Przed "Małyszomanią"
Zanim światło dzienne ujrzał fenomen Adama Małysza, a skoki narciarskie stały się jednym z polskich sportów narodowych, Zakopane gościło Puchar Świata w skokach narciarskich jedenaście razy. Pierwsza edycja imprezy odbyła się w sezonie 1980/1981. Wtedy na Średniej Krokwi triumfował Stanisław Bobak, a dzień później na Wielkiej Krokwi najlepszy był Piotr Fijas.
W kolejnym sezonie pogoda nie była łaskawa dla fanów. Ze względu na wysokie temperatury i brak śniegu, zawody trzeba było odwołać. Było to smutne pożegnanie Zakopanego z PŚ. Na kolejne konkursy kibice musieli czekać dziesięć lat. W roku 1990 na Wielkiej Krokwi wygrał Jens Weissflog.
Małysz obudził Zakopane
W tamtych latach pozycja Zakopanego w PŚ nie była tak mocna jak obecnie. Skocznia była przestarzała, zainteresowanie fanów również było niewielkie. Wszystko zmieniło się jak za dotknięciem magicznej różdżki wraz z sukcesami Małysza. Znamienny jest jednak fakt, że gdy w sezonie 2000/2001 Polak rywalizował z Martinem Schmittem, Zakopanego nie było w kalendarzu PŚ. Wielka Krokiew nie miała wtedy homologacji FIS.
Rok później było już inaczej. Obiekt zmodernizowano, postanowiono też dodać element rozrywki. To właśnie w polskiej stolicy Tatr w trakcie konkursów można było posłuchać muzyki. To był ewenement w historii PŚ, ale też udana zagrywka ze strony organizatorów, bo w ten sposób na trybuny przyciągnięto osoby, które wcześniej nie miały do czynienia ze skokami. Dziś zawody w Zakopanem to nie tylko rywalizacja sportowa, ale też okazja do dobrej zabawy.
W sezonie 2001/2002 kibice doczekali się też wygranej Małysza na Wielkiej Krokwi. Było to pierwsze zwycięstwo reprezentanta Polski po 22 latach od triumfu Bobaka. W trakcie swojej kariery Małysz czterokrotnie stawał na najwyższym stopniu podium w Zakopanem.
Przekazanie pałeczki
Równie ważne jak wygrane skoczka z Wisły, było symboliczne przekazanie pałeczki Kamilowi Stochowi. Odbyło się ono 23 stycznia 2011 roku. To właśnie wtedy, w ostatnim sezonie startów Małysza, Stoch zwyciężył pierwszy konkurs PŚ.
Odbyło się to w niecodziennych okolicznościach. Dla Małysza to był ostatni start przed własną publicznością. W drugiej serii Polak nie ustał skoku, rozjechały mu się narty, trafił do szpitala. Publika zamarła, bo nie tak miało wyglądać pożegnanie z polskimi kibicami. Los chciał jednak inaczej. Kilka chwil później okazało się, że na najwyższym stopniu podium zobaczymy jednak reprezentanta Polski. Tyle że był to Stoch.
Od tamtych wydarzeń minęło siedem lat i już dziś Stoch może się pochwalić wyrównaniem rekordu Małysza, jeśli chodzi o sukcesy na Wielkiej Krokwi. Sportowiec z Zębu czterokrotnie cieszył się ze zwycięstwa w Zakopanem (2011, 2012, 2015 i 2017). Niewykluczone, że w najbliższych dniach zatriumfuje po raz piąty.
Wojna o skocznię
Sukcesy Stocha sprawiły, że organizatorzy PŚ w Zakopanem nie muszą się martwić o publikę. Kolejne konkursy ogląda komplet, ponad 20-tysięcznej publiczności. Jednak jeszcze parę miesięcy temu istniało ryzyko, że w tym roku fani obejdą się smakiem. Wszystko z powodu problemów z remontem Wielkiej Krokwi - od pewnego czasu trwa wojenka pomiędzy Tatrzańskim Związkiem Narciarskim a Centralnym Ośrodkiem Sportu.
Gdyby do prac na obiekcie nie doszło, skocznia najprawdopodobniej nie otrzymałaby nowej homologacji FIS. To oznaczałoby koniec konkursów PŚ w Zakopanem. Na szczęście, remont zakończył się sukcesem. Jego ostatni etap pochłonął ponad 7 mln zł.
Po przebudowie fani powinni zobaczyć na Wielkiej Krokwi dalekie skoki. Teraz obiekt przypomina profilem ten z niemieckiego Willingen, więc najlepsi powinni lądować na odległości 150-155 m. Dotychczasowym rekordzistą skoczni był Simon Ammann z wynikiem 140,5 m.
ZOBACZ WIDEO: Świetne wiadomości dla polskich skoczków. MKOl dokonał ważnej zmiany
Kto przejmie pałeczkę po Stochu?
Na razie polskie skoki znajdują się w euforii w związku z dobrymi wynikami naszych reprezentantów. Stoch po raz kolejny wygrał Turniej Czterech Skoczni, zdobył też medal podczas mistrzostw świata w lotach, na tej samej imprezie na "pudle" stała też nasza kadra. Nie jesteśmy też bez szans na zbliżających się Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczangu.
Należy sobie jednak zadać pytanie - kto mógłby przejąć pałeczkę po Stochu? Gdy w sezonie 2011 Małysz kończył karierę, miał 34 lata, a Stoch 24. Najprawdopodobniej przed sportowcem z Zębu jeszcze kilka lat skakania na najwyższym poziomie, bo dziś ma 30 lat i znajduje się w życiowej formie.
Jedno wydaje się pewne. Obecnie proces szkolenia i szukania nowych talentów w polskich skokach przebiega na tyle sprawnie, że nie będziemy musieli czekać tak długo na wygraną innego polskiego reprezentanta w Zakopanem. Między zwycięstwem Bobaka a Małysza minęły 22 lata, sukcesy skoczka z Wisły i Zębu dzieliło już tylko 9 sezonów. Dobre występy m. in. 17-letniego Tomasza Pilcha pokazują jednak, że gdy zajdzie taka potrzeba, to będzie miał kto przejąć pałeczkę po Stochu. Ku uciesze publiki w Zakopanem.