Kamil Stoch nie dał szans rywalom w konkursie na skoczni Bergisel w Innsbrucku. Polak wygrał trzeci konkurs 66. Turnieju Czterech Skoczni z rzędu i w sobotę w Bischofshofen ma szansę wyrównać historyczne osiągnięcie Svena Hannawalda.
W czwartek nasz zawodnik prowadził już zdecydowanie po pierwszej serii. Stoch uzyskał 130 metrów i choć drugi Daniel Andre-Tande skoczył tylko pół metra bliżej, Polak miał nad nim aż 8,1 pkt przewagi. Dlaczego?
Otóż przed próbą Stocha Stefan Horngacher postanowił obniżyć o jeden stopień belkę, przez co jego zawodnik dostał dodatkowe 4,3 pkt.
Choć mogłoby się wydawać, że gdyby Stoch skakał z tej samej belki co Norweg i inni skoczyłby jeszcze dalej, to decyzja Austriaka była bardzo rozsądna. Otóż na skoczni Bergisel punkt HS wynosi właśnie 130 metrów i lądowanie kilka metrów dalej jest ryzykowne i daje zagrożenie utraty punktów przez złe lądowanie.
Przypomnijmy, że ten sam manewr co Horngacher zastosował na mistrzostwach świata w Predazzo w 2013 roku Łukasz Kruczek. Wtedy przed skokiem Stocha po złoty medal także obniżył swojemu zawodnikowi belkę startową, co pozwoliło mu pokonać Petera Prevca.
Ostatni konkurs 66. Turnieju Czterech Skoczni odbędzie się w sobotę w Bischofshofen. W piątek zawodnicy staną na starcie kwalifikacji.
ZOBACZ WIDEO: Polacy zdominowali poprzedni TCS. "Żyła krzyczał i był oszołomiony. Buzowały w nim niesamowite emocje"