 3,6 punktu. Czwarty był Austriak Daniel Huber, a piąty Andrzej Stękała - tego dnia najlepszy z Polaków.
- Będę usatysfakcjonowany, jeśli uda mi się kontynuować dobre skoki w kolejnych konkursach - zaznacza Lindvik. - Mam nadzieję, że to jest dopiero początek mojej wysokiej formy w tym sezonie. Od początku sezonu skakałem całkiem nieźle, ale potrzebowałem stabilizacji. Teraz trzeba tylko ugruntować to, co już osiągnąłem i to, czego się nauczyłem.
ZOBACZ WIDEO: Chętnych na następców Stocha i Kubackiego nie brakuje. Tajner mówi jednak o problemie w klubach
Norweg przyznaje, że nie stawia sobie celów wynikowych, jeśli chodzi o kolejne konkursy. - Chcę po prostu nadal skakać dobrze i zajmować jak najwyższe lokaty w kolejnych konkursach. Mam nadzieję, że to drugie będzie wynikało z pierwszego - mówi Lindvik.
Najlepsi skoczkowie na świecie wrócą do Zakopanego jeszcze w tym roku. W dniach 12-14 lutego na Wielkiej Krokwi odbędą się dwa konkursy indywidualne. Polska otrzymała trzeci weekend z PŚ z powodu odwołania konkursów w Chinach.
- Naprawdę lubię tę skocznię. Nie mam nic przeciwko, żeby przyjechać tutaj znowu! - komentuje Lindvik.
Eisenbichler zbliżył się do Graneruda. Rywale w pogoni za Polakami >>
Michal Doleżal ogłosił skład na Puchar Świata w Lahti. Jedna zmiana >>