Szymon Łożyński: Dajmy szansę Adamowi Małyszowi (komentarz)

 / Fot. Grzegorz Momot
/ Fot. Grzegorz Momot

Kłam teorii, że świetny zawodnik nie jest wielkim trenerem, zadał Stephane Antiga. Francuz rok po objęciu polskich siatkarzy wywalczył z nimi złoto mistrzostw świata. Czy taki scenariusz mógłby powtórzyć się w przypadku Adama Małysza?

W czwartek Łukasz Kruczek oficjalnie poinformował, że po sezonie 2015/2016 chce zakończyć pracę z reprezentacją Polski jako pierwszy szkoleniowiec. Upublicznienie tej wiadomości przyspieszyły doniesienia prasowe na temat przyszłości trenera. Chcąc uciąć spekulacje i niezdrowe emocje wokół kadry, Łukasz Kruczek wystosował specjalne oświadczenie, w którym rozwiał wszelkie wątpliwości.

Luty i marzec będą na razie ostatnimi miesiącami pracy głównego zainteresowanego z Biało-Czerwonymi. Na dokładną ocenę ośmioletniej pracy trenera przyjdzie jeszcze czas, ale już teraz można powiedzieć, że obok Adama Małysza to właśnie Łukasz Kruczek jest twórcą największych sukcesów Polaków w ostatnich latach. Gdy wieloletni asystent Hannu Lepistoe i Heinza Kuttina przejął kadrę, wiele osób pukało się ze zdziwienia w czoło. "Kruczek pierwszym trenerem? Czy to jakiś żart?!". To najdelikatniejsze komentarze, jakie padały wówczas z ust kibiców.

Ówczesne posunięcie PZN okazało się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Pod wodzą Kruczka kadra zaczęła robić postęp. Biało-Czerwoni regularnie punktowali, a w konkursach drużynowych reprezentacja walczyła o miejsca na podium. Ukoronowaniem świetnej pracy szkoleniowca były dwa brązowe medale zespołu na mistrzostwach świata w Val di Fiemme i Falun oraz dwa złote krążki olimpijskie Kamila Stocha w Soczi.

Od poprzedniego sezonu, mimo sukcesu w szwedzkim Falun, kadrowicze zaczęli osiągać jednak słabsze rezultaty. Ostatnie miesiące są kulminacją kłopotów. Z kadry A na najbliższe zawody Pucharu Świata w Oslo pojechał tylko Kamil Stoch. Piotr Żyła, Jan Ziobro, Aleksander Zniszczoł, Klemens Murańka szukają formy. W związku z tym zakończenie pracy z reprezentacją Polski przez Łukasza Kruczka należy uznać za rozsądną i przemyślaną decyzję szkoleniowca.

Po oświadczeniu trenera ruszyły giełda nazwiska z jego ewentualnymi następcami. Redakcja WP SportoweFakty również przygotowała zestawienie trenerów, którzy mogą objąć kadrę. Mika Kojonkoski czy Alexander Pointner rzeczywiście są wielkimi szkoleniowcami. Czy jednak po przerwie w swoim zawodzie Austriak i Fin nadal odnaleźliby się w aktualnym świecie skoków, który przede wszystkim pod względem technologicznym poszedł niesamowicie do przodu? Z kolei, czy naturalny następca Kruczka, Maciej Maciusiak, poradziłby sobie z presją prowadzenia dwukrotnego mistrza olimpijskiego?

Na te pytania trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Jeśli jednak je stawiamy, to znaczy, że wahamy się nawet w postaci tak wybitnych trenerów jak Kojonkoski i Pointner. Skoro mamy wątpliwości, to dlaczego nie zaryzykować? Dlaczego nie pójść tropem siatkówki, gdzie kompletny żółtodziób w trenerce, Stephane Antiga, zaraz po zakończeniu czynnej kariery sportowca został szkoleniowcem reprezentacji Polski?

Francuz, pomimo olbrzymiej presji i początkowej nieprzychylności mediów, wywalczył z Biało-Czerwonymi złoto mistrzostw świata. Antiga otrzymał do pomocy świetnego specjalistę Philippe'a Blaina. Teoretycznie doświadczony szkoleniowiec nie powinien zgodzić się na bycie "tym drugim". Blain dumę schował do kieszeni i wspólnie z Antigą zapisali się złotymi literami na kartach historii polskiego sportu.

Warto zatem powtórzyć takie rozwiązanie w przypadku skoków narciarskich. Włodarze PZN powinni spróbować nakłonić Adama Małysza do przejęcia polskiej kadry. Kto miałby wspierać czterokrotnego mistrza świata jako drugi, doświadczony szkoleniowiec? Tutaj kandydatura nasuwa się sama. Hannu Lepistoe, o ile zdrowie i wiek nie staną na przeszkodzie, z pewnością nie odmówiłby pomocy Małyszowi. Obaj ufają sobie bezgranicznie i to właśnie z Finem Polak wrócił na szczyt po słabszym okresie formy.

Trzeba również pamiętać, że w ostatnich latach uwagę "Orła z Wisły" pochłonęły rajdy samochodowe, zwłaszcza Dakar. W tym roku Małysz przyznał jednak, że jego organizm źle znosi aurę panującą podczas tych zawodów. Dodatkowo przygotowanie do Dakaru wymaga bardzo dużych nakładów finansowych. Biorąc pod uwagę te argumenty czterokrotnego medalistę igrzysk olimpijskich łatwiej byłoby namówić do powrotu do dyscypliny, w której święcił tak wielkie triumfy.

Czy zatem Małysz i Lepistoe wydźwigną z "zapaści" Kamila Stocha i jego kolegów? Czas pokaże, ale warto zaapelować do działaczy, by nie zabrakło im odwagi i postawili na rozwiązanie, które w polskim sporcie już się sprawdziło.

[b]Szymon Łożyński
Zobacz także: polski skoczek wspomina najgroźniejszy wypadek w karierze

[/b]

Źródło artykułu: