MŚ w lotach: Kamil Stoch latał na rezerwach. "To był dla mnie najgorszy dzień"

Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Kamil Stoch

- Elegancki weekend - tymi słowami Kamil Stoch skomentował srebrny medal indywidualnie i brązowy w drużynie na mistrzostwach świata w lotach narciarskich. Przyznał jednak, że niedzielne zawody były dla niego dość trudne.

W tym artykule dowiesz się o:

Na zakończenie MŚ w lotach w Oberstdorfie Polacy wywalczyli w "drużynówce" brązowe medale. Złoto przypadło Norwegom, a srebro Słoweńcom. Stoch, który w sobotę latał bardzo daleko i został indywidualnym wicemistrzem świata, dzień później już tak nie zachwycał. Skoki na odległość 209,5 i 204 metry przy mocnym wsparciu kolegów wystarczyły jednak do miejsca na najniższym stopniu podium.

- Ten ostatni dzień mistrzostw był dla mnie najgorszy ze wszystkich. Miałem prawo być już trochę zmęczony, czerpałem z rezerw energetycznych. Weekend był długi, cztery dni lotów można poczuć w nogach. Na szczęście trener zbudował tak mocną drużynę, że nie musiałem robić nic nadzwyczajnego. Skoczyłem tyle, ile byłem w stanie i udało się zdobyć medal - mówił po konkursie Stoch.

Po pierwszej serii nasi reprezentanci zajmowali czwarte miejsce, do trzecich Niemców tracili tylko 0,4 punktu. W drugiej rundzie o pokonaniu gospodarzy zadecydowała druga kolejka, w której Stefan Hula skoczył o 23,5 metra dalej od Stephana Leyhe.

- Po pierwszej serii nie patrzyłem na wyniki, chociaż już na górze musiałem na nie spojrzeć, żeby wiedzieć, który jadę w ostatniej kolejce (zawodnicy startują w niej w kolejności odwrotnej do miejsc zajmowanych przez ich drużyny - przyp. WP). Dobrze jest się nie spóźnić na start - żartował Stoch. - Oddalałem od siebie myśli o tym, ile mam skoczyć, ile skoczyli inni. Patrzyłem tylko na to, po kim mam startować.

ZOBACZ WIDEO MŚ w Oberstdorfie: Niemcy mają bohatera, który bije Freitaga na głowę
[color=#000000]

[/color]

- Przed tym ostatnim skokiem nie denerwowałem się. Chciałem skoczyć najlepiej, jak potrafię. Podświadomie wiedziałem, że cokolwiek się nie stanie, muszę to przyjąć - kontynuował lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Czy medale w drużynie dają najbardziej utytułowanemu polskiemu skoczkowi narciarskiemu więcej satysfakcji, niż sukcesy indywidualne? - Nie tak chcę mówić. Każdy medal to nagroda za pracę, wysiłek, wyrzeczenia. Sukces drużynowo to zasługa czterech zawodników. Każdy o to walczy i każdy ma w to swój wkład. To nie jest tylko medal naszej czwórki, ale całego sztabu szkoleniowego i wszystkich tych, którzy chociaż w najmniejszym stopniu dołożyli się do tego osiągnięcia - podkreślił Stoch.

Z Oberstdorfu - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: