W poprzednim sezonie zmagania w Lillehammer tak samo jak w bieżącym były trzecim weekendem Pucharu Świata. Problem jednak w tym, że przez kłopoty z wiatrem w Kuusamo nie odbył się żaden konkurs, a w Klingenthal warunki były dalekie od sprawiedliwej rywalizacji. W Norwegii przeprowadzono dwa konkursy na skoczni normalnej Lysgårdsbakken (HS 100). W pierwszym gospodarze zajęli drugie (Kenneth Gangnes) i trzecie miejsce (Andreas Stjernen). Dzień później najlepszy był już Gangnes, a z najniższego stopnia podium cieszył się Johann Andre Forfang.
- Wówczas Norwegowie na tej jednej skoczni trenowali przez powiedzmy dwa tygodnie przed inauguracją. Byli na niej świetnie oskakani. Tymczasem my przyjeżdżaliśmy właściwe po jednych zawodach na sztucznym śniegu, bez skoków na naturalnym śniegu i tak naprawdę mieliśmy dwie próby w oficjalnych treningach, by do tych warunków zaadaptować się. To była duża przewaga gospodarzy. Skocznie w Lillehammer są specyficzne i wymagają trochę czasu, by się do nich dostosować - zwrócił uwagę Maciej Kot.
Jednocześnie triumfator Letniego Grand Prix nie przychyla się do krążących w środowisku skoków narciarskich opinii, że przewaga Norwegów w Lillehammer może wynikać ze specjalnych smarów do nart, tylko i wyłącznie na tą skocznię.
- Ich przewagi nie szukałbym w tym. Norwegowie świetnie rozpędzają się na dojeździe na każdym obiekcie. To zasługa ich pracy na treningach nad odpowiednią sylwetką - podkreślił obecnie szósty zawodnik Pucharu Świata.
W tym sezonie podopieczni Alexandra Stoeckla mogą nie mieć już takiej przewagi nad rywalami na tym obiekcie jak 12 miesięcy temu. Zmagania w Kuusamo i Klingenthal, w odróżnieniu od poprzedniego roku, odbyły się bez żadnych problemów. Wszyscy zawodnicy są już oskakani i przygotowani do rywalizacji na najwyższym poziomie. Czy znajdzie to odzwierciedlenie w rezultatach? Pierwszą odpowiedź poznamy już w piątek po kwalifikacjach na Lysgårdsbakken (HS 138).
ZOBACZ WIDEO: Wojciech Fortuna: zrozumiałem, że w Zakopanem nie ma dla mnie miejsca