Zarząd PZN i prezes Adam Małysz zdecydowali się zmienić pierwszego trenera polskich skoczków. Od nowego sezonu głównym szkoleniowcem kadry będzie Maciej Maciusiak, który zastąpi Thomasa Thurnbichlera.
- Byliśmy w trudnej sytuacji. Docierały do nas głosy, że w kadrze nie wszystko jest tak, jak powinno. Mamy przed sobą rok igrzysk olimpijskich i zrobienie teraz takiej zmiany to duże ryzyko, które wzięliśmy na siebie - podkreśla Rafał Kot.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"
- Nowy trener będzie musiał być twardy dla tej kadry. Na trenerze Maciusiaku spoczywa ogromna odpowiedzialność. Rozmawialiśmy z nim, mówił nam, że zdaje sobie z tego sprawę. Jest gotowy na to wyzwanie, a my będziemy stali jako PZN za nim murem - dodał nasz rozmówca.
Thurnbichler? "Świetny fachowiec"
W kończącym się w niedzielę sezonie Maciusiak jest asystentem Thurnbichlera. Od nowego sezonu wejdzie w buty Austriaka. Sam Thurnbichler nie musi jednak definitywnie zakończyć pracy w Polsce. Młody trener otrzymał od PZN ofertę pracy z polskimi juniorami.
- Trzy lata temu świadomie wybraliśmy Thomasa na pierwszego trenera. Był polecany przez wielu ekspertów. Mimo młodego wieku miał już doświadczenie i byliśmy przekonani, że to będzie dobre rozwiązanie. Nie do końca ułożyła mu się praca ze "starszyzną", ale zdania nie zmieniam - to świetny trener - zapewnia Rafał Kot.
- Chcemy za wszelką cenę Thomasa zostawić. Świetnie odnajduje się w pracy z młodzieżą. Mamy zaufanie do jego warsztatu trenerskiego. Mamy w związku przekonanie, że w ciągu dwóch-trzech lat pracy Thomas wychowałby następców mistrzów - dodaje.
Nakłonienie Thurnbichlera do pracy na innym stanowisku w Polsce nie będzie jednak łatwe. Rywale Polaków jeszcze w Planicy z pewnością rozpoczną rozmowy z Austriakiem. - W środowisku skoków jest bardzo ceniony, uważany jest za znakomitego trenera, więc na pewno dostanie niejedną propozycję pracy - uważa Kot.
Za pozostaniem w Polsce mogą przesądzić jednak sprawy rodzinne. Thurnbichler niedawno został ojcem i wraz z partnerką mieszka w Krakowie.
Zbierał doświadczenie u boku mistrza
Nawet jeśli Austriak zdecyduje się dalej pracować w naszym kraju, nie będzie już na świeczniku. Uwaga kibiców i mediów skupi się przede wszystkim na Maciusiaku, który w wieku 43 lat otrzymał życiową szansę.
Maciusiak od lat pracuje z polskimi skoczkami, ale zawsze w cieniu innych trenerów. Okazało się, że warsztatu trenerskiego Maciusiak uczył się od samego Hannu Lepistoe, jednego z najlepszych trenerów w historii skoków narciarskich.
Gdy Lepistoe został indywidualnym trenerem Adama Małysza, to właśnie Maciusiak był jego asystentem. - Korzystał z warsztatu Fina. Ta współpraca na pewno przyniosła mu wiele korzyści - podkreśla Rafał Kot, który w tamtych czasach był fizjoterapeutą polskiej kadry skoczków.
Maciusiak bez problemów powinien znaleźć wspólny język z najbardziej doświadczonymi polskimi skoczkami, którym nie potrafił pomóc Thurnbichler. 43-latek już wcześniej zasłynął z pracy z takimi zawodnikami, jak Dawid Kubacki, Maciej Kot, Andrzej Stękała czy Aleksander Zniszczoł.
- Potrafił gasić naprawdę poważne pożary. Ma ogromną wiedzę o skokach. Dostał wolną rękę, dobierze sobie sam cały sztab szkoleniowy. W związku z tym, że to rok olimpijski, Maciej chce zacząć przygotowania jak najszybciej - ujawnił nasz rozmówca.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty