- U Piotrka przemiana osobowości o 180 stopni stłamsiła jego ekspresję. Do pewnego czasu przynosiło to efekty, bo przecież stawał na podium zawodów Pucharu Świata (nadal jest wiceliderem cyklu - przyp. red.). Później jednak przestał sobie radzić z tą nową osobowością. Piotrka znam od dziecka, zawsze miał ten swój wesoły, spontaniczny świat. Tymczasem nagle przestał się odzywać, stał się człowiekiem zamkniętym w sobie. Nie wszystko jest zatem w porządku i tutaj upatruję przyczyny jego chwilowej niedyspozycji - podkreślił były fizjoterapeuta polskiej kadry skoczków.
Tym samym Rafał Kot ma podobne zdanie jak Adam Małysz, który jeszcze przed piątkowym konkursem na Bergisel (HS130) przyznał, że zmiana osobowości u wiślanina nie wpływa już dobrze na jego skoki. Zapewne sam dyrektor w PZN do spraw skoków jak i ekspert WP SportoweFakty nie spodziewali się jednak, że Żyła aż tak słabo wypadnie w Innsbrucku (42. lokata i spadek z 8. na 21. miejsce w całych zawodach).
W piątek, w trzecim konkursie 67. Turnieju Czterech Skoczni, zawiódł jednak nie tylko 31-latek. Do finałowej serii nie awansował również Jakub Wolny. Znacznie poniżej swoich możliwości wypadł także 18. Dawid Kubacki, który stracił tym samym szanse na końcowe podium w niemiecko-austriackich zmaganiach.
Na miarę swojej obecnej formy spisał się jedynie Kamil Stoch, który zajął 5. miejsce. Mogło być jednak jeszcze lepiej, gdyby w finale sędziowie na chwilę niepotrzebnie nie podnieśli rozbiegu z nr 1 do nr 3. Z wyższej belki pojechał między innymi Stoch, który uzyskał aż 131 metrów, ale miał dodatkowo odjętych 8,6 punktów. Z niższej platformy, przy korzystnym wietrze, mógł skoczyć podobnie, ale wtedy nie miałby odjętych punktów.
Nieco inne zdanie na ten temat ma jednak Rafał Kot. Zdaniem eksperta jury podjęło dobrą decyzję. Inaczej mógł zachować się jednak Stefan Horngacher, który miał prawo swojemu najlepszemu podopiecznemu obniżyć belkę startową. Nie zrobił tego jednak.
- Pod koniec konkursu z jednej strony można było poczekać na mocniejszy wiatr, a z drugiej nie można było. Decyzji o podniesieniu rozbiegu na pewno nie podejmuje jedna osoba. Pamiętajmy, że w Innsbrucku nie ma sztucznego oświetlenia i zawody musiały skończyć się przed zmrokiem. Czekanie ma mocniejszy wiatr było ryzykowne. Nie było pewności, że silniejsze podmuchy pod narty szybko wrócą - podkreślił rozmówca.
- Natomiast trener mógł poprosić o obniżenie belki. Jeśli szkoleniowiec uważałby, że jury popełniło błąd podnosząc rozbieg, a wiatr znów jest mocniejszy, no to po prostu powinien sam poprosić o ponowne obniżenie platformy startowej dla swojego zawodnika. Dlatego nie zgodzę się, że jury wypaczyło wyniki - dodał Rafał Kot.
Ostatnio tak słabo jak w piątek w Innsbrucku polscy skoczkowie z kadry A wypadli na początku 2018 roku w Bad-Mitterndorf podczas konkursu lotów narciarskich. Wówczas był to jednak tylko wypadek przy pracy. Ekspert nie wyklucza, że i tym razem będzie podobnie.
- Piątkowe zawody na pewno nie były udane dla drużyny Stefana Horngachera. Słabiej wypadliśmy tylko przed rokiem zaraz po turnieju na lotach w Bad-Mitterndorf. Później szybko jednak Biało-Czerwoni wrócili do świetnej formy. Dlatego trzeba zachować spokój. To może być tylko chwilowa zadyszka, być może wpłynęły na to zmienne warunki. Zobaczymy jak będzie w Bischofshofen. Gdyby też było słabo, to możemy zacząć się martwić. Na razie nie ma jednak mowy o żadnym kryzysie - podkreślił Rafał Kot.
W Bischofshofen zakończy się 67. Turniej Czterech Skoczni. W sobotę 5 stycznia zaplanowano treningi i kwalifikacje, a dzień później o 17:00 finałowy konkurs.
ZOBACZ WIDEO Polacy zaskoczyli podczas lotów narciarskich. "Loty to pewna nagroda i frajda"
Pewnie Maciej tak słabo skacze bo myśli już o pracy trenerskiej albo eksperckiej.
Co się będzie męczył jak może za darmo trzepać kasiorę?
Żyła stracił formę podczas świąt. Było to wyraźnie widoczne podczas Mistrzostw Polski.
Za to Stoch potrzebuje jeszcze około miesiąca aby zaczął trafiać w próg.
Ma małe prędkości najazdo Czytaj całość