- Zawodnicy skaczą coraz dalej i coraz lepiej. Różnica w ocenach może wynosić 0,5 punktu. Jednak nie ma możliwości, aby sędziowie znacząco sugerowali się tym, kto skacze. Przepis jest jeden i sędzia powinien się go trzymać. Jeśli chodzi o kreskę - to jest najgorszy moment. Choćby w niedzielę Kamilowi Stochowi odjechała narta. Dobrze, że się nie wywrócił, ale niezależnie od tego, powinien mieć odjęty punkt. A nie miał - zauważa Przybyła.
Międzynarodowy arbiter podkreśla również, że sędziowie mają bardzo mało czasu na ocenę. Zawody są transmitowane w telewizji, a czas na podanie oceny skoku to 10 sekund. Jeśli sędzia nie zdąży - na urządzeniu pojawia się nota 20. - Niedawno sędziowałem kobiety i kombinatorów w Lillehammer. Mieliśmy telewizorek, aby dokładnie zobaczyć lądowanie, ale nie było na to czasu. Każdy może się pomylić, zobaczyć lepiej lub gorzej lądowanie, stanowiska też są umiejscowione różnie. W momencie, kiedy przycisnę "OK", nic już nie mogę poprawić.
Błędy mogą wynikać z prozaicznych przyczyn. - Często sędzia po wylądowanym skoku, kiedy jeszcze zawodnik nie dojechał do kreski, odwraca się i wbija notę. W tym momencie skoczek może popełnić błąd. Z tego najczęściej mogą wynikać pomyłki.
Przybyła twierdzi, że sędziowie nie są tendencyjni. Jako przykład podaje sytuację, która miała miejsce podczas konkursu indywidualnego w Klingenthal. Kamil Stoch przegrał ze Stefanem Kraftem różnicą 0,3 punktu. Kraft popełnił błąd przy lądowaniu, jednak czterech sędziów przyznało 18. Zapewne nie zdążyli tego zauważyć. Arbiter austriacki natomiast dał swojemu rodakowi tylko 17. Jego nota wypadła i utrzymały się trzy 18.
ZOBACZ WIDEO Rafał Kot: starsi skoczkowie zazdrościli Adamowi Małyszowi
- Gdyby wtedy nasz sędzia dał pół punktu mniej, to Kamil byłby trzeci, a nie czwarty. To nie jest tendencyjne, akurat Austriak to widział, a inni zagapili się. Czasem to ten jeden sędzia ma rację, a nie czterech pozostałych. Potem mamy seminaria i wszystko wyjaśniamy. Dobrze, kiedy różnica wynosi 0,5 punktu. Przy lądowaniu możemy odebrać od zera do pięciu punktów, ale pięć to już praktycznie lądowanie "na plecy". Kiedy jest upadek, zabiera się siedem. Największe różnice wychodzą więc przy lądowaniu.
Polski sędzia zaznacza, że trudno porównywać ze sobą skoki - szczególnie te na różne odległości. - Zawodnik dostaje wiatr z tyłu, a mimo wszelakich urządzeń różnica w wietrze na pomiarach może wynosić nawet do 1,5 metra na sekundę, i osiąga odległość 115 metrów. Nie popełnia żadnych błędów w powietrzu, pięknie ląduje, ale on nie dostanie 18. Otrzyma maksymalnie 17, 17,5. Ten sam zawodnik, jeśli trafi na wiatr z przodu, skoczy 135 metrów i dostanie 19 albo 19,5. To jest normalne.
Za nieprawidłowe oceny sędziowie otrzymują kary. Szczególnie wysokie wtedy, kiedy przydzielą wysokie noty skoczkom ze swojego kraju. Przybyła twierdzi, że za takie sędziowanie kara jest podwójna albo nawet potrójna. Kiedyś sam tego doświadczył. - W Oberstdorfie - przy skokach Adama Małysza i Piotra Żyły. To było pięć, może sześć lat temu. Uznałem, że super wylądowali i dostałem karę. Może ja miałem rację, może oni, ale przez rok nie mogłem sędziować w Pucharze Świata.
Informacje sportowe możecie śledzić również w aplikacji WP SportoweFakty na Androida (do pobrania w Google Play) oraz iOS (do pobrania w iTunes). Komfort i oszczędność czasu!