[tag=10902]
Turniej Czterech Skoczni[/tag] to obok Raw Air najtrudniejsza impreza w kalendarzu Pucharu Świata w skokach narciarskich. W 9 dni skoczkowie rywalizują na czterech obiektach. Oprócz skoków dochodzą podróże między miejscowościami i stres związany z walką o prestiżowe trofeum.
W poprzednich sezonach skoczkowie z czołowej dziesiątki PŚ, którzy walczyli o końcowe trofeum w niemiecko-austriackich zawodach, chociaż trochę próbowali zmniejszyć zmęczenie, odpuszczając niektóre treningi i skoki kwalifikacyjne. Nawet w przypadku absencji w eliminacjach i tak byli pewni udziału w głównych zawodach.
Czujący się mocni psychicznie skoczkowie, którzy liczyli się w walce o złotego orła, odpuszczali kwalifikacje czasami nawet nie dlatego by odpocząć, ale by w parze systemu KO zmierzyć się z bezpośrednim rywalem do końcowego zwycięstwa i wywrzeć na nim dodatkową presję.
Tak robił w sezonie 2001/2002 Sven Hannawald czy w poprzedniej edycji TCS Kamil Stoch. Przypomnijmy, że w pierwszej serii konkursów głównych turnieju skoczkowie rywalizują w 25 parach, ułożonych na podstawie wyników kwalifikacji (1. z 50., 2. z 49., itd.). Do finałowej kolejki awansują zwycięzcy par i 5 zawodników z najwyższymi notami wśród 25 przegranych.
Od sezonu 2017/2018 działacze FIS wprowadzili w Pucharze Świata, i innych imprezach rangi mistrzowskiej, przepis obowiązkowych kwalifikacji dla wszystkich skoczków. Turniej Czterech Skoczni jest zaliczany do PŚ, dlatego takie przepisy obowiązują również w tych zawodach.
Tym samym najlepsi skoczkowie, chcąc liczyć się w walce o trofeum, muszą oddać już nie minimum 8 dalekich skoków, ale aż 12. Ewentualna nieudana próba w kwalifikacjach może oznaczać brak awansu do głównych zawodów, a tym samym koniec marzeń o zwycięstwie w turnieju. Takie reguły zapewnią większe emocje w kwalifikacjach, ale z drugiej strony spowodują, że pary konkursowe mogą być mniej ciekawe.
Jeśli nie będzie zmiennych warunków, to najlepsi skoczkowie zajmą czołowe miejsca w eliminacjach i unikną bezpośredniej rywalizacji w parach w pierwszej serii. Tym samym będą walczyć z zawodnikami, którzy w kwalifikacjach zajęli jedne z ostatnich lokat dających awans do konkursu.
Skoro wszyscy muszą walczyć w eliminacjach, można spodziewać się, że najmocniejsi częściej będą odpuszczali treningi. O ile rezygnacja z serii próbnej przed kwalifikacjami może być ryzykowne (warto zawsze przypomnieć sobie profil skoczni nawet jeśli oddało się na niej wiele prób), o tyle w bezpośrednim treningu przed zawodami możemy spodziewać się absencji kilku zawodników.
Kto zatem najlepiej rozłoży siły i poradzi sobie z tak dużą dawką skoków? Odpowiedź poznamy 6 stycznia, gdy w Bischofshofen odbędzie się finałowy konkurs 66. TCS. Na relację na żywo z całych niemiecko-austriackich zawodów oraz ich szerokie podsumowania zapraszamy do WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Polacy zdominowali poprzedni TCS. "Żyła krzyczał i był oszołomiony. Buzowały w nim niesamowite emocje"
Będzie uczciwe, dobry zawodnik, będzie znaczyć dobry zawodnik.