[tag=4930]
Kamil Stoch[/tag] zajął 9. miejsce w kwalifikacjach do weekendowych konkursów PŚ w skokach narciarskich w niemieckim Willingen. Polak stracił do pierwszego Markusa Eisenbichlera prawie 17 punktów. Dużo. A punkty z kwalifikacji wyjątkowo tym razem się liczą do klasyfikacji generalnej serii Willingen Five (tutaj znajdziesz wszystkie szczegóły dotyczące zasad turnieju >>).
Stoch trafił pechowo. Przed jego skokiem zerwał się dość mocny wiatr pod narty i sędziowie postanowili go przytrzymać na belce. - To była dziwna sytuacja - przyznał już po skoku Stoch w rozmowie z dziennikarzem "Eurosportu". - W 45. sekundzie mojego oczekiwania zapaliło się zielone światło. A ja już byłem przygotowany, że muszę zejść z belki (jeżeli przez 45 sekund wiatr się nie poprawia to zawodnik musi opuścić belkę - przyp. red.). Już nawet automatycznie wykonałem ruch, aby zejść i nagle. Zielone. Bardzo rzadko zdarza się taka sytuacja.
Ostatecznie Polak szybował w kiepskich warunkach. Miał wiatr z tyłu. To właśnie dlatego Stefan Horngacher po skoku Stocha wydawał się być mocno zdenerwowany. Gestykulował w kierunku sędziów, którzy dopuścili do takiej sytuacji. Pokazały go kamery telewizyjne.
ZOBACZ WIDEO: Trzeci weekend PŚ w skokach w Polsce? Hofer ocenił szanse
Stoch zapytany czy po tym nieudanym skoku w kwalifikacjach myśli jeszcze o wygranej w całym cyklu Willingen Five machnął tylko ręką. - To nie ma już znaczenia - przyznał.
Zagrali niemiecki dramat. Zobacz memy po sukcesie Polaków w Willingen >>
Wicelider klasyfikacji generalnej PŚ pochwalił Jakuba Wolnego i Piotra Żyłę, którzy zarówno w piątkowym konkursie drużynowym (tutaj wyniki i relacja >>), jak i kwalifikacjach zaprezentowali się fantastycznie. - Wykonali kawał porządnej roboty - podkreślił Stoch. - Nie musiałem się nawet pocić i wysilać, żeby to pierwsze miejsce utrzymać.