Choć skocznia w Willingen polskim kibicom kojarzy się przede wszystkim z niesamowitym lotem Adama Małysza na odległość 151,5 metra, lepiej od legendarnego skoczka z Wisły na Muhlenkopfschanze spisuje się w swojej karierze nie kto inny, jak Kamil Stoch.
Dokładnie cztery lata temu odniósł on na tym obiekcie dwa wspaniałe triumfy z rzędu, nie dając rywalom żadnych szans. To było tylko preludium do tego, co czekało polskich kibiców na igrzyskach olimpijskich w Soczi. Tam był spektakularny, zdobywając dwa złote medale.
Teraz Stoch też będzie w Willingen jednym z kandydatów do zwycięstwa, po zawodach też najlepsi skoczkowie udadzą się na igrzyska. Czy dobre skoki na tym obiekcie znów będą przepustką do sukcesu na największej zimowej imprezie czterolecia? Najprawdopodobniej.
Na trzech ostatnich igrzyskach olimpijskich nie zawodzili właśnie ci, którzy daleko skakali podczas zawodów w Willingen. W 2010 roku, na kilkanaście dni przed Vancouver konkurs właśnie tam wygrał Gregor Schlierenzauer. W dolinie Callaghan Austriak wprawdzie nie był najlepszy, ale dwa razy stawał na trzecim stopniu podium.
Cztery lata wcześniej w Willingen triumfował Andreas Kofler, przed Thomasem Morgensternem. Co było w Turynie? Na dużej skoczni złoto zdobył Morgi, wyprzedzając w pamiętnym konkursie drugiego Koflera o zaledwie 0,1 punktu.
Wreszcie przed Soczi wielką formę zaprezentował Stoch i nie stracił jej już do końca sezonu. Po dwukrotnym zwycięstwie na igrzyskach zdołał jeszcze zdobyć Kryształową Kulę za triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Niemiecki obiekt jest dla Stocha szczęśliwy. Wygrywał tam jeszcze w 2015 roku i razem z Noriakim Kasai ma najwięcej zwycięstw na swoim koncie w historii Muhlenkopfschanze. Sobotnie i niedzielne zawody będą dla Polaka okazją by udowodnić, że wpadka z Zakopanego nie miała wpływu na jego formę.
Dla gospodarzy faworytem będzie jednak Richard Freitag. Bo choć skoczek nie zachwycał w Zakopanem i w konkursie indywidualny zajął 10. miejsce, przez nieudany skok Stocha odzyskał prowadzenie w klasyfikacji PŚ. Teraz będzie chciał zrobić wszystko, aby udać się do Pjongczangu w żółtej koszulce lidera cyklu.
Niemcy też mają bowiem swoje teorie. W ostatnich latach każdy ich zawodnik, który wygrywał w Willingen, odnosił kilka tygodni później sukcesy na najważniejszej imprezie sezonu. W 2015 roku Severin Freund, który potem zdobył tytuł mistrza świata, a przed rokiem Andreas Wellinger, który w Lahti wywalczył dwa srebrne medale.
ZOBACZ WIDEO Zbigniew Bródka: Dużo przeszedłem, nie było kolorowo. A oczekiwania są większe niż przed Soczi